Ja nie paliłam, nie palę i palić nie będę. Dla mnie papierosy są fu i be od dawna i nie lubię, jak jest impreza i małżonek sobie popije i zapali od kogoś papierosa. Bo normalnie nie pali. Często wyjścia kończą się fochem
bo wie, że tego nie lubię.
Mój dziadek, ojciec mamy, palił non stop. Jak mu już lekarze zabronili i miał Alzheimera to i tak i tak podpalał i myślał, że babcia tego nie widzi. Zapominał się i myślał, że jestem jego koleżanką i mam schowane gdzieś papierosy. I siedział w swoim fotelu przed TV, palił niby ukradkiem a wokół niego mnóstwo dziur w dywanie, bo mu żar odpadał.... Teraz mi się to wydaje urocze, i takie dziadkowe, ale było strasznie męczące patrzenie, jak sam siebie wykańcza. Oczywiście zmarł, dziadunio, ale w zasadzie ciężko powiedzieć, czy rak płuc był tego powodem, bo miał tyle chorób, że się w głowie nie mieści. 30 lat u lekarza nie był...
No a tak ps - mama moja też zmarła na raka, też się męczyła i też to obserwowałam. To jest śmierć, jakiej nie życzę najgorszemu wrogowi.
A papierosy i ciąża to najgorszy dla mnie widok. Nie jest to dla mnie przejaw odpowiedzialności. Moja kierowniczka będąc w ciąży paliła. Niby mniej jak normalnie, ale jednak i ja to potępiam. Zwłaszcza, że widziałam tego małego jej i jest rzeczywiście malutki, ona nie ma mleka, nie karmi go. Do tego - nie wiem oczywiście, czy to ma jakiś związek, ale on trzyma główkę na jednej stronie.