Dzięki dziewczyny. Jesteście w stanie bardziej mi pomóc niż własna rodzina. Juz sobie wszystko powoli zaczynałam układać. Myslałam nad imieniem, nad tym, że razem z Adaskiem w przyszłości moga mieć wspólny pokój, aż do dzisiejszego popołudnia. Własna matka totalnie mnie zdołowała. Przyszła dziś do mnie bo mały miał przedstawienie w przedszkolu z okazji dnia Babci i Dziadka, więc go przyprowadziła. Siedzimy sobie gadamy na neutralne tematy, aż wreszcie się zaczyna, że ona co dzien nad tym myśli... Szkoda że nam nie wyszło i czy w ogole probowałam planować płec bo ona czytała że dieta moze pomóc, odstęp, o testach owulacyjnych zaczęła gadać.Powiedziałam (jeszcze spokojnie), że ja to wszystko wiem. Ale jak powiedziała "G (mój maż) chyba też się nie cieszy?" to mnie krew zalała. Poryczałam się, wykrzyczałam jej że wcale nie pomaga tylko pogarsza sytuacje, także rozstałysmy się w niemiłej atmosferze. Nie spodziewałam się tego po własnej matce. Potem próbowała co prawda przepraszać że źle się wyraziła, ale ja odebrałam to jakbym wszystkich zawiodła bo oni oczekiwali wnuczki. Swoją droga mój G po tym jak się dowiedział ze jednak chłopak to tylko stwierdził, że to chyba nie tragedia. Ale nie przytulił, nie pocieszył choc wiedział, że czyłam się lekko rozczarowana. Także początki nie są łatwe szczególnie dla mojej rodziny co przekłada się na moje złe samopoczucie.
A Wam dziękuję za słowa wsparcia.