reklama
Wisieńka
Fanka BB :)
Natis dobrze,że pokoik Lenki juz na ukończeniu, zawsze to jedno zmartwienie z głowy a swoją drogą to , że facetów musi zawsze przycisnąc ostateczność..
Mikoto, Kingusia niestety jak już tu kiedyś pisałam nie mam w okolicy nikogo takiego bo niestety wszyscy pracują a większość moich kolezanek ma małe dzieci, moje przyjaciółki wielodzietne z brzdącami mniejszymi od Mili i pracujące, trudno więc aby zaopiekowały się Milą dłuzej niż kilka godzin a jakbym poszła do szpitala co pewnie skończyłoby się tak jakbym pojechała na IP, to taka pomoc jest potrzebna. Maciek był na wycieczce ze szkoły, jest już w domu. Bardzo dużo mi pomaga ale przeciez ma swoje LO a rok szkolny się kończy i nie może teraz nie chodzić, a po za tym to jednak 18 letni chłopak i dziecko zarazem więc na pewno nie poradziłby sobie z Milą, gotowaniem, zakupami itp. Teściowa moja aktualnie zajmuje się swoją matką bo się rozchorowała a zresztą ona chyba nie jest chętna do pomocy, tak wynika z jej gadania. Teść pracuje i nie umie dzieckiem się zająć. Mój ojciec z 94 letnim dziadkiem i tez nie dobra niania z niego a moja mama nie żyje. Siostra jest nauczycielką, urlopu nie ma , może załatwić sobie dzień czy 2 ale nie więcej, no i przecież też ma rodzinę. Ja po prostu muszę dotrwać do terminu w domu, bo jakby mnie teraz połozyli do końca ciązy to nie wiem co byśmy zrobili, nawet nie chcę o tym myśleć. Niestety życie nie rozpieszcza i wali mnie po głowie jak tylko ma okazję.
I szczerze wam powiem, ze jak słyszę w koło, ze dam radę bo kto jak nie ja(podsumowanie mojego walącego mnie młotem po głowie zycia) to mnie szlak trafia. Ja naprawdę myślałam, ze i w końcu dla mnie zaświeciło słońce i będzie mi trochę lżej...Niestety znowu zostaję sama ze wszystkimi kłopotami, dobrze, ze tym razem chociaż nie na zawsze.
Sory dziewczyny, ze ja tak smęcę ale raz , że sytuacja mnie dobija a dwa, że hormony pewnie też robią swoje
Mikoto, Kingusia niestety jak już tu kiedyś pisałam nie mam w okolicy nikogo takiego bo niestety wszyscy pracują a większość moich kolezanek ma małe dzieci, moje przyjaciółki wielodzietne z brzdącami mniejszymi od Mili i pracujące, trudno więc aby zaopiekowały się Milą dłuzej niż kilka godzin a jakbym poszła do szpitala co pewnie skończyłoby się tak jakbym pojechała na IP, to taka pomoc jest potrzebna. Maciek był na wycieczce ze szkoły, jest już w domu. Bardzo dużo mi pomaga ale przeciez ma swoje LO a rok szkolny się kończy i nie może teraz nie chodzić, a po za tym to jednak 18 letni chłopak i dziecko zarazem więc na pewno nie poradziłby sobie z Milą, gotowaniem, zakupami itp. Teściowa moja aktualnie zajmuje się swoją matką bo się rozchorowała a zresztą ona chyba nie jest chętna do pomocy, tak wynika z jej gadania. Teść pracuje i nie umie dzieckiem się zająć. Mój ojciec z 94 letnim dziadkiem i tez nie dobra niania z niego a moja mama nie żyje. Siostra jest nauczycielką, urlopu nie ma , może załatwić sobie dzień czy 2 ale nie więcej, no i przecież też ma rodzinę. Ja po prostu muszę dotrwać do terminu w domu, bo jakby mnie teraz połozyli do końca ciązy to nie wiem co byśmy zrobili, nawet nie chcę o tym myśleć. Niestety życie nie rozpieszcza i wali mnie po głowie jak tylko ma okazję.
