reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czy można i jak zaplanować płec dziecka?? chłopiec/dziewczynka?:)

No nareszcie mam troche czasu wolnego!!! :-)

kochane nie smućcie się prosze:-(wiem że mi łatwo mówic że jak sie ma to we własnej skórze to jest inaczej...ale nie wolno sie poddawać bo jak załamiecie rece to tym bardziej bedziecie smutne a wtedy fasolki brak:-(trzeba się cieszyć ze staranek i mysleć że się uda jeśli nie teraz nie za 2 miesiace ...to nic bo ważne że wkońcu sie uda I TAK TRZEBA MYŚLEĆ TAK WIEC UŚMIECHY NA TWARZACH I STARAĆ SIĘ Z UŚMIECHEM A BOCIEK PRZYNIESIE WAM FASOLECZKI :tak:
Patrysiu dziękuje Ci :-) zdrówka dla synka życzę :tak:p.s. śliczny masz avatarek :-)


Dziewczynki witajcie :-)
Od wczoraj popołudnie jesteśmy w domku :-) Nie wiem kiedy uda mi się nadrobic i w ogóle przeczytać co napisałyście, DZIĘKUJĘ wszystkim za trzymanie kciuków za nas i za pamięć, jesteście Kochane!
Sebuś własnie śpi, więc na chwilkę wpadłam, dopiero organizujemy życie w domu na nowo, a ja uczę się karmienia i tego co oznacza jaki płacz. Sebulek jest kochany, cudny po prostu nasz Okruszek. Od teraz słowo "mama" nabiera dla mnie innego znaczenia..
Pozdrawiam absolutnie wszystkie Kochane Forumowiczki z BB. Będę się odzywać! Buziaki
Kasiu i Sebusiu witajcie w domku!!! :-) Organizujcie się i cieszcie się sobą a w wolnej chwili zaglądaj do nas :tak: wklej jakieś nowe foteczki Sebusia!!! :-)
życzę Wam duzo zdrówka!!! :tak:
Buziaczki

19.gif

Co za dzień.....Kotka mi zdechła!
do dupy z tym wszystkim, nic nie wychodzi i jeszcze do tego moja Kropeczka.... :-(
Znikam na jakiś czas.

Kinia tak bardzo mi przykro Zobacz załącznik 182090Zobacz załącznik 182090Zobacz załącznik 182090 główka do góry! jutro będzie lepszy dzień! i nie znikaj na długo... :-(

chcialam zdjecia wstawic ale m dzis aarat zabral wieczorkiem cos wstawiemmm...Maja bardzo cieszyla sie jak brat do domku przyjechal ale teraz jest juz zazdrosna:-(i bardzo placze czuje sie odzucona chodz ja jej nie pozwalam sie tak czuc bo prosze ja aby mi pomagala np podala poeliszke,smoczka,mleczko zrobic,buzke wytrzec...mam nadzieje ze niedlugo jej to minie...ja nadal obolala cieli mnie chodz nikt sie o zgode nie pytal:-(porod Paula Wam opisala...
Gosiu ja nie opisywałam porodu bo nic od Ciebie nie dostałam :no: tylko smsa o tym ze urodziłaś a potem że już wychodzicie...szkoda że Maja jest zazdrosna ale to zrozumiałe, miała mame i tate tylko dla siebie a teraz musi sie dzielić z bratem, musi minąć trochę czasu i Maja przyzwyczai się do nowej sytuacji a tymczasem musiscie jej okazywac maksimum czułości i miłosci :tak:
Gosiu poród widzę miałaś szybki ale napewno bolesny bo jednak ponad 4 kg to sporo a Ty taka drobinka ;-) ale dzielna babeczka z Ciebie!! :tak: a Kacperek biedaczek że go te kolki męczą...może faktycznie zmienić mu mleczko :tak: zyczę aby jak najszybciej mu przeszły!!! Buzia dla Was! :-)

kiedy moge juz z nim na dwor wyjsc jak myslcie??
Gosiu ja jak Kacperka urodziłam w grudniu to na pierwszy spacer wyszliśmy na początku stycznia, wcześniej było werandowanie :tak: ale myślę że jak będzie ciepło to za 2 tygodnie śmiało możecie iść :tak:
 
