reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czy można i jak zaplanować płec dziecka?? chłopiec/dziewczynka?:)

@Grabcia123 ,kochana odpoczywaj i dbaj o siebie. Wszystko musi być dobrze. Koniecznie pokaż swoją kropeczke,niech pięknie przedstawi się ciociom i wujkowi :D
A i mnie czarne chmury się zebrały. Dziś pogrzeb z bliskiej rodziny,a wczoraj kolega zginą w wypadku. Smutno:(
@kitqa wyrazy współczucia z powodu śmierci babci. Tak ciężko pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Często w takich momentach przewartościowujemy swoje życie które toczy się dalej. Zapewne już innym torem niż do tej pory,ale wciąż jesteśmy. Więc cieszmy się każdym dniem z najbliższymi. I pamiętajmy o tych którzy odeszli,nie tylko pierwszego listopada ale każdego dnia.
 
reklama
"Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny.

Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: „Kim jesteś?”. Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: „Ja…? Nazywają mnie Smutkiem”.

„Ach, Smutek!” – zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.

„Znasz mnie?” – zapytał Smutek niedowierzająco. „Oczywiście, przecież niejeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce”. „Tak sądzisz?” – zdziwił się Smutek – „To dlaczego nie uciekasz przede mną? Nie boisz się?”. „A dlaczego miałabym przed tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny”. „Ja… jestem smutny” – odpowiedział Smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego. „Smutny jesteś…” – powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. – „A co cię tak bardzo zasmuciło?”. Smutek westchnął głęboko.

Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. „Ach, wiesz…” – zaczął powoli i z namysłem – „najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przychodzę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy”. I znowu westchnął: „Wiesz, ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle tylko nie czuć mojej obecności”.

„Masz rację” – potwierdziła staruszka. – „Ja też często widuję takich ludzi”.

Smutek jeszcze bardziej się skurczył: „Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia”.

Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.

Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie: „Płacz, płacz, Smutku” – wyszeptała czule. – „Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy cię nie pokona”.

Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę: „Ale… ale kim ty właściwie jesteś?”.

„Ja?” – zapytała figlarnie staruszka, uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak tylko małe dziecko potrafi. – „JA JESTEM NADZIEJA!”.

(Autor anonimowy)"
Do tego tekstu wracam bardzo często:)
 
"Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny.

Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: „Kim jesteś?”. Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: „Ja…? Nazywają mnie Smutkiem”.

„Ach, Smutek!” – zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.

„Znasz mnie?” – zapytał Smutek niedowierzająco. „Oczywiście, przecież niejeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce”. „Tak sądzisz?” – zdziwił się Smutek – „To dlaczego nie uciekasz przede mną? Nie boisz się?”. „A dlaczego miałabym przed tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny”. „Ja… jestem smutny” – odpowiedział Smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego. „Smutny jesteś…” – powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. – „A co cię tak bardzo zasmuciło?”. Smutek westchnął głęboko.

Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. „Ach, wiesz…” – zaczął powoli i z namysłem – „najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przychodzę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy”. I znowu westchnął: „Wiesz, ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle tylko nie czuć mojej obecności”.

„Masz rację” – potwierdziła staruszka. – „Ja też często widuję takich ludzi”.

Smutek jeszcze bardziej się skurczył: „Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia”.

Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.

Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie: „Płacz, płacz, Smutku” – wyszeptała czule. – „Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy cię nie pokona”.

Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę: „Ale… ale kim ty właściwie jesteś?”.

„Ja?” – zapytała figlarnie staruszka, uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak tylko małe dziecko potrafi. – „JA JESTEM NADZIEJA!”.

(Autor anonimowy)"
Do tego tekstu wracam bardzo często:)
Nie Ty jedna :-).. .
 
