Witajcie!
Chociaż rzadko się udzielam to czytam Was cały czas
i w końcu postanowiłam napisać, bo widzę, że u
Kamuzo pojawił się ten sam problem co u mnie.
Kurcze zaczynam mieć wątpliwości - mały we wrześniu w sumie chodził 2,5 tygodnia, w październiku tylko 6 dni...pieniądze zapłacone a pewnie jeszcze z 2 tygodnie potrwa zanim wydobrzeje...jaki sens ma te przedszkole, jak jedynie co z tego jest to choroba, wywalone pieniądze na przedszkole, leki ... a jak sie mała urodzi to pewnie wcale nie bedzie chciał chodzić...kurcze - chyba mam jakiegoś doła....no
Mój Michaś chodzi do przedszkola od 21-go września. Bardzo mu się w przedszkolu podoba, chodzi chętnie, nie płacze. Jest tylko jeden problem - od tego 21-go września udało mu się być w przedszkolu 8 dni. Miał grypę, infekcję górnych dróg oddechowych, anginę ropną a teraz ma ostre ropne zapalenie ucha środkowego. We wtorek miał nacinaną błonę bębenkową, dostaje antybiotyki i siedzi w domku :-( Pani laryngolog stwierdziła, że najlepiej by było gdyby wrócił do przedszkola 1-go marca dopiero. Ręce mi opadły jak to usłyszałam, ale zaczynam się zastanawiać czy nie ma racji.
Płacimy za przedszkole sporo (220zł stałej opłaty i 10zł dziennie za posiłki = ok.450zł miesięcznie). Za posiłki nam oczywiście odliczają jak dziecka nie ma, ale opłata stała zostaje. Plus na leki wydałam od września 240zł
Michaś jest cały czas w domu, więc nie mam szans na pracę i po prostu nas na to przedszkole nie stać :-(
No i teraz zastanawiamy się ciężko co zrobić. Bo z jednej strony w 100% zagadzam się z
Fanti:
Z kolejnych plusów to chorowanie- ogólna zasada jest taka, że dziecko aby nabrać odporności musi swoje odchorować a więc albo teraz albo później.. jeśli teraz swoje odchoruje potem będzie już tylko lżej..
uspołeczni się wśród dzieci.. usamodzielni w stylu mama nie będzie zawsze potrzebna do wszelakich zabaw..
A z drugiej żal mi dziecka i najprawdopodobniej nie wyrobimy finansowo :-(