reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czerwiec 2013

Skoro o diecie mówimy to jeszcze pytanie mam. Jest jakaś dieta wspomagająca produkcję pokarmu? Nie myślę tu o herbatkach na laktację.
 
reklama
Jak urodziłam Tosię, to wszystkie ciocie kazały mi pic bawarkę. Karmiła krótko bo 1,5 miesiąca (skaza białkowa Tosi, moja dieta = wykończenie organizmu, duży spadek wagi i koniec pokarmy :( ) Nie jestem więc w stanie ocenić czy to działa.
 
Dmuchawiec, ja sie z Tobą w pełni zgadzam. Mam ciocie pediatre-alergologa starej daty. Ona jest przerażona podejściem młodych lekarzy do kwestii uczulen. Gdyby nie ona i jej zdrowe podejście to dieta bezbialkowa katowalabym sie od 1 mies życia Zuzi. Młoda lekarka stwierdziła u niej skaze bialkowa a ciocia na podstawie zdjęcia małej stwierdziła ze to skaza lojotokowa i minie, i minęło. A jakbym posłuchala to bym i sobie i dziecku krzywdę robiła. Jak Zu miała 6 mies pojechaliśmy do cioci na wieś, ta dawaj truskawki Zuzi, pomidory wszystko z ogródka. Ja przerażona a ona na to - jak uczyli to nie dasz, ale czemu zakładasz ze uczyli!? Nic Zuzi nie było..
 
Natis - możesz napisać z jakiego miasta jesteś.
Jeśli chodzi o karmienie ja na początku starałam trzymać się dietę, a jak Tomeczek był już starszy jadłam praktycznie wszystko (za wyjątkiem grochu, fasoli) tym bardziej, że przestałam karmić jak się dowiedziałam, że jestem w drugiej ciąży. Jeśli chodzi o truskawki to ponoć faktycznie uczulają. Ostrzegała mnie położna w szpitalu jak zobaczyła, że mąż po porodzie przyniósł mi serek truskawkowy (w którym zawartość truskawek była znikoma).
Marcysiowa - ja karmiąc syna piłam bardzo dużo kawy zbożowej. Dzięki temu pokarmu nie brakowało, choć był moment zanim zaczęłam ją pić, że będziemy musieli przejść na butelkę.
 
Ja mam dziś ciężki dzień, więc nie odpiszę każdej z osobna :-) Byłam w końcu u teściów i ogarnęłam rzeczy po Mateuszu - cóż myślałam, że jest ich więcej.. nie wiem, w czym on chodził jeśli chodzi o rozmiar 56-62.. ale jakoś sobie poradzę - częściej zahaczając o szmateks :-) Dziś w pepco kupiłam body bezrękawnik i skarpetki za magiczną kwotę 7,89 :-)

Przy okazji korzystając z pogody, poodkurzałam auto - kombi.. które odkurzacza nie widziało od września zeszłego roku :zawstydzona/y:

Po takim wysiłku, czyli przerzucaniu kartonów, schylaniu się i układaniu + odkurzaniu - czuję kręgosłup i mięsnie pośladek mnie bolą :-p Więc leżę teraz na kanapie i odpoczywam, bo po 17 idę na Kino Kobiet z przyjaciółką :-D Zasłużony relaks po ciężkim wysiłku :-D Po drodze zahaczę o sklep i kupię ariel odplamiacz, a jutro walczę z ciuszkami.

Miłego popołudnia :-D U mnie tylko popadało rano zanim wyszłam z domu, a potem było tak ciepło, że chodziłam w krótkim rękawku :-D Tak lubię :-D
 
DZIEWCZYNY - pewnie narażę się na krytykę, ale ja panicznie bałam się kolek i jak Natka się urodziła to narzuciłam sobie bardzo restrykcyjną dietę. Jadłam tylko białe gotowane mięso, warzywa got. (marchew, ziemniaki, buraki itp). Owoców nie lubię (ta ciąża jest wyjątkiem!!!), więc nie czułam nawet potrzeby, żeby je jeść. Czasem banan albo jabłko (wtedy były zalecane). A śniadania to w zasadzie tylko białe pieczywo z chudą wędliną i sery. Potem musiałam nabiał wyeliminować, więc i sery odpadły.
Po 4 m-cu zaczęłam delikatnie wprowadzać inne pokarmy i obserwowałam - z czasem jadłam coraz wiecej, ale te 4 m-ce to taki wielki rygor stosowałam. Pamiętam, że Natka miała wzdęcia i bóle brzuszka po pieczywie pełnoziarnistym.
W sumie kolkę Natalka miała może z 4 razy - ciężko powiedzieć czy to zasługa diety czy po prostu nie miała kolek. Natomiast po pieczywie pełnoziarnistym cierpiała strasznie.

Ale teraz, gdy patrzę na to z perspektywy czasu to zastanawiam się czy te moje ograniczenia nie miały wpływu na jej późniejszą dietę - czyli wielkie problemy z jedzeniem i niejedzenie wszystkiego.


Teraz napewno też zacznę od delikatnego jedzenia, ale postaram się więcej próbować, ale to już będzie zależało od dziecka.


MARCYSIOWA - też właśnie się ostatnio nad tym zastanawiałam - co wspomaga laktację. Za czasów Natalki położne mówiły tylko, żeby dużo pić. To była moja zmora, bo normalnie to wypijałam 2 kawy na dzień i tyle, a tutaj miałam normę 2l wody. Chętnie przyłączę się do pytania :-)

Idę pranie wywiesić - nie mogłam się oprzeć :-p przynajmniej jedną pralkę musiałam włączyć ;-).
 
Natis - Ty przez tą końcówkę ciąży to nabierzesz takiej wprawy w dietowaniu się, że ho ho ;-)

Tak Was czytam i sama się zastanawiam jak to będzie z jedzeniem po urodzeniu. Aż się boję, bo mam raczej słabą wolę.
Wczoraj Na SR było karmienie piersią i - co za tym idzie - dieta matki karmiącej. Oczywiście przywołane różne teorie :baffled: Ale położna na koniec powiedziała tak od siebie: Skoro coś nas wzdyma, to będzie wzdymać i dziecko - więc lepiej sobie odpuścić; żyjemy w takiej strefie klimatycznej i nasze organizmy są do takiej żywności i potraw przyzwyczajone, więc lepiej nie udziwniać; (prawie) wszystko wolno - ale w rozsądnych ilościach. Odradzała cytrusy, truskawki i owoce pestkowe (z racji częstego uczulania), ale jeśli już naprawdę nas chętka złapie, to można spróbować, ale oczywiście należy obserwować dziecko i reagować.

A tak jeszcze z innej beczki zapytam: zastanawiałyście się może nad bankiem krwi pępowinowej? Zamierzać zdeponować tam krew na przyszłość, na wszelki wypadek?
 
Podobno "piwo" karmi wspomaga laktację - nie próbowałam, bo nie lubię ;) Mi pomagało wypicie po każdym nawet najmniejszym karminiu dwóch szklanek wody (właściwie je w siebie wmuszałam)
Co do diety, to ja nie jadłam wzdymających rzeczy, a tak to próbowałam praktycznie wszystkiego. Na szczęście Jędrek nie miał ani jednej kolki, więc cięzko mi sie wypowiadać. Obserwowałam go tylko i jedynymi znakami były czasem wypryski na buzce. Do dziś ma, jak zje sporo cytrusów, czy poszaleje z czekoladą.
W sumie pamiętam tylko jeden raz jak go brzuszek bolal, jak zjadłam wielki budyń.
 
Właśnie - tak jak Jullix pisze - wczoraj też usłyszałam Karmi (fuj - nie znoszę), ale raczej w kryzysowych sytuacjach. Za to podobno najważniejsza jest głowa i wiara. Nadchodzą momenty kryzysowe, ale nie można się poddawać i próbować...
 
reklama
Do góry