Ja się na szkole rodzenia śmiałam, że z dietą matki karmiącej, jest jak z dietą niemowlęcia - dodajesz jeden składnik i obserwujesz co się dzieje. Mam koleżankę, która od pół roku je tylko marchew, ziemniaki i sucharki, b po wszystkim innym dziecko dostaje wysypki. Z kolei kuzynka P. może jeść dosłownie wszystko.
Odnośnie bananów - położna mówiła nam, że te, które my kupujemy są niewiele warte, bo to banany pastewne - takie z prawdziwego zdarzenia nie dojechałyby do Polski w stanie nadającym się do spożycia, a i pastewne wożą jeszcze gdy są niedojrzałe i później one sobie dojrzewają pod lampami.
Zapytana co najlepiej stwierdziła, że wszystkie owoce i warzywa występujące naturalnie w naszym klimacie/regionie. Oczywiście najlepiej, jeśli jest na nie sezon akurat. Co do wzdymających stwierdziła, żeby nie demonizować, b dziecku raczej nic nie będzie, jak do obiadu zjemy trochę grochu z kapustą. Ale już jeśli zrobimy sobie całodzienny maraton jedzenia wzdymającego, to już możemy być pewne, że potomek się zbuntuje
Zdziwiłam się też, bo powiedziała, że nie ma przeciwwskazań do jedzenia miodu (a wg tabelki rozszerzania diety dziecku podawać można dopiero 12 miesiącu, a wg niektórych nawet po ukończeniu dwóch latek).
Oczywiście zobaczymy co się będzie działo, jak Młody już się urodzi.
Asiuk - herbapolową herbatkę na laktację sobie cenię. Ma przyjemny smak i zapach, tak więc popijam ją od czasu do czasu dla samych walorów smakowych