I szczerze wam powiem, ze jak słyszę w koło, ze dam radę bo kto jak nie ja(podsumowanie mojego walącego mnie młotem po głowie zycia) to mnie szlak trafia. Ja naprawdę myślałam, ze i w końcu dla mnie zaświeciło słońce i będzie mi trochę lżej...Niestety znowu zostaję sama ze wszystkimi kłopotami, dobrze, ze tym razem chociaż nie na zawsze.
Sory dziewczyny, ze ja tak smęcę ale raz , że sytuacja mnie dobija a dwa, że hormony pewnie też robią swoje
asiulka918
mama Wojtusia-Lutówka2011
kingusia i ja cię nie zlinczuję, po co masz się zmuszać do czegoś czego nie chcesz, jeszcze w depreche jakąś wpadniesz, mleko modyfikowane też ma wiele zalet :-)
paulunia witaj z powrotem, dobrze że już cię wypuścili a historia tej dziewczyny to straszne....
natis cieszę się, że już lepiej , oby tak było do końca terminu
korba mi przy Wojtku leciało od początku 8m-ca a teraz nic, musiałabym ściskać żeby coś poleciało
ja właśnie wróciłam od znajomych z grila, brzuch mnie boli od godz,11, mały się wierci jak nie wiem, ale za tydzień wizyta więc się dowiem czy wszystko nadal ok :-) narazie nie jest tak źle
zmęczona jestem, dobranoc dziewczyny ;-)
paulunia witaj z powrotem, dobrze że już cię wypuścili a historia tej dziewczyny to straszne....
natis cieszę się, że już lepiej , oby tak było do końca terminu
korba mi przy Wojtku leciało od początku 8m-ca a teraz nic, musiałabym ściskać żeby coś poleciało
ja właśnie wróciłam od znajomych z grila, brzuch mnie boli od godz,11, mały się wierci jak nie wiem, ale za tydzień wizyta więc się dowiem czy wszystko nadal ok :-) narazie nie jest tak źle
zmęczona jestem, dobranoc dziewczyny ;-)
mama wikusi2010
Fanka BB :)
Wisieńka kochana przykro mi że masz tak ciężką sytuację. Życzę Ci dotrwania do bezpiecznego terminu.
Asiulka może weź nospe żeby brzusio przestał boleć.
Mała śpi, mąż w pracy jeszcze, Majka się wierci a mi się nudzi. Milej nocki i spokojnej,
Pali odezwij się co u Ciebie... bo wpis na FB nie był za ciekawy. Ma któraś nr do Palin?
Asiulka może weź nospe żeby brzusio przestał boleć.
Mała śpi, mąż w pracy jeszcze, Majka się wierci a mi się nudzi. Milej nocki i spokojnej,
Pali odezwij się co u Ciebie... bo wpis na FB nie był za ciekawy. Ma któraś nr do Palin?
aguska24mir
mama Pawełka :)
natisku jestes bardzo dzielna
moj synus spi a ja nie moge troche was podczytuje
dobrej nocki zycze
ja młodego do rok cycem karmiłam jak bedzie mi teraz dane to tez bede a jak nie to mm co do mleka na razie nic mi nie leci z młodym tez tak miłam dopiero pokarm dostałam po porodzie.
moj synus spi a ja nie moge troche was podczytuje
dobrej nocki zycze
ja młodego do rok cycem karmiłam jak bedzie mi teraz dane to tez bede a jak nie to mm co do mleka na razie nic mi nie leci z młodym tez tak miłam dopiero pokarm dostałam po porodzie.
Palindromea
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Listopad 2012
- Postów
- 4 644
Przepraszam, że dopiero piszę, ale cały dzień był na nogach i dopiero mam dostęp do lapka (a z telefonu nie mogę się zalogować na forum, żeby cokolwiek napisać).
