reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czy cieszy was macierzyństwo?

Zupełnie co innego gdy się ma jedno dziecko zupełnie gdy ma się kilkoro. Inaczej jak ma się zdrowe a jak ma się dziecko chore,z niepełnosprawnością. Inaczej samotna matka inaczej gdy jest sztab cioć wujków dziadków itd. Ważne też czy ma się kasę (wtedy można chociażby wynająć opiekunkę,wynająć kogoś do sprzątania,jechać na super wakacje mieć na lekarzy etc).Gdy miałam jedno dziecko które nie chorowało (miało opiekunkę) to była bajka w porównaniu z trójką z czego dwoje chodzi do żłobka tak więc jest non stop chore tak więc słabo spimy z mężem w nocy i moja praca zawodowa życie towarzyskie na tym bardzo cierpi. Tak więc wszystko zależy...

Mysle, ze to zależy od tego jak postrzegamy szczęście.
Czy szczęście to fakt, ze możemy pojechać na fajne wakacje? Czy np to ze możemy się przytulić razem na kanapie i poczytać książeczkę?
Liczba dzieci…hmmmm. Przecież to nie wyścig. Jak ktoś jest szczęśliwy z jednym to nie musi mieć trójki czy nawet dwójki. W kwestii liczby dzieci to w dużym stopniu ludzie są kowalami własnego losu.
Niepelnosprawnosc się zdarza i jest to smutne. Ale nie powinno byc druzgocące.
Co do pieniędzy, cóż. Raz są a raz ich nie ma.
Szczerze powiem, ze mnie nawet choroby dzieci nie doluja. Owszem, nie jest to miłe jak ktoś, kogo się kocha całym sobą cierpi ale jednocześnie w większości przypadków jest to etap przejściowy. W końcu dzieci przestają chorować.
Natura macierzyństwa jest skomplikowana i wymagajaca. Taka co to nie bierze zakładników. Ale przecież kobiety sobie z tym radziły od tysięcy lat. Teraz mamy tysiace ułatwień ale jakos mam wrazenie, ze poziom zadowolenia spada.
 
reklama
Mysle, ze to zależy od tego jak postrzegamy szczęście.
Czy szczęście to fakt, ze możemy pojechać na fajne wakacje? Czy np to ze możemy się przytulić razem na kanapie i poczytać książeczkę?
Liczba dzieci…hmmmm. Przecież to nie wyścig. Jak ktoś jest szczęśliwy z jednym to nie musi mieć trójki czy nawet dwójki. W kwestii liczby dzieci to w dużym stopniu ludzie są kowalami własnego losu.
Niepelnosprawnosc się zdarza i jest to smutne. Ale nie powinno byc druzgocące.
Co do pieniędzy, cóż. Raz są a raz ich nie ma.
Szczerze powiem, ze mnie nawet choroby dzieci nie doluja. Owszem, nie jest to miłe jak ktoś, kogo się kocha całym sobą cierpi ale jednocześnie w większości przypadków jest to etap przejściowy. W końcu dzieci przestają chorować.
Natura macierzyństwa jest skomplikowana i wymagajaca. Taka co to nie bierze zakładników. Ale przecież kobiety sobie z tym radziły od tysięcy lat. Teraz mamy tysiace ułatwień ale jakos mam wrazenie, ze poziom zadowolenia spada.
Myślę, że z tą ilością dzieci bardziej chodziło o ilość obowiązków. Po prostu przy jednym dziecku jest mniej obowiązków niż przy czwórce. Oczywiście dziecko dziecku nie równe i jak ktoś ma dwoje zdrowych, a ktoś jedno chore to też może ilość obowiązków wyglądać inaczej. Tak samo wiek dziecka. Łatwiej jest większość rzeczy ogarnąć będąc w domu na macierzyńskim, niż pracując na pełen etat. I owszem, mąż/partner wiele ułatwia. Ale też nie zawsze ta pomoc jest możliwa np. ze względu na to, że on też gdzieś pracuje.

Wg mnie macierzyństwo współczesne jest gorsze niż to, za czasów naszych babć czy matek. Wymagania z kosmosu, którym ciężko sprostać.
 
Mysle, ze to zależy od tego jak postrzegamy szczęście.
Czy szczęście to fakt, ze możemy pojechać na fajne wakacje? Czy np to ze możemy się przytulić razem na kanapie i poczytać książeczkę?
Liczba dzieci…hmmmm. Przecież to nie wyścig. Jak ktoś jest szczęśliwy z jednym to nie musi mieć trójki czy nawet dwójki. W kwestii liczby dzieci to w dużym stopniu ludzie są kowalami własnego losu.
Niepelnosprawnosc się zdarza i jest to smutne. Ale nie powinno byc druzgocące.
Co do pieniędzy, cóż. Raz są a raz ich nie ma.
Szczerze powiem, ze mnie nawet choroby dzieci nie doluja. Owszem, nie jest to miłe jak ktoś, kogo się kocha całym sobą cierpi ale jednocześnie w większości przypadków jest to etap przejściowy. W końcu dzieci przestają chorować.
Natura macierzyństwa jest skomplikowana i wymagajaca. Taka co to nie bierze zakładników. Ale przecież kobiety sobie z tym radziły od tysięcy lat. Teraz mamy tysiace ułatwień ale jakos mam wrazenie, ze poziom zadowolenia spada.
Ta wiadomo ale fajnie pojechać na wakacje gdzie masz animatorkę czy opiekunkę która Ci pomoże i sama możesz odpocząć? Lubię również siedzenie z książki ale nie mam kiedy,chyba tylko w nocy...Wyścig? Bardziej miałam na myśli że mi było łatwiej z jednym dzieckiem...że z trójką to właśnie potrójne zmęczenie. Etap przejściowy tak,kobiety od tysięcy lat tak,ale rzeczywistość rzeczywistością. Poza tym,pisałam o sobie. Nie oczekuje,że patrzysz na sprawy tak samo jak ja.Ja Cię choroby nie dołują,jeśli nie ulegasz emocjom tak jak może ja,no to chyba tylko lepiej dla Ciebie?
 
