reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Czy są tu jakieś mamy z Lublina?

fogia specjalnie dla Ciebie na poprawę humorku : YouTube - Najbardziej wyluzowany pies świata
Nie smutaj, że Twój M. wyjeżdża, mi też jest ciągle smutno, że jestem sama w obcym mieście, że nikogo nie znam, że póki co nie pracuję, i wiele wiele smutków...ale cieszę się , ze wy jesteście, jest jakoś tak lepiej na serduchu:)
3 mam kciuki za Twoją poprawę humorku...

Madzienka
jeśli brak pomysłu na prezent na 18 stkę, to może nie ma co na siłę wymyślać i lepiej dać pieniążki....zalezy też jaka kwotą dysponujesz...wiem że teraz bardzo popularne jest PSP....ale nie wiesz czy on lubi gry i czy czasem tego nie ma...ja bym dała pieniążki i jakaś super kartkę kupiłą:)
 
reklama
Witajcie
jestem padnięta ta pogoda mnie wykańcza
Maltanka Nikoś nie jest grzeczniejszy ale jak poszedł spać o 19 tak śpi do tej pory i to bez kąpieli ale jest tak cho...ie zimno ze jest mi go szkoda a żel na ząbki nie pomaga.
Maltanka oby depresja szybko minęła i znowu było w porządku, i szkoda ze macie takie przygody z samochodem
Anutanet witaj z powrotem, szybko zleciało ale najważniejsze ze Wam sie podobało
Sienio fajnie ze Julcia sie aklimatyzuje w przedszkolu
Marz brawa dla Mateuszka ze dzielność i dla mamy za wytrwałość
Mandziula oby ta nocka było przespana i nie dawaj sie chandrze
Madzienka świetne zdjęcie Juleczki i udanego wypadu na basen
Madziara trzymam kciuki za Julka i jutrzejszy pierwszy dzień w przedszkolu
Fogia zawsze tak jest ze jak już myślimy ze te wszystkie sprawy mamy za sobą znajdą sie osoby które nam krwi napsują najważniejsze ze już jesteś w domu i trochę Cię to wszystko omija
Talia wieże ze tracisz cierpliwość ale może rzeczywiście spróbuj tego co proponują dziewczyny i tulaski dla Ciebie na skołatane nerwy pamiętaj ze masz cudowną córeczkę
Misia ja sie boje wybrać do okulisty, a gdzie byłaś fajne są promocje
Sunday jak samopoczucie dzisiaj i jak w pracy dają maluszki żyć
Martyna ja też uwielbiam Kraków i jak wyjeżdżam z niego to już tęsknie, a co aktywności to rzeczywiście to co proponuje Ci Karlita jest fajne i szkoła rodzenie przy szpitalu też fajna rzecz trochę człowieka uspakaja przed wielkim finałem
Ciekawe co tam u Justyny czy już jest po i tuli swoje maleństwo
 
nie ja mam poodkręcane kaloryfery żeby się nie zapowietrzyły i nie grzeją:no:

to zdjęcie Julci jest boskie

hehe pewnie by chciał, i nie tylko on:-p ale najpierw chciałabym jednak mieć pracę:sorry2::-(

krzesełko 80 zł kosztowało:tak:



my mamy też to pierwsze:tak:

misia my mamy jeszcze coś takiego: FISHER PRICE AKTYWNY STOLICZEK , KRAKÓW (1203524555) - Aukcje internetowe Allegro

super ten stoliczek jest, kupiliśmy to na święta w tamtym roku i robi też furorę, ale to to trzeba na allegro szukać, albo po promocji w marketach bo w dziecięcych prawie 400 kosztuje:szok:

martyna a z której częsci lublina jesteś?

dobra teraz już na prawdę zmykam

to krzesełko też ekstra....będziemy się za takimi rzeczami rozglądać w komisach i jak będą to już wiem, że warto brać:tak::tak:

mandziula wierzę, że może dopaść dołek jesienny....ale trzymaj się, ja sobie poprawiam humor gorącą czekoladą z bita śmietaną:) hihi

karlita dzięki za porady....wybiorę się chyba na te zajęcia aktywne 9 miesięcy...