Akcja SZPITAL: rano robiłam wyniki wątrobowe (miałam zrobić dopiero po miesiącu, przed wizytą, ale coś mnie podkusiło i zrobiłam teraz, po 2 tygodniach). Okazało się, że wynik jest jeszcze wyższy niż za pierwszym razem (mimo piguł). Jako, że jestem w Ostródzie - zadzwoniłam do swojej gin. A ta od razu powiedziała, że mam iść na oddział i nawet nie wybierać się do Giżycka, bo to nie ma sensu (skoro za niedługo znów będę tu jechać i tu zostaję rodzić). Miałam tylko znaleźć lekarza, który przeanalizuje wyniki i ewentualnie wypisze mi skierowanie na oddział (żeby nie było, że skoro ciąża jest prowadzona gdzie indziej, to do szpitala proszę tam). Dziś w poradni na NFZ mogłabym ewentualnie dostać się do pożal się Boże lekarza (Paulunia - jeszcze lepszy agent niż nasi), więc koleżanki dały mi namiar na takiego, co przyjmuje jutro (prywatny telefon i w ogóle). Aro stwierdził, że nawet rano się wybierzemy powtórzyć wynik i popołudniu do lekarza. Ale stwierdziłam, że przecież na oddziale musi jakiś lekarz mieć dyżur i pójdziemy do niego zapytać (przy okazji zobaczę salę porodową i wypytam co i jak z porodem). Tam lekarz bardzo sympatyczny wyjaśnił, że spokojnie z takim wynikiem mogę sobie zostać w domu, że puki wynik jest dwucyfrowy to nie jest tak źle (na oddziale właśnie leży dziewczyna, która ALAT ma 500 tych jakiś tam jednostek). Mam dalej przyjmować to co dostałam, mogę ewentualnie zamienić na Hepatil (ale oba specyfiki działają podobnie i są dobre) i kontrolować poziom ALAt i ASPAT (co tydzień zrobić badanie). Jeśli wzrośnie do trzycyfrówki, wtedy zaprasza na odział. Tak więc nie muszę się kłaść - i dobrze, bo teraz czeka mnie troszkę jeszcze roboty z przygotowaniami rzeczy do "przeprowadzki".
Być może jutro mimo wszystko wybierzemy się do tego tutejszego lekarza, ale już na spokojnie, żeby się tylko skonsultować. Aro się wściekł za te wyniki, zjechał mnie, że o siebie nie dbam i przejął panowanie nad moją dietą (mówię Wam - sadysta).
Butów nie kupiłam - bo akurat takich nie było. Ale spoko, jest w czym chodzić. Zajrzeliśmy dziś do komisów i chyba upatrzyliśmy sobie samochód (jeszcze Aro ma się wybrać z jakimś znajomym mechanikiem, żeby ocenił, bo dziwnie tanie autko). Po całym dniu załatwiania różnych spraw na koniec mieliśmy miłą niespodziankę.