Bo to jest poprostu genialne i takie... trafiajace w punkt.
Dziś gdy tyle smutku mam w sercu ta -Nadzieja jest dla mnie ratunkiem.
Moja Żona powiedziała to samo jakiś czas temu, kiedy wrzuciłem to dla Was moje Ciotki klotki ;-) ... Kiedy jej to czytałem, ledwo udało się utrzymać drżący podbrudek... Ż powiedziała tylko, że rozumie mnie. Tak, nadzieja jest kołem ratunkowym w trudnych chwilach
 
@kitqa wirtualnie przytulam, myślę ,że wiem co czujesz... :(mi też pękło jak umierała moja, trzymałam ją za rękę do końca :(i chociaż to już kilka lat,wydaje mi się jakby to było wczoraj i tęsknię starasznie...

@Grabcia123 szczesciaro jak tam kropeczka? Ja czekam na testowanie ,jeszcze kilka dni ,temp.w górze ;)
Taki mam wykresik ,oby tylko nie zaczęła spadać o_O
@martoosia04 to teraz trzymam kciuki ,może tym razem złapiesz owu i się uda:)
Ale ktoś mi może wytłumaczyć ,czemu jak zaczynaja paski ciemniec ,to dziewczyny z forum bdm testują co 3 h.zeby dokładnie ten najciemniejszy pasek wyłapać ?

Może one czekają aż z „medium” wyjdzie „high”
 
Martoosia04 dokładnie o to chodzi z tymi testam lh, dawno administratorka podkreśla ten fakt że chodzi o najciemniejszy test, bo dziewczyny kręcą z tymi testami. Poćwicz na nowo i teraz napewno sie uda!
Mis0890 po co kupować baby compa skoro są darmowe apki[emoji14] wybierasz która metodę stosujesz i 2000 w kieszeni [emoji1303]
Ale wiesz żebyscie mieli dokładne pomiary to twoja żona musi spać min 4h nie wstawać z łóżka przed dokonaniem pomiaru temperatury .. A przy małym dziecku jest praktycznie nie możliwe. Tak Przez dwa lata albo i czasem dłużej [emoji849] także jak dla mnie to jest największy minus.
Kotuuu jesteś pewiena że podałaś astrologowi bezbłędnie wasze godziny urodzenia?(co do minuty) I miejsca?

Wiecie co, wczoraj poraz kolejny pękło mi serce, zmarła moja babcia i nie mogę tego udźwignąć strasznie mi źle
Tak. Na 100 % prawidłowo:)
 
Moja Żona powiedziała to samo jakiś czas temu, kiedy wrzuciłem to dla Was moje Ciotki klotki ;-) ... Kiedy jej to czytałem, ledwo udało się utrzymać drżący podbrudek... Ż powiedziała tylko, że rozumie mnie. Tak, nadzieja jest kołem ratunkowym w trudnych chwilach
Kochaną masz tą swoją Żonę;)
I właśnie o to chodzi w związku. O wzajemne zrozumienie.
W pewnym momencie spotyka się dwójka obcych ludzi... Często ludzi z zupełnie innym poglądem na życie na świat i "coś" sprawia za od tej chwili chcemy już być z tą drugą osobą. Dzielić radości i smutki. Mimo różnic trwamy każdego dnia. I łapiemy się na tym że nie to jest najważniejsze co "ja" chcę tylko co będzie dobre dla tej drugiej osoby.
To nazywamy miłością;)
 
reklama
@mis0890 jakie wieści z pod Tater? Jak " rozmawiasz" z górami to co odpowiadają? ;)
Bardzo tu wieje halny, czasem jak go słyszę to tak jakby moje myśli tak szybko przelatywały :-) Tatry witam codziennie przez okno, jak już wspomniałem, raz je widać raz nie, ale są - tak jak te nasze marzenia. Skoro jednak pytasz - Kiedy patrzę na szczyty, one odpowiadają mi "przekaż wreszcie sobie i dziewczynom, że nawet najwyższy szczyt jest do zdobycia". Chyba nic nie przekręciłem... ;-)
 
Do góry