oj a z tą czekoladą i centymetrami to daj spokój...to nic złego..a jaki daje odlot i przyjemność:)

Ja tu gadu gadu na forum a mój M gra w Play station...no duży chłopczyk..hehe:)

Miłego wieczorku...oj no i czekam na termin spotkania z niecierpliwością...

heheh......nie ma jak "duzy" mężyczna:-D:-D:-D

Hej girls
miałam dziś fatalny dzień. Ciągle wychodzą jakieś nowe newsy co do tego cyrku w pracy, które przechodziłam niedawno. Dziś też dowiedziałam się paru szczególików na ten temat od życzliwych osób. Powiem szczerze, że mam już szczerze dosyć tego wszystkiego, jedyne co czuję do tych ludzi to obrzydzenie.

Poza tym mój M. wyjeżdża jutro do Hiszpanii na całe 2 tygodnie. Jest mi smutno, źle i chce mi się ryczeć. :frown::frown::frown:


no poprawę humoru ;-)


niestety nie. Niby ten weekend już dawno sobie zaklepywał jako wolny, a wyszło jak wyszło. :-:)-(


mój brat dostał od nas aparat fotograficzny, ale mój jest rodzony więc chciałam się troszkę szarpnąć z kasą na ten cel.


tulaski, nie dołuj się, szkoda nerwów na "koleżanki" z pracy:tak::tak::tak:ciesz się wolnymi chwilami z rodziną....a rozłąka z mężem szybko minie:tak::tak:
Witajcie
jestem padnięta ta pogoda mnie wykańcza
Maltanka Nikoś nie jest grzeczniejszy ale jak poszedł spać o 19 tak śpi do tej pory i to bez kąpieli ale jest tak cho...ie zimno ze jest mi go szkoda a żel na ząbki nie pomaga.
Maltanka oby depresja szybko minęła i znowu było w porządku, i szkoda ze macie takie przygody z samochodem
Anutanet witaj z powrotem, szybko zleciało ale najważniejsze ze Wam sie podobało
Sienio fajnie ze Julcia sie aklimatyzuje w przedszkolu
Marz brawa dla Mateuszka ze dzielność i dla mamy za wytrwałość
Mandziula oby ta nocka było przespana i nie dawaj sie chandrze
Madzienka świetne zdjęcie Juleczki i udanego wypadu na basen
Madziara trzymam kciuki za Julka i jutrzejszy pierwszy dzień w przedszkolu
Fogia zawsze tak jest ze jak już myślimy ze te wszystkie sprawy mamy za sobą znajdą sie osoby które nam krwi napsują najważniejsze ze już jesteś w domu i trochę Cię to wszystko omija
Talia wieże ze tracisz cierpliwość ale może rzeczywiście spróbuj tego co proponują dziewczyny i tulaski dla Ciebie na skołatane nerwy pamiętaj ze masz cudowną córeczkę
Misia ja sie boje wybrać do okulisty, a gdzie byłaś fajne są promocje
Sunday jak samopoczucie dzisiaj i jak w pracy dają maluszki żyć
Martyna ja też uwielbiam Kraków i jak wyjeżdżam z niego to już tęsknie, a co aktywności to rzeczywiście to co proponuje Ci Karlita jest fajne i szkoła rodzenie przy szpitalu też fajna rzecz trochę człowieka uspakaja przed wielkim finałem
Ciekawe co tam u Justyny czy już jest po i tuli swoje maleństwo

mnie też codziennie teraz boli głowa i tylko czekam na zmianę pogody:tak::tak:
z okulistą też zwlekałam, ale oczy zaczęły się szybko męczyć, więc nie było wyboru:sorry2:byłam w Okular Canada w Leclercu....nawet nie wiedziałam, że jest promocja, więc się miło zdziwiłam:-D:-D:-D:-D
 
fogia ojejj...no to szkoda,że nie będzie go na Twoich urodzinkach....buu...
Ale myślę, że bliscy, przyjaciele...i my LEJDIS z forum nie pozwolimy Ci smutać tego dnia:)

hehe piesek jest najlepszy....debeściak!!