Umówiliśmy się ze znajomymi, ale że ja nie mogłam w lokalu nic zjeść (według Ara nic się nie nadawało), więc spotkanie przenieśliśmy do nich. Wchodzimy do pokoju, a tam ... na stole leżą dwa malutkie buciki i test ciążowy - wyraźnie pozytywny... I tak staliśmy się pierwszymi, którzy się dowiedzieli, że powiększy im się rodzina! (dziś kumpela zrobiła test i bucikami "poinformowała" przyszłego Tatę ). Super, bo Tatuś już się nie mógł doczekać :-)
Ech, czas się położyć, bo Mikołaj już mnie goni do łóżka. Dobranoc Dziewczyny. Do dziś w późniejszych godzinach
Akcja SZPITAL: rano robiłam wyniki wątrobowe (miałam zrobić dopiero po miesiącu, przed wizytą, ale coś mnie podkusiło i zrobiłam teraz, po 2 tygodniach). Okazało się, że wynik jest jeszcze wyższy niż za pierwszym razem (mimo piguł). Jako, że jestem w Ostródzie - zadzwoniłam do swojej gin. A ta od razu powiedziała, że mam iść na oddział i nawet nie wybierać się do Giżycka, bo to nie ma sensu (skoro za niedługo znów będę tu jechać i tu zostaję rodzić). Miałam tylko znaleźć lekarza, który przeanalizuje wyniki i ewentualnie wypisze mi skierowanie na oddział (żeby nie było, że skoro ciąża jest prowadzona gdzie indziej, to do szpitala proszę tam). Dziś w poradni na NFZ mogłabym ewentualnie dostać się do pożal się Boże lekarza (Paulunia - jeszcze lepszy agent niż nasi), więc koleżanki dały mi namiar na takiego, co przyjmuje jutro (prywatny telefon i w ogóle). Aro stwierdził, że nawet rano się wybierzemy powtórzyć wynik i popołudniu do lekarza. Ale stwierdziłam, że przecież na oddziale musi jakiś lekarz mieć dyżur i pójdziemy do niego zapytać (przy okazji zobaczę salę porodową i wypytam co i jak z porodem). Tam lekarz bardzo sympatyczny wyjaśnił, że spokojnie z takim wynikiem mogę sobie zostać w domu, że puki wynik jest dwucyfrowy to nie jest tak źle (na oddziale właśnie leży dziewczyna, która ALAT ma 500 tych jakiś tam jednostek). Mam dalej przyjmować to co dostałam, mogę ewentualnie zamienić na Hepatil (ale oba specyfiki działają podobnie i są dobre) i kontrolować poziom ALAt i ASPAT (co tydzień zrobić badanie). Jeśli wzrośnie do trzycyfrówki, wtedy zaprasza na odział. Tak więc nie muszę się kłaść - i dobrze, bo teraz czeka mnie troszkę jeszcze roboty z przygotowaniami rzeczy do "przeprowadzki".
Być może jutro mimo wszystko wybierzemy się do tego tutejszego lekarza, ale już na spokojnie, żeby się tylko skonsultować. Aro się wściekł za te wyniki, zjechał mnie, że o siebie nie dbam i przejął panowanie nad moją dietą (mówię Wam - sadysta).
Butów nie kupiłam - bo akurat takich nie było. Ale spoko, jest w czym chodzić. Zajrzeliśmy dziś do komisów i chyba upatrzyliśmy sobie samochód (jeszcze Aro ma się wybrać z jakimś znajomym mechanikiem, żeby ocenił, bo dziwnie tanie autko). Po całym dniu załatwiania różnych spraw na koniec mieliśmy miłą niespodziankę.
Umówiliśmy się ze znajomymi, ale że ja nie mogłam w lokalu nic zjeść (według Ara nic się nie nadawało), więc spotkanie przenieśliśmy do nich. Wchodzimy do pokoju, a tam ... na stole leżą dwa malutkie buciki i test ciążowy - wyraźnie pozytywny... I tak staliśmy się pierwszymi, którzy się dowiedzieli, że powiększy im się rodzina! (dziś kumpela zrobiła test i bucikami "poinformowała" przyszłego Tatę ). Super, bo Tatuś już się nie mógł doczekać :-)
Ech, czas się położyć, bo Mikołaj już mnie goni do łóżka. Dobranoc Dziewczyny. Do dziś w późniejszych godzinach
DzikaBez
Fanka BB :)
Palin- dobrze że nie musisz leżeć, oby wyniki jak najdłużej były dobre
natis- podziwiam, jesteś bardzo silna, dziś wyniki tak? Wiem ile znaczą dobre współlokatorki z sali, ja miałam super babki więc pobyt minął szybko, oby Twoje towarzystwo tez się zmieniło
Dziewczyny wczoraj jak tu napisałam, musiałam wyjść na chwile na zewnątrz bo mój M. pojechał po leki do apteki, Ewa zapakowała mi sę w taki plastikowy rowerek do pchania więc wyszłam z nią kawałek. Może ze 100m. od domu (mamy prywatna drode, takie klepisko) facet w jeepie prawie w nas wjechał, zabrakło paru centymetrów.
