Hej :-)
Spróbuję Wam opisać mój poród,nie wiem czy dam radę bo Laura wisi na cycusiu ;-)
:-) jagienko trzymaj sie dzielnie z tym karmieniem ja sie sama smieje ze majac 39l przekarmilam w tych latach 5lat tyle ze ja to tak na zmiane karmilam 1 syna nie 2 tak 3 nie 4 najmlodszy to tak mi dal popalic z cycem ze przeszlam chyba traume doslownie wisial na nim:-(zadnej butelki smoka nic a nadmienie ze ja tylko karmie zjednej piersi tak mam i tyle
Trzymam się,trzymam,wiedziałam co mnie czeka,chłopców też karmiłam piersią i cały schemat się za każdym razem powtarzał...najpierw bolesność brodawek na które tylko jedna rada...smarować bephantenem,zacisnąć zęby i cierpliwie czekać,a parę dni powinno być lepiej

w następnej kolejności nawał pokarmu który odczuwam dosyć dotkliwie...normalnie mam miseczkę D...teraz E,F

cały czas z pieluchą pod stanikiem bo żadne wkładki nie wyrabiają
hejka
JAGIENKO waga ok, niepotzrebne były zmartwienia. A na zdjeciu wyglada na dużą, ale tak to jest z tymi zdjęciami
Jagienka laurusia na zdjeciu wyglada na wieksza niz jej waga urodzeniowa
czekam z niecierpliwoscia na relacje
W sumie to niedużo się pomylili a'propos jej wagi,na niedzielnym usg wyszła 3190,czyli margines błędy wynosił -150gr ;-)
Fakt,na zdjęciach wygląda na większą ale w rzeczywistości to pchełka taka że mój mąż na ręce tylko w rożku bierze
hej!!!
Dzis wstalam z nudnosciami
Mam tylko nadzieje,ze w tej ciazy nie bede wymiotywac
Ach...zapomnialam wspomniec,ze bylam wczoraj u lekarza.
Ale chyba za wczesnie,bo nie bylo jeszcze widac.
Mam przyjsc w czwartek;-)
Jej...Dido...GRATLUJĘ kochana!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przez to zamieszanie gdzieś mi uciekło a tu proszę-taka niespodzianka :-)
A więc jak wiecie,miałam się zgłosić we wtorek na ktg...dzień wcześniej odszedł mi czop śluzowy i po mału zaczynałam mieć,może nie tyle skurcze co coraz bardziej dokuczliwe bóle jak na @,myślałam że to za mało więc spodziewałam się że mnie odeślą do domu.
Na miejscu położna podłączyła mnie do ktg,zapis trwał prawie godzinę ale zapisały się tylko 2 skurcze,takie do 70 %,przyszedł lekarz,obejrzał zapis i jak tylko się dowiedział o czopie,stwierdził "O,to musi być i rozwarcie"...No i było-4cm
powiedział że nie puści mnie do domu bo to niebezpieczne,grozi zakażeniem,infekcją i przy pęknięciu pęcherza-wypadnięciem pępowiny...
"Proponuję dzisiaj urodzić"-usłyszałam...no to sobie myślę...OXYTOCYNA

no ale co zrobić...jak trzeba...
Lewatywy nie miałam bo mnie przeczyściło samo rano,założono wenflon,pobrano krew,potem papierkowa robota no i jak dojechał mój mąż,poszliśmy na salę porodową i tu pierwsza niespodzianka-sala rewelacja!!

Duża ale przytulna,z łazienką,wszystkie sprzęty potrzebne żeby zaopatrzyć malucha zaraz po porodzie,wielkie,wygodne łóżko,no i liny,worki i inne cuda pomagające rodzącej w
II fazie porodu.
Pod kroplówkę podłączyli mnie parę minut po 10.00,przez ok pół godziny było ok,potem skurcze były już dokuczliwe,o 11.00-rozwarcie na 5cm, położna odpięła mnie i kazała iść pod prysznic,usiąść na specjalnym stołeczku i polewać ciepłym prysznicem brzuch od pasa w dół żeby główka zaczęła schodzić i szyjka puściła,tam spędziłam następne pół godziny po czym wróciłam na łóżko,skurcze się rozkręcały...położna co jakiś czas przychodziła sprawdzać postęp,skurcze były często ale za krótkie,obiecała mi znieczulenie (ale nie zzo) ale jeśli skurcze będą dłuższe tak do 12.30,wcześniej podjęły z lekarką decyzję o przebiciu pęcherza...kiedy tylko wszytsko przygotowały-pękł sam i była właśnie 12.30..od tego momentu zaczęły się tak masakryczne skurcze że myslałam że im tam odlecę,jeden wielki skurcz,bez chwili wytchnienia...jego siłę zrekompensował mi jedynie czas bo w ciągu 15minut zrobiło się pełne rozwarcie,nie było po co dawać znieczulenia,tylko usłyszałam komendę-RODZIMY!!
Zleciało sie chyba z 10 osób,położna pomagała mi radzić sobie z bólem bo byłam ledwo przytomna,rzadziła jak oddychać,krzyczała żeby przywołać mnie do rzeczywistości,parę parć i o godzinie 12.52 niunia była na świecie :-):-) ten pierwszy krzyk-balsam dla serca,uszu i każdej obolałej tkanki mojego ciała

Chcieli mi ją położyć na piersi ale pępowina była za krótka i najpierw musieli ją zaopatrzyc po czym dostałam moja królewne,spojrzałyśmy sobie w oczy i od razu przyssała sie do piersi z takim błogim spojrzeniem

Nie nacinali mnie,dzieki fantastycznej położnej mam założone jedynie 2 szwy.
I to by było na tyle ;-) następnego dnia odczułam zakwasy w rękach i nogach,jakbym przebiegła maraton ;-) ale warto było,byłabym gotowa przejść przez to jeszcze nie raz-nagroda jest tak cudowna :-)
Mąż mi sie przyznał że nigdy się tak o mnie nie bał,w pewnym momencie,jak myślalam że stracę przytomność mówił że byłam cała sina,jakby uszła ze mnie cała krew....
No i przyznał wreszcie rację że żaden mężczyzna nie przeżyłby porodu
Mam nadzieję że nie wystraszyłąm naszych ciężaróweczek,w sumie poza natężeniem bólu w ostatnich minutach to poród przebiegł błyskawicznie :-)
Aneczka pisała mi sms-a że dzidzi się nie pokazało,nie było widać czy tp chłopczyk czy dziewczynka ale zaraz do niej napiszę czy wsio ok.