Życzę Ci spokojnej nocy...
 
heheh......nie ma jak "duzy" mężyczna:-D:-D:-D

taaak....ale już nic na to poradzić nie mogę, jest dobrym i kochanym mężulkiem więc jak nie nadwyręża mojej cierpliwości to nie czepiam się:)

Na ból głowy i jesienna handrę po raz kolejny polecam - gorąca czekoladę i jutro na tvp2 Dziennik Bridget Jones:)

Teraz to juz naprawdę kończe

Scisskam Was moccno!!

Do jutra...
 
to krzesełko też ekstra....będziemy się za takimi rzeczami rozglądać w komisach i jak będą to już wiem, że warto brać:tak::tak:

Misia często promocje sa w hipermarketach a przed świętami będzie tego mnóstwo...

nie ja mam poodkręcane kaloryfery żeby się nie zapowietrzyły i nie grzeją:no:

to zdjęcie Julci jest boskie

hehe pewnie by chciał, i nie tylko on:-p ale najpierw chciałabym jednak mieć pracę:sorry2::-(

krzesełko 80 zł kosztowało:tak:



my mamy też to pierwsze:tak:

Może jutro zaczną grzać:tak::tak:
Dzięki za miłe słówka o fotce...
to Aluśka tak uchwyciła Julę...dzieki Kochana:-)
Super cena za krzesełko

Bardzo mi tęskno za Krakowem, ale zdecydowaliśmy, że musimy być w Lublinie, mój M ma tu swoją firme, z mi łatwiej było zostawić pracę i się przeprowadzić...ale przyznaję, że z przyjemnością jeżdżę do Krakowa...mam tam siostrę i znajomych...

Dziewczyny a propos basenu to ja znalazłam kiedyś te zajęcia:


BOBO SWIM - program

A mogę zapytać jaka firmę???

A co do zajęć na basenie to my jesteśmy na bieżąco...w Bobo swim brak miejsc od miesięcy:blink::blink::blink:ale znamy jeszcze kilka innych szkółek więc po narodzinach cos pomożemy:-D:-D:-D

Fogia kiedy ten wielki dzień???bo coś nie moge namierzyć Cię na watku imieninowo-urodzinowym...
Ściskam Cie mocno i już nie myśl o tych babsztylach:crazy:

No właśnie ciekawe jak Justyna...czy już tuli dzidziusia???

Madziarka trzymamy kciukaski za pierwszy dzień w przedszkolu Juleczka...zadzwonię jak wstaniemy

Ja też zmykam

DOBRANOC!!!!!
 
Ostatnia edycja:
Coś dla naszych kochanych ciężaróweczek....
Pamiętnik z brzucha cz. 1

Ale jestem padnięty! Gdybym wiedział, że ten wyścig tak mnie wykończy, to pewnie w ogóle bym nie startował. Jednak rozpędziłem się, no i proszę – wygrałem! Podobno w tej konkurencji zwycięzca bierze wszystko. Taka plotka poszła wśród kolegów plemników. Szczerze mówiąc, na razie jestem trochę rozczarowany: nic się nie dzieje! Rozsiadłem się więc wygodnie i czekam.

