to i ja się odezwę. dwa razy rodziłam w MSWiA w Warszawie na Wołoskiej, a trzeci raz w Wyszkowie. Za każdym razem było inaczej.
Z moich spostrzeżeń:
- woda, coś do przegryzienia - bezcenne. ryzykowne jest najadanie się tuż przed lub w trakcie porodu, bo zawsze jest ryzyko cc, a gdy nie ma czasu to robią ją pod narkozą i wtedy treść żołądka może zalać płuca przy wymiotach
- koszula porodowa raczej do niczego nie będzie się nadawać, więc nie ma sensu się stroić;-)
- ktokolwiek obok jest nieoceniony, bo ocenia sytuację bardziej trzeźwo i w razie czego może interweniować, gdy lekarz czy położna robi coś nie tak ( personel chyba bywa wręcz milszy, jak ktoś z boku patrzy i słucha)
w sprawie zapraszania w pierwszych dniach mam, babć itp do pomocy....to zależy od sytuacji. ja wyboru nie miałam
bo mieszkałam z teściową, która od pierwszego dnia usiłowała robić wszystko za nas, postawiliśmy jednak na swoim, była mega awantura,ehhh. w każdym razie gdybym miała możliwość, wolałabym być wtedy tylko z mężem i dzieckiem. ale wiadomo, różnie bywa.każdy ma inną rodzinkę
proponuję Wam za to, jeszcze przed porodem ( a choćby i teraz) przygotować kilka obiadów i zamrozić. potem pojemniczek np do mikrofali i jedzenie gotowe. tak jak lubicie, bez stresu i w kilka minut. jak ktoś ma "gotującego męża" to ok, ale wałówka w zamrażalniku to naprawdę dobra rzecz
wizytacje w szpitalu mnie wkurzają, bo kobieta zwykle wygląda jak cień, blada, zmęczona, obolała i zakrwawiona, a tu kurcze uśmiechać się trzeba. brrr