reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Druga strona medalu - kontrowersje

No cóz, to wybrałaś.
Tylko dziecka szkoda w tym wszystkim.

Jak masz potrzebę, to po prostu asertywnie reaguj na teksty w realu.
Mam iskrę nadziei, że jakoś to poskładam. Bo muszę.
Jeśli chodzi o moje reakcje: Ja już (po ponad 10 latach gadania) reaguje na to z przymrużeniem oka.
Chwila słabości przyszła z ciążą. Poczułam się zagubiona jak nastolatka. Łaknęłam wsparcia. Chciałabym tylko uchronić inne, być może młodsze dziewczyny, przed popełnieniem moich błędów.
Ja swoje konsekwencje już poniosę, mam nadzieję z jak najmniejszą stratą dla ofiary tego błędu.
 
reklama
Chciałam w miarę krótko i nie wszystko udało mi się wyrazić zrozumiale.
Nie chciałam nikogo zaatakować. Obserwacje mam z otoczenia własnego, a forum jest w całej Polsce, a nawet za granicą.
Chcę tylko dać iskrę refleksji tym, którzy czasami za szybko wydają osądy, czasami dają rady zbyt pochopnie. Nie mówię, że wszyscy tak robią. Ale jeśli dotrze to do 1 osoby z tysiąca już mogę ogłosić mały sukces.
Sama nie zostałam w internecie potępiona. Tylko w realu. Wielokrotnie. Wielokrotnie słyszałam, że małżeństwo bez dzieci to nie rodzina. O obraźliwych tekstach rodziny męża nie będę nawet pisać... Im się tłumaczyć nie da

Nie odważyłbym się zrobić aborcji. Uważam, że powinna być dostępna, ale sama za mocno zakute mam w głowie, że to zło, a druga sprawa, że mąż by tego nie pojął. Może by próbował, ale wieloletnie tłuczenie do głowy robi swoje. Tym bardziej,że on się cieszy z tej sytuacji. Jestem już w 2 trymestrze.
Zasługujesz na bycie wysłuchaną i zrozumianą. Przykro to czytać. Mnie nie musisz przekonywać, bo mam w swoim otoczeniu takie osoby jak ty i akurat uważam, że to ich święte prawo nie chcieć mieć dzieci (są w związkach i/lub tworzą 2-osobowe rodziny).
Myślę, że tutaj jest bardzo dużo, wbrew pozorom, kobiet, które to rozumieją, mimo że same pragną mieć dzieci i mają różne problemy, żeby zajść w ciążę.

Skoro już nie da się cofnąć czasu, to proponuję ci podejść do tej sytuacji w ten sposób, że skoro już dziecko się pojawi, to postaraj się go nie skrzywdzić.

Przykre jest to, że takie masz otoczenie, mam nadzieję, że terapia pomoże na tyle, że uda Ci się stworzyć dobrą relację z dzieckiem. A mąż wie o twoim nastawieniu i jak do tego podchodzi? Z tego co piszesz, to wydaje się być zadowolony z sytuacji, czyli on chciał dziecko, a ty nie? ☹️

Nie wiem, czy wyjściem jest asertywne reagowanie, bo później jak to się zdarzy przy dziecku, to jaki będzie z tego pożytek? Może zwyczajnie trzeba się uodpornić na jakiekolwiek teksty.

Tak szczerze ci powiem, że widzę pewne podobieństwo - Twoje obawy, że skrzywdzisz dziecko oraz uodparnianie się na głupie komentarze czy presję ze strony otoczenia na jakikolwiek temat, to są rzeczy, które czują również kobiety w kontekście macierzyństwa, mimo że dzieci chciały mieć. Może to ci brzmi absurdalnie, ale myślę, że jestem w stanie zrozumieć twoje różne obawy.
 
Myślę, że powinnaś pokazać ten post swojemu psychoterapeucie i mężowi. Może także rodzicom lub rodzeństwu (jeśli to oni Cię cisnęli o ciążę).

