U mnie nie chodzi o bycie kura domowa, tylko brak znajomych i towarzystwa dla dziecka w czasie kiedy jestem z nim w domu. Od rana do 17 siedze w domu sama. Chodzi raczej o przyslowiowe otworzenie geby do kogos kto ma te same problemy co ja, co ma podobny dzien jak ja (jesli chodzi o mnie). Na glowe mozna dostac gadajac caly dzien z 2 latkiem. Moglabym w domu siedziec jeszcze ten caly rok, ale pod warunkiem zeby synek mogl spedzac z rowiesnikami przynajmniej 2 dni w tygodniu po 2-3 godziny. Przed wakacjami mialam kolezanke z ktora sie spotykalismy tak, chlopaki sie wyszalaly. My sobie pogadalysmy. A reszte tygodnia jakos zleciala szybko. Niestety maly jej poszedl do przedszkola, ona musiala wrocic do pracy. Uklad byl super, ona tez tak jak ja siedziala caly tydzien w domu. Maz jej wracal o 14 z pracy, jadl obiad i pedzil na kolejna robote. I okolo 19 wracal.kurde a mnie jednak dziwi co piszecie o tych kurach domowych, znajomych.. ja mimo że nie pracuję to mam inne zainteresowania, zajęcia poza dzieckiem, spotkania ze znajomymi też (niektórzy mają nienormowaną pracę, ale z innymi normalnie się spotykam po południu) i rozmowy jak najbardziej poza dzieckiem teżale to w sumie Was rozumiem, bo jakbym miała być tylko kurą domową ciągle z dzieckiem na głowie to też bym oszalała i rwała się do pracy..
Fakt sa znajomi, ale tez pracuja w godzinach do 16-18. Ja sie z nimi spotkamy popoludniu to szybkie spotkania bo czym pozniej to dzieciaki zaczynaja wariowac.