Ostatnia edycja:
reklama
U mnie było tak:
W piątek zostałam przyjęta na patologię, tak jak wiecie, leżałam na sali 9cio osobowej (!), nic mi nie robili tylko ktg, na którym wychodziłt skurcze ale jeszcze słabe, chociaż mnie bolało..W sobotę miałam mieć test okcytocynowy, ale się rozmyślili bo na porodówce nie było dla mnie miejsca w razie czego. Test przełożono na niedzielę ale oczywiście tez nie zrobili. W końcu ordynator zadecydował że w poniedziałek zakładają mi cewnik. Jednak w niedzielę badała mnie jeszcze główna Pani profesor i tak mi szyjkę odgięła w środku i zrobiła masaż, że aż mi się ciemno zrobiło przed oczami :eek: I po tym się zaczęło..coraz mocniejsze skurcze. Do wieczora już nie mogłam leżec ani siedzieć więc chodziła w kółko po korytarzu i zapisywałam co ile minut. Były co 5. O 12 się nade mną położne zlitowały i wysłały na porodówkę. tam dostałam jakiś zastrzyk głupiego jasia który miał mi powiększyć rozwarcie bo było tylko na 3 palce. Spałam na łóżku porodowym czekając aż zacznie działać, a Mąż na fotelu obok łózka spał razem ze mną. Ale rano koło 7 rozwarcie było bez zmian i tylko położne się zmieniły, skurcze natomiast wyraźna nasiliły się, ale były zbyt krótkie wiec za mało efektywne. Przejeła mnie jakaś stara małpa położna, która cały czas pchała mi paluchy do środka i próbowała rozwarcie zrobić, aż jej uwagę zwrócili że może szyjka pęknąć. A ja wyłam w bólu jak ona to robiła, nogi mi się trzęsły, kurczyłam się, płakałam, wszystko. Byłam cały czas pod ktg. Mąż wczesniej pojechał do odmu przespać się 2 godziny bo powiedzieli nam że przy takiej akcji to jeszcze do wieczora będę rodzić. Na szczęście zadzwoniłam szybko do niego jak już nie wytrzymywałam i szybko wrócił. Koło 10 zaczęłam mówić lekarzom że ja nie dam rady, że chcę cesarkę, wijąc się z bólu. Skurcze na maksa, a rozwarcie dalej na 4... Podłączyli mnie pod oksytocynę, najpirw 2 jednostki, ale Małemu zaczęło tętno skakać, więc zmiejszyli na 1, ale rozwarcie nic sie nie posuwało, a ja po tej oksytocynie już nie kontrolowałam siebie, płaczu, bólu. Położna zaczęła się na mnie wydzierać, zaczęła mi robić łaskę że w ogóle mi tu pomaga :wściekła/y: Podali mi więc 4 jednostki oksy żeby na maksa mnie rozkecić, ja wiję się z bólu na łózku, a tętno Małego zaczęło znowu wariować, zlecieli się lekarze, główna Pani profesor, patrzą na mnie, na ktg, w tym czasie M przyjechał, trzymał mnie za rękę kochany, a lekarze do mnie - za chwilę będzie miała Pani cięcie. Dziecko jest zagrożone zamartwicą, jeśli będziemy kontynuowali poród może być niedobrze. Dali mi do ręki długopis, podpis szybko, za 5 min miał być anastezjolog. Okazało się że Mały nie chciał się dobrze wstawić do kanału rodnego, bo główką przciskał pępowinę do ściany macicy, przez co zabierał sobie tlen i tętno zaczęło skakać. Doczłapałam do sali operacyjnej, nogi zalane krwią, studenci się patrzą, ale było mi już wszystko jedno, szybko na stół, znieczulenie w kręgosłup, nogi zaczęły drętwieć...Zaraz zaczęto mnie ciać, czułam jak wyciągali Małego - baaardzo dziwne uczucie! :sorry: Lekarz zapytał - żywy? I za chwilę usłyszałam krzyk, popiskiwanie naszego brzdąca, i słowa tych którzy go wyjęli - "Ładny, duży chłopiec" :-) Przystawili mi go do Pyszczka, ja w masce tlenowej, zaczęłam płakać i płakać i dziękowac wszystkim po kolei....anastezjologowi, itd. Nasz Okruszek był już z nami :-)
Nie zapomnę tego dnia, tej chwili do końca mojego życia ...:tak:
 
Ostatnia edycja:
Pyszczku podziwiam ja to bym tą położną z nerów kopnęła:wściekła/y:taka juz jestem, albo by jej sie tak oberwało, ze szok podziwiam za spokoj, ze jej nic nie wytknęłas, ale wredna baba dobrze, ze wszystko skonczyło się pomyślnie.
 