Twój post ma być prośbą o niewtrącanie się w cudze bezdzietne życie. Niestety, ale "druga strona medalu" jest taka, że może być odczytany jako próba obciążenia otoczenia winą za przemoc rodzicielską wobec dziecka lub autoagresję poporodową. Owszem, otoczenie często zawodzi, gdy w grę wchodzi załamanie psychiczne u matki i być może w większości wypadków wystarczyłoby, żeby matka była objęta szerokim wsparciem przed i po porodzie. Temu też powinny służyć rutynowe testy na depresję podczas ciąży i połogu.

Mam nadzieję, że Twój mąż stanie na wysokości zadania i się Wami właściwie zaopiekuje a Wasze dziecko wyrośnie na osobę wdzięczną za dobre wychowanie, które od Was dostanie.

Psychoterapeucie tak. Rodzinie męża nie ma sensu. To betony. Dla nich dzieci to jedyny sens życia. Moje rodzeństwo nie ma dzieci . Matka miała, starała się, bo musiała. Jednak nigdy do tego mnie nie pchała. Sama chyba nie wierzyła, że to udźwignę.

Jak wypływają materiały o matkach, które zaniedbały swoje dzieci, znęcały się itd. wiem, ze do tego nie dopuszczę ze swojej strony. Zastanawia mnie jednak jak do tego dochodzi. Czy można było jej pomóc? Czy ona po prostu jest złym człowiekiem, a może chorym?
Z jednej strony potępiam i się brzydzę, a z drugiej myślę co taka osoba musiała przejść, żeby takie rzeczy odwalić.

Ja nie chcę być taka ani trochę. Nie muszę być matką z insta. Chcę wychować silną, szczęśliwą osobę. Tylko wystartowałam bardzo kiepsko i obawiam się, że chęć nie wystarczy.
 
Zasługujesz na bycie wysłuchaną i zrozumianą. Przykro to czytać. Mnie nie musisz przekonywać, bo mam w swoim otoczeniu takie osoby jak ty i akurat uważam, że to ich święte prawo nie chcieć mieć dzieci (są w związkach i/lub tworzą 2-osobowe rodziny).
Myślę, że tutaj jest bardzo dużo, wbrew pozorom, kobiet, które to rozumieją, mimo że same pragną mieć dzieci i mają różne problemy, żeby zajść w ciążę.

Skoro już nie da się cofnąć czasu, to proponuję ci podejść do tej sytuacji w ten sposób, że skoro już dziecko się pojawi, to postaraj się go nie skrzywdzić.

Przykre jest to, że takie masz otoczenie, mam nadzieję, że terapia pomoże na tyle, że uda Ci się stworzyć dobrą relację z dzieckiem. A mąż wie o twoim nastawieniu i jak do tego podchodzi? Z tego co piszesz, to wydaje się być zadowolony z sytuacji, czyli on chciał dziecko, a ty nie? ☹️

Nie wiem, czy wyjściem jest asertywne reagowanie, bo później jak to się zdarzy przy dziecku, to jaki będzie z tego pożytek? Może zwyczajnie trzeba się uodpornić na jakiekolwiek teksty.

Tak szczerze ci powiem, że widzę pewne podobieństwo - Twoje obawy, że skrzywdzisz dziecko oraz uodparnianie się na głupie komentarze czy presję ze strony otoczenia na jakikolwiek temat, to są rzeczy, które czują również kobiety w kontekście macierzyństwa, mimo że dzieci chciały mieć. Może to ci brzmi absurdalnie, ale myślę, że jestem w stanie zrozumieć twoje różne obawy.
Dziękuję za odpowiedź.
Mąż wie i nie do końca pojmuje. W końcu wszystkie jego siostry mają tuzin dzieci.
Stara się zrozumieć, ale to są rzeczy,których zdrowy umysł chyba nie ogarnie całkiem.
Mówi, że się bardzo cieszy i chciałby tańczyć, a jednocześnie martwi się o mnie i nie wie co ma robić
 