Byłam tak zdenerwowana ze mąż chciał mnie do szpitala zawieść, dalej jak o tym myślę to mi się słabo robi.
Musze choć troszkę ogarnąć dom i torbę ze szpitala, czytam w necie o pessarach i wydaje mi się że powinno mi to pomóc, więc o poród przedwczesny się nie martwię.
natis- podziwiam, jesteś bardzo silna, dziś wyniki tak? Wiem ile znaczą dobre współlokatorki z sali, ja miałam super babki więc pobyt minął szybko, oby Twoje towarzystwo tez się zmieniło
Dziewczyny wczoraj jak tu napisałam, musiałam wyjść na chwile na zewnątrz bo mój M. pojechał po leki do apteki, Ewa zapakowała mi sę w taki plastikowy rowerek do pchania więc wyszłam z nią kawałek. Może ze 100m. od domu (mamy prywatna drode, takie klepisko) facet w jeepie prawie w nas wjechał, zabrakło paru centymetrów.
Byłam tak zdenerwowana ze mąż chciał mnie do szpitala zawieść, dalej jak o tym myślę to mi się słabo robi.
Musze choć troszkę ogarnąć dom i torbę ze szpitala, czytam w necie o pessarach i wydaje mi się że powinno mi to pomóc, więc o poród przedwczesny się nie martwię.
Witam się szybko i zmykam sprzątać)) wezmę przykład z Mikoto i coś zrobię z rana)))
Palin ufff dobrze, że nie dołączyłaś do szpitalnych!!!!
Dzika witaj !!!! dobrze, że nadal w dwupaku!!! Kochana z tego co pamiętam lekarz powiedział, że o spacerach i w ogóle nie ma mowy... wiem, że to trudne ale raczej powinnaś leżeć w domu, a nie wychodzić.... uważaj na siebie.
Paulunia Ciebie również witam po szpitalu))
Natis jak tam? nocka przespana?
Wisieńka kurde mam nadzieję, że nie będzie u Ciebie więcej niespodzianek... dobrze, że możesz na syna liczyć!
Co do pokarmu to ja nie zauważyłam, żeby cokolwiek mi już leciało. Chciałabym karmić na pewno przez pierwsze 6 miesięcy, tak może do roku... zobaczymy w praktyce bo to będzie pierwszy raz Ale rozumiem kobiety które wcale nie chcą karmić piersią, uważam że nie ma się co przejmować opinią innych. Karmienie dziecka dłużej niż 2 lata to już dla mnie trochę nie teges... a karmienie 8 lat...??? to już chore...
Palin ufff dobrze, że nie dołączyłaś do szpitalnych!!!!
Dzika witaj !!!! dobrze, że nadal w dwupaku!!! Kochana z tego co pamiętam lekarz powiedział, że o spacerach i w ogóle nie ma mowy... wiem, że to trudne ale raczej powinnaś leżeć w domu, a nie wychodzić.... uważaj na siebie.
Paulunia Ciebie również witam po szpitalu))
Natis jak tam? nocka przespana?
Wisieńka kurde mam nadzieję, że nie będzie u Ciebie więcej niespodzianek... dobrze, że możesz na syna liczyć!
Co do pokarmu to ja nie zauważyłam, żeby cokolwiek mi już leciało. Chciałabym karmić na pewno przez pierwsze 6 miesięcy, tak może do roku... zobaczymy w praktyce bo to będzie pierwszy raz Ale rozumiem kobiety które wcale nie chcą karmić piersią, uważam że nie ma się co przejmować opinią innych. Karmienie dziecka dłużej niż 2 lata to już dla mnie trochę nie teges... a karmienie 8 lat...??? to już chore...
reklama
Witam się porannie!