Nawet nie rozumiem Waszej dyskusji. Najważniejsze, żeby być szczęśliwą kobietą i matką. Nie istnieje ,,matka,, idealna ani złote rady na cudowne macierzyństwo. Każda z nas wybiera drogę, która jest jej bliższa sercu. Ja pracowałam, trenowałam, sprzątałam , gotowałam , woziłam dzieci na zajęcia dodatkowe i terapię i często pytano mnie jak ja to wszystko ogarniam …niby nie da się wszystkiego robić wtedy dobrze ale ja tak nie uważam. Oczywiście nie ma u mnie tzw życia towarzyskiego ponieważ dobrowolnie z tego zrezygnowałam ale są ludzie, dla których jest to ważne i ja to szanuję.
Szanuję matki pracujące jak i te, które dbają o ognisko domowe. Bądźcie szczęśliwe 😊

Mam podobne odczucia, że mimo wszystko w pewnym momencie trzeba z czegoś zrezygnować. U mnie podobnie - padło na życie towarzyskie ;-) Co oczywiście nie oznacza, że wogóle z nikim się nie spotykamy, ale zostało to mocno ograniczone.

Co do małych dzieci (do 1r.ż.) to będąc na macierzyńskim da się wszystko ogarnąć. Ale jak przychodzi moment powrotu do pracy na 8h + dojazdy ok. 1h, to już należy wszystko planować. Do tego dochodzą zajęcia dodatkowe dla dzieci, wożenie odbieranie ze żłobka/przedszkola/szkoły. Naprawdę jeśli ktoś jest w stanie ogarnąć wszystko, co powyżej + pranie, rasowanie, sprzątanie, zakupy, odrabianie lekcji potem trening i własna pasja to szacunek. Wg mnie doba jest za krótka.

@Kasieńka_28 Przeraża mnie to, co piszesz o własnym mężu. Ja bym chyba nie potrafiła żyć z kimś komu nie ufam 😢
 
Ja jestem w 25 tc, więc dopiero przekonam się, co to znaczy macierzyństwo, ale czuję, że już teraz w jakimś stopniu jest mi ciężko... Prowadzę firmę i bardzo lubię swoją pracę, ale jestem cały czas przemęczona, bo jednak próbuję utrzymać przychody na dotychczasowym poziomie, a jednocześnie jest cały temat wyprawki, szkoła rodzenia, wizyty u lekarzy, wieczne czytanie i uczenie się "obsługi" dziecka, bo chciałabym na start wiedzieć jak najwięcej.
Termin mam na czerwiec, a od sierpnia planuję powrót do pracy przynajmniej tak na 70%. Będziemy się z mężem wymieniać opieką nad synkiem, bo on też ma swoją firmę, więc z tym nie będzie problemu, ale psychicznie jest to dla mnie obciążające... Bo bardzo chciałabym mieć ten rok normalnego macierzyńskiego i poświęcić się tylko wychowywaniu dziecka. Mogłabym też sprzątać i gotować obiadki i nie czułabym się z tym źle. Nie mogę jednak zawiesić działania firmy na rok, bo nie po to ją wcześniej rozwijałam, żeby teraz wszystko stanęło w miejscu. W dodatku macierzyńskiego dostałabym zawrotne 300 zł z groszami, ale będę miała wyrównane do kosiniakowego, bo tyle dostają bezrobotne :/ Tak to niestety jest na własnej działalności.
Mąż oczywiście będzie w stanie nas utrzymać, ale mnie nie interesuje takie życie - chcę, żebyśmy szybciej odkładali na wymarzony dom, chcę móc kupić sobie perfumy za 400 zł bez wyrzutów sumienia i zamawiać łososia w restauracji 😜 Więc podsumowując, siedzą we mnie takie 2 wilki: z jednej strony chcę być mamą na pełen etat, a z drugiej chcę się dalej rozwijać w pracy, bo pieniądze po prostu są dla mnie ważne.