1. miesiąc
Spotkanie z komórką
Było tak: tata przez całe popołudnie stał przy kuchni i pichcił. Chińszczyzna to jego danie popisowe. Mama zapaliła świece, żeby zrobić nastrój. Wypili trochę wina. Potem puścili sobie fajną muzyczkę. A później to już niestety nie wiem, co było, bo musiałem walczyć o „swój kawałek podłogi”. Zrobiło się strasznie ciasno. Co sekundę dokwaterowywali nam trzy tysiące nowych plemników. Normalnie nie było czym oddychać! Na dodatek każdy się wiercił. To się musiało źle skończyć. W pewnym momencie atmosfera stała się tak gorąca, że nie mogliśmy już tego wytrzymać. Nie pamiętam, kto krzyknął „naprzód!”. Nagle wszyscy wystrzeliliśmy jak z procy z zawrotną prędkością. Pierwsze chwile to była dosłownie walka na śmierć i życie.
Peleton przyśpieszył. Najsłabsi nie wytrzymywali tempa. Na ostatniej prostej z 400 milionów zostało nas już tylko kilka tysięcy, a i tak większość była wyczerpana. I właśnie wtedy ją ujrzałem: gigantyczną kulę o średnicy 0,2 milimetra. Komórka jajowa. Piękna. Nie miałem wątpliwości – przede mną meta. Nie było łatwo się do niej dostać. Resztką sił odpaliłem swoją enzymatyczną piłę łańcuchową, rozciąłem otoczkę i wcisnąłem się do środka. Ha! Wszyscy próbowali, a udało się tylko mnie. Drugiego miejsca nie przyznano. Po drodze zgubiłem gdzieś ogonek, ale co tam. Coś mi mówi, że warto... Musiałem pokonać prawie półmetrowe, zwinięte nasieniowody. Potem jeszcze cewka moczowa, a dalej... Kochani, dalej to był już inny świat. Pochwa, macica i w końcu jajowody. Lecieliśmy wszyscy na złamanie karku. Choć może to złe określenie, bo właściwie trzeba było piąć się w górę.

2. miesiąc
Jak samotna rybka
Narzekałem, że nic się nie dzieje? Przeciwnie, dzieje się aż za dużo. Przede wszystkim nie jestem już przystojnym plemniczkiem. Przypominam galaretkę. Chociaż nie, chyba raczej kijankę. Albo rybkę. Tak. Wyglądam jak mała rybka. Dzisiaj, bo jutro mogę przypominać coś całkiem innego. Wszystko zmienia się z sekundy na sekundę. Rosnę jak na drożdżach. Wyrosły mi ramionka i nóżki z takimi śmiesznymi paluszkami. Po bokach głowy mam dwie ciemne plamki i dwie niewielkie dziurki. Myślę, że to będą po prostu oczy i uszy.
Nie chwaląc się, mam też kilka osiągnięć. Otóż, udało mi się odczepić od ściany macicy i znowu mogę się poruszać. Wprawdzie nie tak szybko jak we wczesnej młodości, ale i tak jest nieźle. Próbuję też otwierać buzię (choć na razie nie mogę powiedzieć, że jestem w tym mistrzem).
Za to wczoraj dokonałem wiekopomnego odkrycia: mam już serduszko! Malutkie jak ziarenko maku, ale pulsuje jak oszalałe. Prawdziwa rewolucja dzieje się w środku mojego ciała. Skórka jest cienka jak pergamin, więc wszystko widać jak na dłoni. Mam już kręgosłup i żebra grubości włosa. Rosną płuca, wątroba, nerki, mózg. Wszystko naraz. Przyznam się wam, że to strasznie męczące. Najgorsze jest to, że odwalam tu taką robotę i nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Zresztą, wcale nie jestem pewien, czy ktoś w ogóle wie o moim istnieniu. Halo! Jestem tu!

3. miesiąc
Ujawniam się
Mama już wie. Postarałem się o to. Jakich metod użyłem? Wykorzystałem cały wachlarz możliwości: mdłości, huśtawkę nastrojów, senność, wrażliwość na zapachy, obrzmienie piersi, zachcianki, trądzik... W końcu cel uświęca środki, prawda? OK, może rzeczywiście trochę przesadziłem, ale trzeba było dziewczynę przywołać do porządku. W końcu będzie moją matką. Musi o siebie zadbać.
Moja strategia, choć kontrowersyjna, już przyniosła pierwsze efekty. Mama rzuciła palenie i zaczęła więcej odpoczywać. Przestała też wysiadywać po nocach przed komputerem. Ulżyło mi. Godzinami byłem ściśnięty jak sardynka. Na dodatek te okropne dżinsy. Nie znoszę ich!

