reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Drugi miesiąc roku mamy, drugie kreski wysikamy! 🤰🍾🥂

reklama
Mój zapas domowego mi się kończy. Jak zrobię nowy to wyślę Ci do paczkomatu 🤣
Jak robisz? Ja mam lidlomixa i robiłam czasem tą niby kostkę rosołową, ale to kurde tylko zmiksowane warzywa xd z uwagi że jemy zupy razem z synem to jedyne czego używam to jakieś mieszanki naturalnych przypraw do zup typu piramidki smaku, czy wegeta wersja naturalna. Ale jednak zawsze mi czegoś w zupach brakuje... Nie wiem czy mogę powiedzieć że to kwestia przyzwyczajenia, skoro od wielu miesięcy nie używam kostek itp a dalej mi brak tego smaku. Nawet jak robię rosół gdzie jest sporo kurczaka i warzyw, to smak jest co najwyżej przeciętny :p
 
Trochę na inną nóżkę teraz pytanie: po jakim czasie można zrobić badanie kontrolne jak leki wpływają na TSH? Lekarz mi przepisał najpewniej za małą dawkę i nie wiem kiedy zacząć go gonić by wysłał mnie na test by to potwierdzić 😬

Ja mam teraz zwiększoną dawkę i pierwsza kontrola jest za miesiąc.
Ja tez dostałam zalecenie do kontroli po 4-6 tygodniach ;)
 
Jak robisz? Ja mam lidlomixa i robiłam czasem tą niby kostkę rosołową, ale to kurde tylko zmiksowane warzywa xd z uwagi że jemy zupy razem z synem to jedyne czego używam to jakieś mieszanki naturalnych przypraw do zup typu piramidki smaku, czy wegeta wersja naturalna. Ale jednak zawsze mi czegoś w zupach brakuje... Nie wiem czy mogę powiedzieć że to kwestia przyzwyczajenia, skoro od wielu miesięcy nie używam kostek itp a dalej mi brak tego smaku. Nawet jak robię rosół gdzie jest sporo kurczaka i warzyw, to smak jest co najwyżej przeciętny :p
Robię w TM z przepisu na koncentrat bulionu warzywnego. Mam też zamrożony rosół w porcjach.
Dla mnie jest to na tyle aromatyczne, że wystarczy. Na rosół mam przepis (wiem, śmieszne), bo jakoś sama nie umiem doprawić na oko.
 
Ale te wszystkie gotowe buliony i kostki rosołowe to sama sól, olej palmowy i glutaminian sodu. Paskudztwo. Lepiej w ramach tych 20% zjeść coś innego.
Ale ja z tych pieprzniętych, więc traktuj to z przymrużeniem oka ;)
jak na jedną zupę na tydzień włożę to do gara to uważam, ze nic mi nie będzie. A te buliony w słoiczkach wcale nie mają tragicznego składu :) ale no każdy robi jak uważa, to oczywiste! :)
 
reklama
Hej Dziewczyny :). Od jakiegoś czasu Was czytam i doszłam do wniosku, ze chciałabym do Was dołączyć. Jestem mamą dwuletniej dziewczynki (staraliśmy się o Nią z mężem stosunkowo krótko, bo 3 miesiące). Pierwszy okres po porodzie pojawił się po 10 miesiącach. Minęły trzy cykle i zaszłam w drugą ciążę. Niestety od początku prowadzący mnie ginekolog był sceptycznie nastawiony i nie pozwalał mi się za bardzo cieszyć moim stanem, bo ciąża według USG była dużo młodsza niż wskazywałyby wyliczenia z terminu ostatniej miesiączki. Co ciekawe w 27 dniu tego szczęśliwego cyklu miałam plamienie (później połączylam fakty, ze było to związane z implantacją), w pierwszej ciąży czegoś takiego nie miałam… w każdym razie w 8 tygodniu ciąży zostało stwierdzone poronienie zatrzymane. Zdecydowałam się na metodę zachowawczą i kolejne dwa tygodnie byłam „żywą trumną”. Co przez ten czas przeżyłam to moje… Już na pierwszej wizycie kontrolnej po poronieniu zupełnym dopytywałam się kiedy znowu będziemy mogli się starać o dziecko. Tak bardzo pragnęłam znowu być w ciąży… Wszystkie wyniki miałam dobre, teoretycznie od kolejnego cyklu mogliśmy wznowić starania. Niestety nie wyszło. Kolejne dwa cykle „zmarnowałam”, bo miałam możliwość zrobienia sobie naczynek- mojego największego kompleksu. Lekarz zalecał, żeby zrobić to przed kolejna ciążą, także uznałam, że jak nie teraz to znowu będę się zbierać sto lat… Minęło 7 ( w tym te dwa zmarnowane), czyli teoretycznie 5 cykli bezowocnych starań. Co miesiąc w terminie miesiączki robie testy i szukam cienia, albo nawet cienia cienia drugiej kreski … głupio mi komukolwiek się do tego przyznać. Co miesiąc przeżywam swego rodzaju żałobę po ciąży kiedy przychodzi ten nieszczęsny okres. Próbowałam przez trzy cykle robić testy owulacyjne z domowego laboratorium, jednak coś nie do końca się u mnie sprawdzały. Poszłam nawet z całym zeszytem obserwacji (tam były wklejone testy i wpisana temperatura) do mojej pani ginekolog i stwierdziła, ze faktycznie na testach nic się nie dzieje, a według robionego przez Nią w 17 dniu cyklu USG pęcherzyk miał 21 mm i zaraz miałam mieć owulację… Także tak się staramy i staramy. Od tego cyklu regularnie pijemy sok pomidorowy i jemy ananasa. A tak to mąż przyjmuje witaminę D, Acertin (został nam polecony przy staraniach o pierwszą ciążę), ja biorę inozytol, witaminę D, mama dha premium + (nie wspomniałam wcześniej- wciąż karmię córkę, niby tylko do usypiania i w nocy, ale karmię). Korzystam z aplikacji Flo, według niej jutro powinnam dostać okres. Cykle mam raczej regularne- 31 dniowe. Zaopatrzyłam się na początku miesiąca w sześć pinków strumieniowych, z czego trzy z nich już wykorzystałam ;p. W 27, 29 i 30 dniu cyklu. Już trochę straciłam nadzieję na powodzenie… ale aby tradycji stało się zadość jeszcze jutro sobie nasikam, a co mi tam! :)
 
Do góry