No i swoją drogą uważam, że w słabych czasach żyjemy, bo mój mąż wcale mało nie zarabia, ale z jednej pensji stać nas na normalne życie bez szaleństw. Przy takim poziomie zarobków na drugie dziecko byśmy się nie zdecydowali 🤷‍♀️

Więc zgadzam się z tym, że jest taka społeczna, ale też wewnętrzna presja na to, że kobieta ma jednocześnie wychowywać dziecko, pracować na pełen etat, mieć zawsze czysto w domu i obiad na stole i to jest po prostu przykre.
 
No i swoją drogą uważam, że w słabych czasach żyjemy, bo mój mąż wcale mało nie zarabia, ale z jednej pensji stać nas na normalne życie bez szaleństw. Przy takim poziomie zarobków na drugie dziecko byśmy się nie zdecydowali
A to już zależy od człowieka, bo jeden przy zarobkach 10 tys, powie ze go nie stać na drugie dziecko, a ja bym mogla trójkę mieć 🤪
 
A to już zależy od człowieka, bo jeden przy zarobkach 10 tys, powie ze go nie stać na drugie dziecko, a ja bym mogla trójkę mieć 🤪
No tak, to prawda :D
Ja po prostu myślę o tym, że przy obecnych cenach nieruchomości musimy odkładać trochę więcej, jeśli chcemy wybudować swój dom, a jednak to jest dla nas mega ważne.
 
Mysle, ze to zależy od tego jak postrzegamy szczęście.
Czy szczęście to fakt, ze możemy pojechać na fajne wakacje? Czy np to ze możemy się przytulić razem na kanapie i poczytać książeczkę?
Liczba dzieci…hmmmm. Przecież to nie wyścig. Jak ktoś jest szczęśliwy z jednym to nie musi mieć trójki czy nawet dwójki. W kwestii liczby dzieci to w dużym stopniu ludzie są kowalami własnego losu.
Niepelnosprawnosc się zdarza i jest to smutne. Ale nie powinno byc druzgocące.
Co do pieniędzy, cóż. Raz są a raz ich nie ma.
Szczerze powiem, ze mnie nawet choroby dzieci nie doluja. Owszem, nie jest to miłe jak ktoś, kogo się kocha całym sobą cierpi ale jednocześnie w większości przypadków jest to etap przejściowy. W końcu dzieci przestają chorować.
Natura macierzyństwa jest skomplikowana i wymagajaca. Taka co to nie bierze zakładników. Ale przecież kobiety sobie z tym radziły od tysięcy lat. Teraz mamy tysiace ułatwień ale jakos mam wrazenie, ze poziom zadowolenia spada.

Ja wiem, że to sa skrajne przypadki ale bliźnięta czy ogólnie ciążę z wieloraczkami to raczej mało kto sobie sam świadomie wybiera 😉
 
Wg mnie macierzyństwo współczesne jest gorsze niż to, za czasów naszych babć czy matek. Wymagania z kosmosu, którym ciężko sprostać.

Z tym się definitywnie zgodze.
Kobiety tez kiedyś pracowały, to nie jest tak, ze nagle je olśniło i się wszystkie rzuciły robić karierę. Pracowały, zadania domowę zabierały więcej czasu bo nie było, zmywarek, kuchenek mikrofalowych i innych gadżetów. Dzieci miały i jakos sobie radziły.
A dzisiaj….szok horror.

Ta wiadomo ale fajnie pojechać na wakacje gdzie masz animatorkę czy opiekunkę która Ci pomoże i sama możesz odpocząć? Lubię również siedzenie z książki ale nie mam kiedy,chyba tylko w nocy...Wyścig? Bardziej miałam na myśli że mi było łatwiej z jednym dzieckiem...że z trójką to właśnie potrójne zmęczenie. Etap przejściowy tak,kobiety od tysięcy lat tak,ale rzeczywistość rzeczywistością. Poza tym,pisałam o sobie. Nie oczekuje,że patrzysz na sprawy tak samo jak ja.Ja Cię choroby nie dołują,jeśli nie ulegasz emocjom tak jak może ja,no to chyba tylko lepiej dla Ciebie?

Wiesz co, mam dwójkę małych dzieci i przez myśl mi nie przeszło, żeby jechać na wakacje i brać ze sobą opiekunkę. Jadę na wakacje, bo cieszy mnie radość moich dzieci kiedy zwiedzają nowe miejsce. Cieszy mnie ich ekscytacja lasem, jeziorem czy plaża. Nie meczy mnie fakt, ze chcą coś zobaczyć i gdzieś pójść.
Gdyby mi ktoś dał opiekunkę to bym nie wzięła, bo to ja chce dzielić z dziećmi radość z wakacji a nie siedzieć na nudnej plazy sama z drinkiem w łapce.
Dla mnie to jest szczescie w macierzynstwie. Radość dzieci z rzeczy, które dla dorosłych są już dobrze znane.
Jak pisałam o siedzeniu z ksiazka miałam na myśli z książka dla dziecka i dzieckiem. A nie o swojej książce. Ktora z nas się nad takimi rzeczami zatrzymuje? Która z nas świadomie przeżywa te chwile? A nie czytając książkę dziecku ale myślami będąc już przy nastepnej robocie albo przy planie na następny dzień.
Pomalu dochodzę do wniosku, ze szczęście jest w jakiejś części wyborem.
 
reklama
Do góry