Ja nie paliłam, nie palę i palić nie będę. Dla mnie papierosy są fu i be od dawna i nie lubię, jak jest impreza i małżonek sobie popije i zapali od kogoś papierosa. Bo normalnie nie pali. Często wyjścia kończą się fochem
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
bo wie, że tego nie lubię.
Mój dziadek, ojciec mamy, palił non stop. Jak mu już lekarze zabronili i miał Alzheimera to i tak i tak podpalał i myślał, że babcia tego nie widzi. Zapominał się i myślał, że jestem jego koleżanką i mam schowane gdzieś papierosy. I siedział w swoim fotelu przed TV, palił niby ukradkiem a wokół niego mnóstwo dziur w dywanie, bo mu żar odpadał.... Teraz mi się to wydaje urocze, i takie dziadkowe, ale było strasznie męczące patrzenie, jak sam siebie wykańcza. Oczywiście zmarł, dziadunio, ale w zasadzie ciężko powiedzieć, czy rak płuc był tego powodem, bo miał tyle chorób, że się w głowie nie mieści. 30 lat u lekarza nie był...
No a tak ps - mama moja też zmarła na raka, też się męczyła i też to obserwowałam. To jest śmierć, jakiej nie życzę najgorszemu wrogowi.
A papierosy i ciąża to najgorszy dla mnie widok. Nie jest to dla mnie przejaw odpowiedzialności. Moja kierowniczka będąc w ciąży paliła. Niby mniej jak normalnie, ale jednak i ja to potępiam. Zwłaszcza, że widziałam tego małego jej i jest rzeczywiście malutki, ona nie ma mleka, nie karmi go. Do tego - nie wiem oczywiście, czy to ma jakiś związek, ale on trzyma główkę na jednej stronie.