agatulka, gdy czytam, że kogoś puzzle uspokajają nie mogę uwierzyć
mnie doprowadzają do szewskiej pasji. niczego nie mogę znaleźć, dopasować, koszmar jakiś
byliście u lekarza? jak tam dzieciaki?
Muminka, ja z zasady do maca nie chodzę. sorry, byłam raz /poza tym, ze kiedyś łaziłam do toalety jak można jeszcze było;-)/ - bo przegrałam zakład i musiałam na lody zaprosić. złe nie były, ale pewnie więcej tam nie pójdę. a w kawiarniach i restauracjach młody zachowuje się bardzo fajnie. nie mam z nim żadnych problemów. jest bardzo grzeczny, siedzi sobie ze mną i rozmawia, a jak idziemy na jedzonko potrafi się świetnie zachować i jak na 4latka kulturalnie zjeść. uwielbiam z nim wychodzić, tak tylko we dwójkę, to jak dla mnie wspaniały czas. niekiedy biorę go do miejsc, gdzie wiem, ze się czymś zajmie - kawiarnia z ogromnym akwarium, w naszej w moim miasteczku jest półka z książkami, przeglądamy albumy, albo pizzeria gdzie jest akwarium z żółwiem i skrzynie z pirackimi skarbami. Maciek jest zachwycony i wiem, ze lubi ze mną wychodzić 'na kawę' ;-) a mi bardzo zależało, żeby się tego jak najszybciej nauczył.
czy u Filipa te bóle nie są po prostu wzrostowymi? jak byłam mała do dziś pamiętam, ze bolało mnie czasem ciągle przez kilka dni i aż płakałam. napisz, co na to lekarze.
dzięki za zaproszenie
jak kiedyś będę jechać w tamtą stronę na pewno dam znać
na razie monotonnie, na wschód. z twoją koleżanką widzę, że bym się dogadała;-) a książki nie polecam, szczerze. nie sądzę, by była strawna dla kogoś, kto chce poczytać po prostu o kraju, to raczej typowo naukowa pozycja. nie do czytania do poduszki. ale taką właśnie zaczynam popełniać, i jak tylko coś z tego wyjdzie dam znać
u nas znów dzionek minął za szybko. też macie wrażenie, że czas zapieprza jak głupi? normalnie nie wiem co się dzieje. rano dentysta, po południu laryngolog, apteka, i właściwie czas spać. jakoś się też niewyraźnie zaczęłam czuć, więc jak Maciek zasnął najadłam się czosnku i sobie śmierdzę;-) laryngolog uznał, że u Maćka jakiś wirus, dał mu robiony w aptece syrop, coś do nosa za prawie 40zł
, i powiedział, że antybiotyku to na pewno mu nie da. mądry facet, i bardzo miły. tylko że mam ostatnio coraz głębsze przekonanie, że gdyby nie mój syn i ja apteki poszłyby w naszym mieście z torbami. non stop kasa na leki idzie. obłęd. i fakt, że tak prawie wszystkie dzieciaki chorują, tak często, jakoś mnie nie pociesza.
jutro św. Marcina, już dziś testowałam rogale z różnych cukierni i czuję się jak tucznik. święta wyraźnie szkodzą zdrowiu, a figurze to już na pewno
a co u was kobitki? śpicie już?