Podpisuje się pod tym rękami i nogami... Ja karmie piersią już drugie dziecko. Poza ciężkim początkiem (budowa moich piersi, rozmiar, korzystaliśmy z cdl) to nigdy ( i nie zrozumcie mnie źle bo kocham moje dzieci nad życie) z piersi nie zrobiłam smoczka. Czy to synek, czy teraz córeczka, od urodzenia byli karmieni na żądanie ale nie co kilka minut (zwłaszcza, że widziałam, że dziecko się najada podczas jednej sesji karmienia). Wydaje mi się, że wiele kobiet popełnia błąd taki, że gdy tylko dzieciątko zapłacze one od razu wyciągają cyca i w ten sposób robią z niego smoczka. Może miesięczny bobas nie kojarzy ale 3miesieczny, juz tak...
Zawsze powtarzam, że kp rozpocząć od wizyty u cdl. Jelsi upewni nas, że karmienie jest efektywne, nie ma sensu przystawiać dziecka z każdym jego westchnieciem czy próba płaczu. Pierś to nie smoczek. Dziecko potrzebuje naszej miłości, ciepła, naszej obecności, zarówno mamy, jak i taty, a takowa okazuje się nie poprzez pozwalanie wisieć na piersi 24/7.
Ja sobie kp bardzo chwale (choć należę do tej grupy mam, które nie odczuwają motylków w brzuchu, nie czuje się wyjątkowa i nie uważam, że mam głębsze relacje z dzieckiem bo kp). Od początku do kp podchodziłam zadaniowo, chce i mogę wykarmić dzieci więc to robię. Wykarmić! Nie uspokajać cyckiem. Jeśli plakali, tulilismy z mężem na przemian, nosiliśmy, puszczali szumy, cicha muzyczkę, proponowali smoczek. I jak jestem za karmieniem piersią ( ale nie laktoterrorystka, bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko a każda kocha namjocniej jak potrafi, bez względu na sposób karmienia), tak jestem przeciwna takiemu trzymaniu dozecka non stop na cycu bo według mnie, same sobie robimy tym krzywdę.