Co z tego, że mama rozepnie jeden guzik? Kobieto! Ja mam już prawie sześć centymetrów i potrzebuję przestrzeni. W końcu zaczynam przypominać człowieka. Mam wszystko, co trzeba. Nawet powieki i paznokcie. Tylko głowa ciągle jest jakaś nieproporcjonalnie duża. Za to twarz – poezja. Wyraźna szczęka, podbródek i całkiem fajna górna warga. Nosa jeszcze nie ma, ale są już dziurki. Podsumowując: niezły ze mnie przystojniak. Mama jeszcze o tym nie wie, ale wam już mogę zdradzić tę tajemnicę: jestem chłopcem. Właśnie wyrosły mi jądra i malutki penis (co jak co, ale ten to na pewno jeszcze urośnie). Spodziewałem się tego. Z moją wybujałą ambicją i wielkimi wymaganiami chyba nie nadawałbym się na dziewczynkę.

4. miesiąc
Ćwiczę i robię się mądrzejszy
Powoli oswajam się z sytuacją. Nie mogę narzekać. Mam tu ciepło i cicho. Miejsca sporo, więc spaceruję, ile mogę. Jedyny minus to niewiele atrakcji. Z nudów zacząłem ssać palec. Drobiazg, a cieszy. Od czasu do czasu łyknę sobie też trochę tego płynu, w którym pływam. Słodki. Nie jest to może pitna czekolada, ale i tak smaczny. A więc piję, siusiam... i tak to się kręci.
Cały pokryłem się śmiesznym meszkiem. Mam już brwi i pierwsze cienkie włoski na głowie. A jak za długo kopię, to zaczynam się pocić. Dziwna sprawa, co nie? Przerzucam się wtedy na spokojne ćwiczenia oddechowe. Człowiek nigdy nie wie, co może mu się kiedyś w życiu przydać. A propos ćwiczeń. Nauczyłem się już wydymać policzki i marszczyć czoło. Szkoda, że nie mogę spojrzeć w lustro. Czuję, że w robieniu min jestem absolutnie bezkonkurencyjny – mam taki śmieszny zadarty nosek.
Martwi mnie tylko, że staję się coraz bardziej wrażliwy. Wystarczy najlżejsze muśnięcie pępowiny, a już cały staję na baczność. Takie przygody zakłócają mi drzemkę, a dopiero co odkryłem jej uroki. Domyślam się, skąd ta nadwrażliwość. Co minutę w mózgu tworzy mi się aż 250 tysięcy nowych komórek nerwowych. Coraz wyraźniej dociera do mnie, jak bardzo jestem unikalny. Jedyny na świecie. Mam już nawet linie papilarne. Tylko czy komuś w ogóle potrzebne są moje odciski palców?