Pyszczek- poryczałąm sie czytając o Twoim porodzie!!!!
Nie wiedzialam ze tak mozna cierpiec!!!!!! Sczerze to mi napedzilas stracha...ale musze myslec pozytywnie....ja pierwsego synka raczej urodzilam ksiązkowo...ale kazdy poród jest innny i nigdy nic nie wiadomo...Boze nie wiedzialam ze moga tak dlugo trzymac cierpiącą kobietę!!!!!
Ale dobrze ze juz wszystko ok...dojdziesz do siebie...a Sebulek niech zdrowo rośnie!!!!!
 
U mnie było tak:
W piątek zostałam przyjęta na patologię, tak jak wiecie, leżałam na sali 9cio osobowej (!), nic mi nie robili tylko ktg, na którym wychodziłt skurcze ale jeszcze słabe, chociaż mnie bolało..W sobotę miałam mieć test okcytocynowy, ale się rozmyślili bo na porodówce nie było dla mnie miejsca w razie czego. Test przełożono na niedzielę ale oczywiście tez nie zrobili. W końcu ordynator zadecydował że w poniedziałek zakładają mi cewnik. Jednak w niedzielę badała mnie jeszcze główna Pani profesor i tak mi szyjkę odgięła w środku i zrobiła masaż, że aż mi się ciemno zrobiło przed oczami :eek: I po tym się zaczęło..coraz mocniejsze skurcze. Do wieczora już nie mogłam leżec ani siedzieć więc chodziła w kółko po korytarzu i zapisywałam co ile minut. Były co 5. O 12 się nade mną położne zlitowały i wysłały na porodówkę. tam dostałam jakiś zastrzyk głupiego jasia który miał mi powiększyć rozwarcie bo było tylko na 3 palce. Spałam na łóżku porodowym czekając aż zacznie działać, a Mąż na fotelu obok łózka spał razem ze mną. Ale rano koło 7 rozwarcie było bez zmian i tylko położne się zmieniły, skurcze natomiast wyraźna nasiliły się, ale były zbyt krótkie wiec za mało efektywne. Przejeła mnie jakaś stara małpa położna, która cały czas pchała mi paluchy do środka i próbowała rozwarcie zrobić, aż jej uwagę zwrócili że może szyjka pęknąć. A ja wyłam w bólu jak ona to robiła, nogi mi się trzęsły, kurczyłam się, płakałam, wszystko. Byłam cały czas pod ktg. Mąż wczesniej pojechał do odmu przespać się 2 godziny bo powiedzieli nam że przy takiej akcji to jeszcze do wieczora będę rodzić. Na szczęście zadzwoniłam szybko do niego jak już nie wytrzymywałam i szybko wrócił. Koło 10 zaczęłam mówić lekarzom że ja nie dam rady, że chcę cesarkę, wijąc się z bólu. Skurcze na maksa, a rozwarcie dalej na 4... Podłączyli mnie pod oksytocynę, najpirw 2 jednostki, ale Małemu zaczęło tętno skakać, więc zmiejszyli na 1, ale rozwarcie nic sie nie posuwało, a ja po tej oksytocynie już nie kontrolowałam siebie, płaczu, bólu. Położna zaczęła się na mnie wydzierać, zaczęła mi robić łaskę że w ogóle mi tu pomaga :wściekła/y: Podali mi więc 4 jednostki oksy żeby na maksa mnie rozkecić, ja wiję się z bólu na łózku, a tętno Małego zaczęło znowu wariować, zlecieli się lekarze, główna Pani profesor, patrzą na mnie, na ktg, w tym czasie M przyjechał, trzymał mnie za rękę kochany, a lekarze do mnie - za chwilę będzie miała Pani cięcie. Dziecko jest zagrożone zamartwicą, jeśli będziemy kontynuowali poród może być niedobrze. Dali mi do ręki długopis, podpis szybko, za 5 min miał być anastezjolog. Okazało się że Mały nie chciał się dobrze wstawić do kanału rodnego, bo główką przciskał pępowinę do ściany macicy, przez co zabierał sobie tlen i tętno zaczęło skakać. Doczłapałam do sali operacyjnej, nogi zalane krwią, studenci się patrzą, ale było mi już wszystko jedno, szybko na stół, znieczulenie w kręgosłup, nogi zaczęły drętwieć...Zaraz zaczęto mnie ciać, czułam jak wyciągali Małego - baaardzo dziwne uczucie! :sorry: Lekarz zapytał - żywy? I za chwilę usłyszałam krzyk, popiskiwanie naszego brzdąca, i słowa tych którzy go wyjęli - "Ładny, duży chłopiec" :-) Przystawili mi go do Pyszczka, ja w masce tlenowej, zaczęłam płakać i płakać i dziękowac wszystkim po kolei....anastezjologowi, itd. Nasz Okruszek był już z nami :-)
Nie zapomnę tego dnia, tej chwili do końca mojego życia ...:tak:


Pyszczku ale się nacierpiałaś o rany :szok::szok::szok:
U mnie o cc zadecydowali lekarze, bardzo szybko.... mój mały był poplątany pępowiną pod pachami i za szyjkę i wisiał w powietrzu i nie mógł zejść w kanał... Ale ja rozwarcie miałam tylko skurczy brak... Dziwne uczucie jak dziecko wyciągają nie? Kołysali tobą na boki i lekarz kładł ci się na brzuch? A po chwili wrażenie że płuca ci opadły na żołądek i że możesz tak swobodnie oddychać? Jak małego wyciągnęli? uczucie 50 kilo mniej? :-):-):-) ja tak miałam... i żołądek mnie później bolał bo wszystko wracało na swoje miejsce....A ten pierwszy płacz ...nie do opisania uczucie... to ty mogłas sobie popłakać a ja nie,,,, bo byłam tak mocno uspokojona że chciałam plakać a łzy mi nie leciały:-D:-D:-D tylko banana miałam na buzi cały czas.... Gdy mnie sszywali to wydawało mi sie że to cala wieczoność... a M mówił że max 10 minut;-);-);-)
 
Patrysiu dziękuje Ci :-) zdrówka dla synka życzę :tak:p.s. śliczny masz avatarek :-)



dziekuje:-)
U mnie było tak:
W piątek zostałam przyjęta na patologię, tak jak wiecie, leżałam na sali 9cio osobowej (!), nic mi nie robili tylko ktg, na którym wychodziłt skurcze ale jeszcze słabe, chociaż mnie bolało..W sobotę miałam mieć test okcytocynowy, ale się rozmyślili bo na porodówce nie było dla mnie miejsca w razie czego. Test przełożono na niedzielę ale oczywiście tez nie zrobili. W końcu ordynator zadecydował że w poniedziałek zakładają mi cewnik. Jednak w niedzielę badała mnie jeszcze główna Pani profesor i tak mi szyjkę odgięła w środku i zrobiła masaż, że aż mi się ciemno zrobiło przed oczami :eek: I po tym się zaczęło..coraz mocniejsze skurcze. Do wieczora już nie mogłam leżec ani siedzieć więc chodziła w kółko po korytarzu i zapisywałam co ile minut. Były co 5. O 12 się nade mną położne zlitowały i wysłały na porodówkę. tam dostałam jakiś zastrzyk głupiego jasia który miał mi powiększyć rozwarcie bo było tylko na 3 palce. Spałam na łóżku porodowym czekając aż zacznie działać, a Mąż na fotelu obok łózka spał razem ze mną. Ale rano koło 7 rozwarcie było bez zmian i tylko położne się zmieniły, skurcze natomiast wyraźna nasiliły się, ale były zbyt krótkie wiec za mało efektywne. Przejeła mnie jakaś stara małpa położna, która cały czas pchała mi paluchy do środka i próbowała rozwarcie zrobić, aż jej uwagę zwrócili że może szyjka pęknąć. A ja wyłam w bólu jak ona to robiła, nogi mi się trzęsły, kurczyłam się, płakałam, wszystko. Byłam cały czas pod ktg. Mąż wczesniej pojechał do odmu przespać się 2 godziny bo powiedzieli nam że przy takiej akcji to jeszcze do wieczora będę rodzić. Na szczęście zadzwoniłam szybko do niego jak już nie wytrzymywałam i szybko wrócił. Koło 10 zaczęłam mówić lekarzom że ja nie dam rady, że chcę cesarkę, wijąc się z bólu. Skurcze na maksa, a rozwarcie dalej na 4... Podłączyli mnie pod oksytocynę, najpirw 2 jednostki, ale Małemu zaczęło tętno skakać, więc zmiejszyli na 1, ale rozwarcie nic sie nie posuwało, a ja po tej oksytocynie już nie kontrolowałam siebie, płaczu, bólu. Położna zaczęła się na...
bidulko:-(tyle sie nacierpiałaś a ta pinda brak słów zawsze ktoś się znajdzie taaaaki "mądry":wściekła/y:ale juz masz swoje szczęście przy sobie:tak:bardzo sie ciesze ze jest wszystko dobrze z Sebusiem:tak:
 
reklama
Do góry