oj, ja też w tym roku wydałam 300zł na kozaki. masakra
Mozi, byłoby fantastycznie wybrać się razem do Pragi

trzeba do wiosny to przemyśleć

a do Lwowa zapraszam kiedy tylko chcesz. dlaczego jeżdżę? powodów wiele. przede wszystkim - bo kocham to miasto, miłością trudną, co tu kryć. bo mam tam przyjaciół. bo mam tam wszystko to, do czego tęsknię. bo jest tam najlepsza kawa na świecie, najczarowniejsze ulice i parki, miejsca, które odkrywam po 14 latach, tajemnice, o jakich może nawet przewodnicy nie wiedzą.. bo lubię gdy Lwów zapada się w ciszy zimowych dni, gdy okolice Stryjskiego uginają się pod ciężarem śniegu i lodowych sopli. lubię wiosenny Prospekt Svobody, gdy wylegają nań dziadkowie z nieodłącznymi szachami, żywo dyskutujący nad planszami, gdy kwitną długie szpalery kasztanów. lubię, gdy we Lwowie pada deszcz, napełniając wszystko atmosferą, jaką tak pięknie oddał w swoich słowach Andrij Sodmora. nie śmiem się z nim równać. bo lubię latem biegać po Zamkowym Wzgórzu, przez nikogo nie widziana włóczyć się wąskimi uliczkami i patrzeć na zachód słońca nad miastem, a nocami słuchać ulicznych grajków. lubię we Lwowie jesień, gdy wreszcie wyjeżdżają turyści, kiedy miasto staje się moje, gdy zziębnięta wpadam do ukochanych kawiarni, siadam przy swoim stoliku, zamawiam zawsze tę samą kawę i wpatruję się w ulice. lubię zwłaszcza widok na bruk pod katedrą łacińską, mój stolik, przy którym piszę, spotykam się z bliskimi mi ludźmi i tymi, których poznanie urzeczywistniło mi pewną baśń. kocham cerkwie, do jakich wchodzę przez chwilę pobyć z Bogiem, przede wszystkim tę na Krakowskiej, gdzie chodzę zwierzyć Mu się z problemów, podziękować za radości, poprosić o wskazówki na dalszą drogę. kocham małomiasteczkowość tej metropolii. to, ze gdy przyjeżdżam na ulicy spotykam pana B, który pani A mówi, ze już jestem, i wieść roznosi się lotem błyskawicy. cieszy mnie gdy znajduje miejsca, jakich nie widziałam przez wiele lat. siedem, dziesięć, naście.. kiedy uświadamiam sobie że czas mija, a wokół mnie są mury, jakie widziały już wielu takich jak ja. zakochanych, kochających. uczących się powoli rozumieć to, co wielu wydaje się poznane przez kilka dni pobytu. we Lwowie jest czas na rozmowę, na tę słynną kawę, na drugiego człowieka. i na siebie. a miasto spokojnie na to patrzy pewne, że jeszcze nie raz wysłucha takich historii, jak moje
a poza tym piszę tam habilitację, więc łączę miłość z pracą, którą nawiasem mówiąc też kocham;-)
uprzedzałam tu kiedyś chyba
anineczkę, że mnie nie należy pytać o Ukrainę, a o Lwów to już szczególnie
Joanna, jutro będę próbować ustalić termin jednego spotkania. mam w sumie 3 ważne, i chcę zgrać terminy, bo nie mam za dużo kasy na bilety po prostu, żeby jechać do wawy kilka razy. pewnie wszystko ustalę po Nowym Roku ostatecznie, bo muszę to połączyć, do tego jeszcze zajęcia no i Lwów, do którego chyba tym razem pojadę z pewnym profesorem, wiec też termin nie ode mnie do końca zależy. zobaczymy, nie planuję za wiele. no i jeszcze muszę jakiś nocleg w Wawie znaleźć, bo w końcu już nie mam mieszkania

ale dam ci znać, może kawka nam się uda...?