Hej Dziewczyny
. Od jakiegoś czasu Was czytam i doszłam do wniosku, ze chciałabym do Was dołączyć. Jestem mamą dwuletniej dziewczynki (staraliśmy się o Nią z mężem stosunkowo krótko, bo 3 miesiące). Pierwszy okres po porodzie pojawił się po 10 miesiącach. Minęły trzy cykle i zaszłam w drugą ciążę. Niestety od początku prowadzący mnie ginekolog był sceptycznie nastawiony i nie pozwalał mi się za bardzo cieszyć moim stanem, bo ciąża według USG była dużo młodsza niż wskazywałyby wyliczenia z terminu ostatniej miesiączki. Co ciekawe w 27 dniu tego szczęśliwego cyklu miałam plamienie (później połączylam fakty, ze było to związane z implantacją), w pierwszej ciąży czegoś takiego nie miałam… w każdym razie w 8 tygodniu ciąży zostało stwierdzone poronienie zatrzymane. Zdecydowałam się na metodę zachowawczą i kolejne dwa tygodnie byłam „żywą trumną”. Co przez ten czas przeżyłam to moje… Już na pierwszej wizycie kontrolnej po poronieniu zupełnym dopytywałam się kiedy znowu będziemy mogli się starać o dziecko. Tak bardzo pragnęłam znowu być w ciąży… Wszystkie wyniki miałam dobre, teoretycznie od kolejnego cyklu mogliśmy wznowić starania. Niestety nie wyszło. Kolejne dwa cykle „zmarnowałam”, bo miałam możliwość zrobienia sobie naczynek- mojego największego kompleksu. Lekarz zalecał, żeby zrobić to przed kolejna ciążą, także uznałam, że jak nie teraz to znowu będę się zbierać sto lat… Minęło 7 ( w tym te dwa zmarnowane), czyli teoretycznie 5 cykli bezowocnych starań. Co miesiąc w terminie miesiączki robie testy i szukam cienia, albo nawet cienia cienia drugiej kreski … głupio mi komukolwiek się do tego przyznać. Co miesiąc przeżywam swego rodzaju żałobę po ciąży kiedy przychodzi ten nieszczęsny okres. Próbowałam przez trzy cykle robić testy owulacyjne z domowego laboratorium, jednak coś nie do końca się u mnie sprawdzały. Poszłam nawet z całym zeszytem obserwacji (tam były wklejone testy i wpisana temperatura) do mojej pani ginekolog i stwierdziła, ze faktycznie na testach nic się nie dzieje, a według robionego przez Nią w 17 dniu cyklu USG pęcherzyk miał 21 mm i zaraz miałam mieć owulację… Także tak się staramy i staramy. Od tego cyklu regularnie pijemy sok pomidorowy i jemy ananasa. A tak to mąż przyjmuje witaminę D, Acertin (został nam polecony przy staraniach o pierwszą ciążę), ja biorę inozytol, witaminę D, mama dha premium + (nie wspomniałam wcześniej- wciąż karmię córkę, niby tylko do usypiania i w nocy, ale karmię). Korzystam z aplikacji Flo, według niej jutro powinnam dostać okres. Cykle mam raczej regularne- 31 dniowe. Zaopatrzyłam się na początku miesiąca w sześć pinków strumieniowych, z czego trzy z nich już wykorzystałam ;p. W 27, 29 i 30 dniu cyklu. Już trochę straciłam nadzieję na powodzenie… ale aby tradycji stało się zadość jeszcze jutro sobie nasikam, a co mi tam!