 
I ciąg dalszy......
Pamiętnik z brzucha cz. 2

5. miesiąc
Potrzebuję czułości
W końcu udało mi się nawiązać kontakt z mamą! Hurra! Już powoli zaczynałem wątpić, że to w ogóle możliwe. Kopałem, kopałem i nic. A któregoś dnia źle wyliczyłem zakręt i z całym impetem moich 30 dekagramów uderzyłem w ścianę macicy. Mama aż podskoczyła. Poklepała delikatnie w to miejsce. Odpuknąłem jej. A wtedy ona się rozpłakała. Kompletnie mnie zamurowało. Ach, te kobiety... Od tego momentu coś się jednak między nami zmieniło. Nareszcie zaczęła do mnie mówić. Nazywa mnie Robaczkiem albo Groszkiem. I często mnie głaszcze. A ja to po prostu uwielbiam!
Coraz lepiej się z mamą poznajemy. Najbardziej lubię, jak idzie na spacer. Tak mnie fajnie kołysze, że natychmiast zapadam w drzemkę. Fakt, nie zgrywamy się jeszcze zbyt dobrze. Kiedy ona czuwa, ja śpię. A kiedy się kładzie, ja się budzę i zaczynam dokazywać. Fikam koziołki i nasłu****ę.
Do tej pory słyszałem tylko same bulgotania z brzucha mamy. Teraz stopniowo zaczyna do mnie docierać coraz więcej dźwięków. Najmilszy jest głos mamy. Taki śpiewny i dźwięczny. Słów wprawdzie jeszcze nie rozumiem, ale potrafię już wyczuć, kiedy mówi do mnie, a kiedy do taty. Nie znoszę, jak się z nim kłóci. Oboje wtedy strasznie krzyczą, a hałas to dla mnie męka. Najchętniej gdzieś bym się schował, ale gdzie? Kulę się tylko w sobie i czekam, aż im przejdzie. Na szczęście zawsze się potem godzą. A jak się przytulają, to robi mi się tak błogo, jak w niebie. Wczoraj byliśmy wszyscy u bardzo miłego pana doktora. Coś mi się zdaje, że próbowali mnie podejrzeć.

6. miesiąc
Mieliśmy wypadek
Nie spodziewałem się takich przeżyć. Jakiś czas temu zacząłem obrastać w tłuszczyk. Ważyłem już prawie kilogram. Nauczyłem się robić nóżkami rowerek i pociągać za pępowinę. Czułem się pewnie i to chyba uśpiło moją czujność...

Mama wymyśliła malowanie pokoju „dla dzidziusia”. To się chyba nazywa syndrom wicia gniazda, czy jakoś tak. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pozwoliła się wykazać tacie. Ale ona osobiście musiała sprawdzić, czy wszystkie rogi są dobrze pomalowane. Weszła na drabinę, poślizgnęła się i spadła. A ja z nią. Nieźle mną huknęło. Na moment mnie zamroczyło. Potem zacząłem czuć się dziwnie. Było mi zimno i nie mogłem się poruszać.
Tata natychmiast zawiózł nas do szpitala. Po drodze złamał chyba wszystkie przepisy. Szkoda mi ich było. Mało nie oszaleli z rozpaczy. Na szczęście w porę trafiliśmy w fachowe ręce. Uff... Wszystko dobrze się skończyło. Teraz mama musi się oszczędzać. Chyba się nieźle przestraszyła, bo ciągle leżymy sobie na sofie i gadamy przez telefon. To znaczy ona gada, ja słucham. Tylko dzisiaj zrelacjonowała naszą przygodę dwanaście razy. Ostatecznie wolę jednak to niż sporty ekstremalne. I tak mam dużo roboty. Aha! Z nowości: już dwa razy dostałem czkawki.

7. miesiąc
Widziałem... światło
W końcu udało mi się otworzyć oczy. Wprawdzie widoki wokół mizerne (a na dodatek półmrok), ale mruganie bardzo mi się podoba. Przy okazji okazało się, że mam całkiem fajne rzęsy. Od czasu do czasu razi mnie silne światło.
Pewnie jest już lato, a mama zadowolona paraduje z brzuchem na wierzchu. Biedactwo, musi dźwigać niezłą „piłkę”. Obliczyłem, że ważę około 1300 gramów. Od czubka głowy do stóp mierzę mniej więcej 40 centymetrów. Trudno wyliczyć dokładnie, bo niestety nie mogę się wyprostować. O fikaniu koziołków muszę zapomnieć. Jedyny sport, jaki uprawiam w tej chwili, to przeciąganie się. Też przyjemne. A propos przyjemności. Uwielbiamy sobie z mamą dogadzać. Na szczęście przeszła jej już ochota na zdrową żywność. Te pestycydy z nowalijek były obrzydliwe! Teraz jemy w miarę normalnie, choć ciągle nie możemy się zgodzić w sprawie przypraw. Ja lubię łagodnie, a mama pikantnie. Dobrze przynajmniej, że porzuciła fast foody i alkohol. Po lampce wina kręciło mi się w głowie, czułem się jak na karuzeli.
Lubię ciepłą kąpiel i fajną muzykę. Nie, nie poważną. Mama też próbowała mnie namówić na Bacha i Mozarta. Nie wiedziałem, co jest grane: przecież zawsze słuchała rocka! Na szczęście długo nie wytrzymała. Teraz słuchamy dużo spokojnych, optymistycznych kawałków. Bywa, że nawet sobie tańczymy. Co to musi być za kobieta! Oddałbym kawałek pępowiny za to, żeby choć przez chwilę ją zobaczyć. Czasami mi się śni, że się do niej przytulam. I jest mi wtedy tak dobrze, tak cudownie...

8. miesiąc
Duży i śliczny
Co za ciasnota. Chyba się trochę zablokowałem. Przekręciłem się głową w dół, a teraz nie mogę się ruszyć ani w tę, ani w tę. Muszę wyglądać dość dziwnie. Ręce i nogi skrzyżowane, kolana pod brodą, a broda przyciśnięta do klatki piersiowej. Coraz mniej mi się to podoba.

Na dodatek ktoś cały czas do mnie puka. Proszę państwa! Ja wszystko rozumiem. Każdy chce dotknąć brzucha na szczęście. Ale co byście powiedzieli, gdyby ktoś wam cały czas tak walił w drzwi? Postanowiłem ignorować te zaczepki. Jak ktoś się dobija, udaję, że mnie nie ma. No, chyba że to mama albo tata. Ich puknięcia rozpoznaję od razu. Śmieszy mnie, jak tata łapie mnie za kolano i podekscytowany wykrzykuje: „Łokieć! Łokieć!”. Szczerze wam powiem, że jest już za co złapać. Zrobiłem się pulchny (codziennie dochodzi mi dodatkowe 10 gramów), a tu i tam pojawiły się nawet małe dołeczki. Skóra też coraz ładniejsza. Cud, nie dziecko.
Odzywa się we mnie taka dziwna tęsknota. Mam wrażenie, że coś mnie omija. Z czego mama się śmieje? Czego babcia nie może się doczekać? Dlaczego pan doktor próbował niedawno dotknąć mojej głowy?

9. miesiąc
Zaatakuję z główki!
Wkrótce wydarzy się coś wielkiego. Skąd to wiem? Nie mam pojęcia. Po prostu czuję i już. Wykorzystuję ostatnie centymetry wolnego miejsca. Jestem coraz większy (ważę jakieś trzy kilogramy, mierzę około 50 centymetrów) i myślę, że warunki, w jakich się muszę męczyć, to prawdziwy skandal.
Mama też chyba w nie najlepszej formie. Ostatnio głównie stęka. Też bym sobie postękał, ale nie umiem. Od kilku dni mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nic nowego mi nie wyrasta. Nic się nie powiększa. Łykam, siusiam, śpię. Chociaż... Zaraz, zaraz. Właśnie coś się ruszyło. Rany boskie! Woda mi ucieka! W czym teraz będę pływał? Mama chyba doceniła powagę sytuacji. Dzwoni po tatę: „Kochanie, rodzimy!”. Nie ma sprawy, ze mną jak z dzieckiem Możemy rodzić.
Wszystko wokół zaczyna falować. Coraz częściej i coraz mocniej. Domek mnie wypycha, a ja nawet nie mam się czego przytrzymać. Ej, tylko bez takich numerów proszę! Napiąłem się: walczyć czy uciekać? Oczywiście, że walczyć! Tylko jak?! Czym?! Zaatakuję z główki. Wezmę rozpęd i... aaaaaa!!!Jejku... Ale numer. Zdaje się, że właśnie przyszedłem na świat!





 
reklama
Do góry