Dzisiaj u nas chłodniej, pochmurno i w ogóle jakos smutno na dworze
Nocka w sumie nawet udana, zasnęłam po 23, a wstałam o 7 - także nawet wyspana jestem. Natis, Kingusia- mam nadzieję, że pospałyście dzisiaj.
Wisieńka mogę sobie tylko wyobrazić jak trudną masz teraz sytuację. Inaczej w pojedynkę mieć na głowie tylko sprawy domowe, remontowe, zakupowe czy organizacyjne, a inaczej, kiedy ma się małe dziecko - nie ma co nawet porównywać. Dlatego też bądź dobrej myśli, że bezproblemowo doczekasz terminu porodu.
Natis jak się dzisiaj czujesz? Zjadłaś wczoraj coś bardziej treściwego niż biszkopty? Pokoik Lenki pewnie wygląda pięknie. A współlokatorkami się nie denerwuj, chociaż wiem, że łatwo powiedzieć.
asiulka to miałas fajny wieczór- grill ze znajomymi. My tez ostatnio byliśmy, ale pogoda za bardzo nie dopisała. Jak brzuszek dzisiaj?
Palindromea dobrze, że zrobiłaś te badania wcześniej i tak szybko zareagowałas, znalazłaś lekarza - teraz tzrymaj rękę na pulsie. Rzeczywiście odpuściłas sobie dietę, że wyniki tak skoczyły? A co restauracji Aro ma racje - ostatnio jak byliśmy, było zaledwie kilka dań, które nie były smażone (nie jem smażonego). Super, że znaleźliście autko - teraz tylko sprawdzić jego stan.
DzikaBez nie dziwię się, że tak się zdenerwowałaś! To mogło skończyć się tragicznie. Kochana, dobre nastawienie to podstawa!
Ja już po sniadanku. Ta pogoda nie nastraja mnie za bardzo, ale trzeba się ruszyć. Słonka za oknem Wam życzę!
Dzisiaj u nas chłodniej, pochmurno i w ogóle jakos smutno na dworze
Wisieńka mogę sobie tylko wyobrazić jak trudną masz teraz sytuację. Inaczej w pojedynkę mieć na głowie tylko sprawy domowe, remontowe, zakupowe czy organizacyjne, a inaczej, kiedy ma się małe dziecko - nie ma co nawet porównywać. Dlatego też bądź dobrej myśli, że bezproblemowo doczekasz terminu porodu.
Natis jak się dzisiaj czujesz? Zjadłaś wczoraj coś bardziej treściwego niż biszkopty? Pokoik Lenki pewnie wygląda pięknie. A współlokatorkami się nie denerwuj, chociaż wiem, że łatwo powiedzieć.
asiulka to miałas fajny wieczór- grill ze znajomymi. My tez ostatnio byliśmy, ale pogoda za bardzo nie dopisała. Jak brzuszek dzisiaj?
Palindromea dobrze, że zrobiłaś te badania wcześniej i tak szybko zareagowałas, znalazłaś lekarza - teraz tzrymaj rękę na pulsie. Rzeczywiście odpuściłas sobie dietę, że wyniki tak skoczyły? A co restauracji Aro ma racje - ostatnio jak byliśmy, było zaledwie kilka dań, które nie były smażone (nie jem smażonego). Super, że znaleźliście autko - teraz tylko sprawdzić jego stan.
DzikaBez nie dziwię się, że tak się zdenerwowałaś! To mogło skończyć się tragicznie. Kochana, dobre nastawienie to podstawa!
Ja już po sniadanku. Ta pogoda nie nastraja mnie za bardzo, ale trzeba się ruszyć. Słonka za oknem Wam życzę!
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 124
- Wyświetleń
- 9 tys
- Odpowiedzi
- 4
- Wyświetleń
- 831
- Odpowiedzi
- 20
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 11
- Wyświetleń
- 2 tys
Podziel się: