naja
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 11 Maj 2005
- Postów
- 8 813
atfk, jakie 'jak wstaniecie' matki-polki o tej porze dawno nie śpią;-) zdążyłam odprowadzić już Maćka, odwiedziłam babcię, zjadłam u niej śniadanko i tort, a teraz próbuję się leczyć, bo czuję, że coś mnie chwyta. cholera jasna, dwa dni przed wyjazdem.. muszę coś z tym zrobić. normalnie w ciągu pięciu minut zaczął mnie męczyć katar i poczułam się coś niewyraźnie
Joanna, jasne, ze to co piszę to uogólnienia. ale w przypadku takiej dyskusji posługiwanie się stereotypami uważam za w pełni uprawnione;-) personalizacja rozbija temat. masz rację co do tych przyjezdnych osób w wawie, prawdziwych rodowitych warszawiaków tam jak na lekarstwo. ale to nie zmienia faktu niechęci pomiędzy miastami - Wawa - Kraków, Wawa - Pń - sprawy powszechnie znane. często tak to bowiem jest że przybysze, zwłaszcza z prowincji, starają się jak najszybciej zasymilować z danym środowiskiem, utożsamiają się z nim, przejmują sposób myślenia. niekiedy zmieniają miasto, czasem miasto zmienia ich.. w Wawie jednak sporo osób mówi o sobie 'ja z Warszawy', choć mieszka tam od roku ledwie;-) może dlatego nie dziwi ich smutek - jak tu się cieszyć, skoro człowiek na dorobku, w obcym jednak środowisku?
jednak wydaje mi się, że ten smutek i ponuractwo to mimo wszystko cechy przeciętnego, lub typowego raczej Polaka. i to znów stereotyp, bo przecież mamy w tym kraju regiony wesołe, o nieco innej mentalności, jak na przykład cała tzw. ściana wschodnia.
w ogóle ciekawie jest przeanalizować różnorodność tak małego kraju, jakim jest Polska. urodziłam się i wychowałam w Wielkopolsce, ale w miasteczku mieszanym, wiec są tu ludzie z całego kraju. dlatego wielkopolską kulturę poznawałam dopiero na studiach. potrawy, gwara, styl bycia.. choć podobno już wcześniej dawało sie zauważyć skąd jestem. kiedy w liceum pojechałam pierwszy raz do Krakowa od razu wszyscy mówili 'jesteś z poznańskiego', bo podobno miałam taki akcent a ja zawsze byłam przekonana, ze mówię 'telewizyjną' polszczyzną;-)
teraz to w ogóle jest śmiesznie bo wszyscy mi zwracają uwagę, że na codzień mówię bez akcentu, ale wystarczy, ze ktoś zapyta mnie o coś związanego z Ukrainą zaczynam zaciągać kresowo nie zwracałam na to uwagi, ale faktycznie - od razu zmieniam sposób mówienia, mam ukraiński akcent, inaczej wymawiam głoski, mówię wolniej, śpiewniej. i jest to nieuświadamiane w gruncie rzeczy, dzieje się automatycznie. często ejst też tak, że kiedy rozmowa schodzi na tematy ukraińskie, np. w pracy, ale nie tylko, przechodzę na język ukraiński. ci co mnie nie znają dziwią się, co ja wyprawiam, a ja orientuję się po chwili że nie mówię po polsku. i co ta miłość robi z człowiekiem
właśnie, dziewczyny, jesteście z różnych miejsc. jakie są u was zwyczaje świąteczne? kto wam przynosi prezenty? u nas na mikołajki jest skromnie, słodycze, jakiś drobiazg. pod choinkę, czyli na Gwiazdkę dajemy sobie ogromne prezenty. przynosi je Mikołaj w oba dni u mnie w domu, ale dookoła w Boże Narodzenie robi to Gwiazdor. a potrawy akurat w moim domu są bardzo kresowe, bo mój dziadek takie wniósł do rodziny. kutię co prawda wprowadziłam ja, ale wszelkie rodzaje pierogów, gołąbki z kaszy jaglanej, zupę kwasówkę dziadek. na pewno nie mamy typowo wielkopolskich klusków z makiem, ani kapusty z grochem nawet ich nigdy nie jadłam a jak u was?
Joanna, jasne, ze to co piszę to uogólnienia. ale w przypadku takiej dyskusji posługiwanie się stereotypami uważam za w pełni uprawnione;-) personalizacja rozbija temat. masz rację co do tych przyjezdnych osób w wawie, prawdziwych rodowitych warszawiaków tam jak na lekarstwo. ale to nie zmienia faktu niechęci pomiędzy miastami - Wawa - Kraków, Wawa - Pń - sprawy powszechnie znane. często tak to bowiem jest że przybysze, zwłaszcza z prowincji, starają się jak najszybciej zasymilować z danym środowiskiem, utożsamiają się z nim, przejmują sposób myślenia. niekiedy zmieniają miasto, czasem miasto zmienia ich.. w Wawie jednak sporo osób mówi o sobie 'ja z Warszawy', choć mieszka tam od roku ledwie;-) może dlatego nie dziwi ich smutek - jak tu się cieszyć, skoro człowiek na dorobku, w obcym jednak środowisku?
jednak wydaje mi się, że ten smutek i ponuractwo to mimo wszystko cechy przeciętnego, lub typowego raczej Polaka. i to znów stereotyp, bo przecież mamy w tym kraju regiony wesołe, o nieco innej mentalności, jak na przykład cała tzw. ściana wschodnia.
w ogóle ciekawie jest przeanalizować różnorodność tak małego kraju, jakim jest Polska. urodziłam się i wychowałam w Wielkopolsce, ale w miasteczku mieszanym, wiec są tu ludzie z całego kraju. dlatego wielkopolską kulturę poznawałam dopiero na studiach. potrawy, gwara, styl bycia.. choć podobno już wcześniej dawało sie zauważyć skąd jestem. kiedy w liceum pojechałam pierwszy raz do Krakowa od razu wszyscy mówili 'jesteś z poznańskiego', bo podobno miałam taki akcent a ja zawsze byłam przekonana, ze mówię 'telewizyjną' polszczyzną;-)
teraz to w ogóle jest śmiesznie bo wszyscy mi zwracają uwagę, że na codzień mówię bez akcentu, ale wystarczy, ze ktoś zapyta mnie o coś związanego z Ukrainą zaczynam zaciągać kresowo nie zwracałam na to uwagi, ale faktycznie - od razu zmieniam sposób mówienia, mam ukraiński akcent, inaczej wymawiam głoski, mówię wolniej, śpiewniej. i jest to nieuświadamiane w gruncie rzeczy, dzieje się automatycznie. często ejst też tak, że kiedy rozmowa schodzi na tematy ukraińskie, np. w pracy, ale nie tylko, przechodzę na język ukraiński. ci co mnie nie znają dziwią się, co ja wyprawiam, a ja orientuję się po chwili że nie mówię po polsku. i co ta miłość robi z człowiekiem
właśnie, dziewczyny, jesteście z różnych miejsc. jakie są u was zwyczaje świąteczne? kto wam przynosi prezenty? u nas na mikołajki jest skromnie, słodycze, jakiś drobiazg. pod choinkę, czyli na Gwiazdkę dajemy sobie ogromne prezenty. przynosi je Mikołaj w oba dni u mnie w domu, ale dookoła w Boże Narodzenie robi to Gwiazdor. a potrawy akurat w moim domu są bardzo kresowe, bo mój dziadek takie wniósł do rodziny. kutię co prawda wprowadziłam ja, ale wszelkie rodzaje pierogów, gołąbki z kaszy jaglanej, zupę kwasówkę dziadek. na pewno nie mamy typowo wielkopolskich klusków z makiem, ani kapusty z grochem nawet ich nigdy nie jadłam a jak u was?