Mam iskrę nadziei, że jakoś to poskładam. Bo muszę.
Jeśli chodzi o moje reakcje: Ja już (po ponad 10 latach gadania) reaguje na to z przymrużeniem oka.
Chwila słabości przyszła z ciążą. Poczułam się zagubiona jak nastolatka. Łaknęłam wsparcia. Chciałabym tylko uchronić inne, być może młodsze dziewczyny, przed popełnieniem moich błędów.
Ja swoje konsekwencje już poniosę, mam nadzieję z jak najmniejszą stratą dla ofiary tego błędu.
To pomyśl sobie, że nie chcesz skrzywdzić drugiego człowieka, a już na pewno nie czlowieka, któremu dajesz życie. Dziecko jest też człowiekiem, tylko że małym i bezbronnym przez wiele lat. To w zasadzie odrębna istota, której również należy się szacunek, tak samo jak i tobie.
Czemu masz nie poskładać. Na pewno jesteś silną osobą, mimo wszystko, skoro podjęłaś taka decyzję. Może właśnie będziesz świetną matką. Na pewno wystarczająco dobrą dla swojego dziecka.
Widzę, że chęć jest...

PS Ja znam w prawdziwym życiu bardzo mało tzw instamatek, jestem też zupełnie inna (chyba🤔) niż moja mama czy teściowa. To twoja i męża decyzja będzie, jakimi rodzicami będziecie. Bo to wszystko jest kwestia decyzji i wyborów.
 
Dziękuję za odpowiedź.
Mąż wie i nie do końca pojmuje. W końcu wszystkie jego siostry mają tuzin dzieci.
Stara się zrozumieć, ale to są rzeczy,których zdrowy umysł chyba nie ogarnie całkiem.
Mówi, że się bardzo cieszy i chciałby tańczyć, a jednocześnie martwi się o mnie i nie wie co ma robić
Jak to zdrowy umysł nie może ogarnąć? Jak widzisz ludzie tutaj ogarniaja. Nie myśl tak.

Musicie chyba razem mieć terapię, żeby mąż wiedział jak cię wspierać w tym wszystkim. Z opisu wynika, że się stara. Dodam tylko, że poród, połóg dojeżdżają, a potem sam noworodek i dziecko już starsze też. Znam niestety osoby z depresją po, babybluesem (sama tego doświadczyłam), w głównej mierze przez hormony, ale pewnie też przez jakieś nieprzepracowane traumy. Więc dobrze sobie za wczasu znaleźć pomoc i wsparcie.
 
Psychoterapeucie tak. Rodzinie męża nie ma sensu. To betony. Dla nich dzieci to jedyny sens życia. Moje rodzeństwo nie ma dzieci . Matka miała, starała się, bo musiała. Jednak nigdy do tego mnie nie pchała. Sama chyba nie wierzyła, że to udźwignę.

Jak wypływają materiały o matkach, które zaniedbały swoje dzieci, znęcały się itd. wiem, ze do tego nie dopuszczę ze swojej strony. Zastanawia mnie jednak jak do tego dochodzi. Czy można było jej pomóc? Czy ona po prostu jest złym człowiekiem, a może chorym?
Z jednej strony potępiam i się brzydzę, a z drugiej myślę co taka osoba musiała przejść, żeby takie rzeczy odwalić.

