Ja wracam do pracy od września ale jak mój synek miał 3 miesiące poszłam na studia. Akurat zajęcia rozpoczynały się tak dziwnie bo od kwietnia. Długo się wahałam, a pierwsze dni były dla mnie koszmarem. Moje myśli cały czas były przy Filipku. Teraz wiem, że mojemu synkowi nie dzieje się żadna krzywda pod moją nieobecność. Ja tęsknię za nim, a on pewnie za mną ale jak wracam do domu to jesteśmy tylko dla siebie. Cieszymy się sobą.
Od czasu jak mój mały szkrabek pojawił się na świecie moje życie nabrało sensu. Dzięki niemu nabrałam chęci na to aby się rozwijać, dbać o siebie, podejmować trudne decyzje. Gdzieś zniknął lęk przed zmianami i ryzykiem. Uwielbiam być z nim w domu, troszczyć się o niego w taki zwykły codzienny sposób. Ale wiem, że nie mogłabym tak żyć na dłuższą metę, że przyszedłby czas zmęczenia i zniechęcenia. A tak te wspólne chwile są dla nas świętem. Moim zdaniem nie jest ważna ilość spędzanego z dzieckiem czasu ale jakość.
My kobiety jesteśmy różne, jedne chcę być przy swoich dzieciach nieustannie inne chcę podejmować się pracy zawodowej i to jest piękne. Nie jest ważne jaką decyzję podejmujemy, przecież i tak dla każdej z nas dzieci są najważniejsze. Jestem pewna, że gdyby mama niepracująca musiała podjąć się pracy zawodowej dla dobra dziecka to by to zrobiła i odwrotnie.
Przesyłam wszystkim Mamusiom (tym nie pracującym zawodowo i pracującym) ciepłe fluidki. :-)