A mi się coś popierdzieliło i dzisiaj szukałam Juleczki w "Mam dziecko" i nigdzie oczywiście nie znalazłam
A co do tego zatkanego ucha Majki to czekam na jutrzejszą wizytę z niecierpliwością i wtedy wszystkiego się dowiem, trzymajcie kciuki dziewczyny bo trochę się boję :---(
Trzymamy kciuki i czekamy na wieści
a mnie to tak rzucało bo na Wyspie robiłam dziennie licencjat po praktykach znalazłam pracę więc na magistyerkę poszłam na UMCS ale trafiłam na felerny rocznik .... przyjęto nas na jeden rok uwaga 1000 osób!! w żadnej auli się nie mieściliśmy ludzie siedzieli na schodach!!... paranoja więc się wkurzyłam i przeniosłam się na Mełgiwewską i tam uzyskałam magistra żałuję tylko bo pracę magistyerską zaczęłam już pisać u Kidyby ... a na Mełgiewskiej musiałam zmieniać temat ... i połowa pracy poszła na marne
misia2010 ja za ścianą sypialni mam imprezowych studentów!! w piątki, soboty mogą sobie szaleć o ile mi się o ścianę nie obijają ale raz w niedzielę zadzwoniłam na policję godzina 2:30 a tu basy na fula ... krzyki, śpiewy mała mi się budziła mąż do pracy no dobra nie ja tylkop mąż zadzwonił
ale od tamtej pory jakoś spokojniej po 22
taaak na górze też mam studentów nawet w ten weekend mnie obudzili wracali z jakiejś imprezy była 4 nad ranem a na klatce się niesie strasznie - zaczęli sobie śpiewać... a później chyba jakaś laska spadła ze schodów bo było słychać obcasy
nie ma jak studenckie życie
No to poznałaś kilka uczelninajważniejsze, że mgr jest jak to mówią....5 minut wstydu...a tytuł na całe życie;-):-):-):-)
No właśnie studenckie życie...wszystko rozumiem...młodzież musi się wyszaleć...kiedyś też było się studentem...ale mam wrażenie, że jednak byliśmy spokojniejsi
Nasze mieszkanie przez jakiś czas było wynajmowane studentom (póki tu nie zamieszkałam z mężem)...sąsiedzi bardzo się ucieszyli, że w końcu nie ma studentów (a w zasadzie studentek!!!) bo nie raz wzywali policję....co więcej, mimo że mieszkały tu dziewczyny aż trudno sobie wyobrazić jaki tu był syf kiedyś w przerwie świątecznej wpadliśmy do mieszkania...chciałam pokazać mężowi przyszłe mieszkanie....pomijam pełno butelek i jedzenia i okruchów na stołach (mimo że przerwa na Boże Narodzenie trwa około 2 tygodni), porozwalane ubrania...i w ogóle syf....sama nie jestem jakąś wielką pedantką...ale wyobraźcie sobie.....wchodzimy do jednego pokoju a tam klatka dla zwierząt otwarta....wszędzie pełno odchodów...na stole w kuchni, w łóżkach, na pościeli...a nadto nagle zza tv wygląda na mnie....szynszyla....zapewne te 2 tygodnie była zostawiona sama sobie.....no po prostu