Ja nie chcę być taka ani trochę. Nie muszę być matką z insta. Chcę wychować silną, szczęśliwą osobę. Tylko wystartowałam bardzo kiepsko i obawiam się, że chęć nie wystarczy.
No to całe szczęście, bo Twój pierwszy post brzmiał jakbyś zamierzała zrobić krzywdę dziecku lub sobie, żeby udowodnić komuś (lub nawet społeczeństwu), że się na matkę nie nadajesz. Mimo że nikt przymusem ani podstępem Cię nie zapłodnił a sama wyszłaś za mąż za faceta z wielodzietnej rodziny, w której szwagierki kontynuują ten model - ale jakbyś jednak usilnie chciała pokazać, że to wina wścibskich komentatorów i ogólnie panującego poglądu, że macierzyństwo to szczęście. Zgłębianie sytuacji dzieciobójczyń zostaw specjalistom, niech oni tworzą system, w którym przeciwdziałają tragediom. Podobnie nie zajmuj się tzw. dobrymi radami sąsiadek i znajomych. Ty masz swoje problemy i na pewno ktoś w realu pomoże Ci je rozwiązać, ale trzeba starannie wyszukać wsparcie i być otwartym na rzetelną pomoc (więc np. nie kwestionować zaleceń lekarza ws. dopuszczalności leków w ciazy).
 
No to całe szczęście, bo Twój pierwszy post brzmiał jakbyś zamierzała zrobić krzywdę dziecku lub sobie, żeby udowodnić komuś (lub nawet społeczeństwu), że się na matkę nie nadajesz. Mimo że nikt przymusem ani podstępem Cię nie zapłodnił a sama wyszłaś za mąż za faceta z wielodzietnej rodziny, w której szwagierki kontynuują ten model - ale jakbyś jednak usilnie chciała pokazać, że to wina wścibskich komentatorów i ogólnie panującego poglądu, że macierzyństwo to szczęście. Zgłębianie sytuacji dzieciobójczyń zostaw specjalistom, niech oni tworzą system, w którym przeciwdziałają tragediom. Podobnie nie zajmuj się tzw. dobrymi radami sąsiadek i znajomych. Ty masz swoje problemy i na pewno ktoś w realu pomoże Ci je rozwiązać, ale trzeba starannie wyszukać wsparcie i być otwartym na rzetelną pomoc (więc np. nie kwestionować zaleceń lekarza ws. dopuszczalności leków w ciazy).
No właśnie ciągle mam problem z wyrażeniem tego co myślę tak żeby inni zrozumieli. Od dziecka.
Tad może cały ten rozdźwięk.
Ja teraz mam raczej obsesję, że będę zła, przez to że jestem taka oszołomiona tą sytuacją.
Kiedyś nie kwestionowałam zaleceń lekarzy i teraz do końca życia będę zbierać tego żniwo w postaci problemów zdrowotnych. Gdyby nie zielarka chyba bym już zeszła z tego świata pogarszając swój stan źle dobranymi lekami. Dlatego teraz mam zdecydowanie mniejsza zaufanie do tego co przepisują lekarze.
 
reklama
No właśnie ciągle mam problem z wyrażeniem tego co myślę tak żeby inni zrozumieli. Od dziecka.
Tad może cały ten rozdźwięk.
Ja teraz mam raczej obsesję, że będę zła, przez to że jestem taka oszołomiona tą sytuacją.
Kiedyś nie kwestionowałam zaleceń lekarzy i teraz do końca życia będę zbierać tego żniwo w postaci problemów zdrowotnych. Gdyby nie zielarka chyba bym już zeszła z tego świata pogarszając swój stan źle dobranymi lekami. Dlatego teraz mam zdecydowanie mniejsza zaufanie do tego co przepisują lekarze.
Wiesz, brak zaufania to też jest fakt do zakomunikowania lekarzowi (każdemu, nie tylko psychiatrze). Jak zareaguje obrazą albo wyśmiewaniem Cię, to trzeba szukać innego. A z tym problemem wyrażania myśli to niestety 30 lat temu to się bagatelizowało, a w tej chwili (być może jest przesada w drugą stronę) sporo dzieci trafia na treningi umiejętności społecznych. Może, jeśli z wewnętrzną wyrozumiałością spojrzysz na siebie, to Twój bagaż doświadczeń będzie Ci właśnie pomagał być mamą i będziesz umiała dać/zorganizować dziecku to, czego być może Tobie zabrakło.
 
Ostatnia edycja:
Do góry