Hallo dziewczynki - ja dzis mam dzien w domu (czyt. Praca) niunia przedszkole...
Jesli chodzi o dzieci i uwazanie na nie - to sie Wam rozpisze.
Wiecie co mi sie przytrafilo wczoraj --- looo matko nie zycze nikomu.
Wiec,
Wybralam sie z malym bomblem do biblioteki. Po drodze w mamy wielkie mallo gdzie jest next. A ze lubie ta firme to postanowilam zawitac. Suri miala normalnie robaki w pupie nie dalo jej sie w wozku posadzic, wiec chodzila przy mnie.
Przed nextem w centrum handlowym (oo taka to nazwa po pl! ) sa takie chustawki bujaki gdzie sie wrzuca pieniazek i wwwio. Nio i dalam jej kilka rundek sie po chusiac.
Ta jednak w miedzy czasie zwiewala mi z nich wszedzie a to do sklepow, a to na schody ruchome... no szlag mnie trafial juz. Mysli mialam typu " " kurna po kiego grzyba bylo mi to dziecko
... Co zle mi bylo samej?... Normalnie jeszcze raz poleci na te schody a niech jedzie w cholere...Nie gonie za nia. Ciao" Ok nie czesto mi sie to zdarza, bo do Suri mam meeegaaa cierpliwosc, ale wczoraj wysiadalam juz i myslalam, ze udu-sze...
Jestemy w koncu w moim ukochanym Nexcie, ja przymierzam bluske do lustra , ona w koncu w wozku siedzi. Nioooo nie na dlugo, obracam sie - wozek pusty.
Ok. Mysle... gdzies tu jest... obieglam cale pietro sklepu, nic
Nikt jej nie widzial. W ogole sie wkurzylam z leksza bo mowie ekspedientce, ze szukam 2 letniej dziewczynki, a ta niewzruszona... "Nie ma jej tu" powiedziala i poszla dalej. No kurna ja to bym pomogla jej szukac
Ale, ok.... Nie ma. Mysle wiec, ok - poszla na chustawki. Wybiegam ze sklepu - nie ma. Mysle - no to oki - moze schody ruchome.... Biegam po nich w te i spowrotem - nie ma. No mowie wam - cieplo mi sie zrobilo. Automatycznie moje mysli byly takie "A widzisz, chcialas by sobie pojechala schodami w sia dal - to pojechala ty idiotko;-)" Normalnie nogi mialam miekkie z nerwow. No nic, postanowilam wrocic do sklepu i jeszcze raz tam poszukac. Wbiegam i slysze darcie sie na calego "maaamaa...maaamaa". Wiec, okazalo sie, ze Suri weszla na 1-pietro z rzeczami meskimi (nie przyszlo mi do glowy, ze w ogole sie wdrapie po tylu schodach!!). Tam przyuwazyla ja takas parka i probowali jej pilnowac, ale sie nie dala dotknac im i wrzeszczala...
Mowie Wam kobitki... A potem jak sie do mnie kleila. Nawet do Wozka nie dala sie wlozyc, bo tak sie przytulala
Maly uciekinier.
Z tego wszystkiego poszlysmy sobie na super obiadek. Nio. Hiszpanski
OLE!
to raz. Wczoraj jednak bylo bardziej inetesujaco.
bibioteka - krotko Wam napisze -bo nie bede smecic. Wchodze a tam
mlodzian.
Biblioteka jest super bo maja taki mini plac zabaw dla dzieci, gdzie rodzice ksiazki czytaja a maluchy sie bawia. I siadlam a tam podchodzi ON i ... i nooo chlopak sie szybko nie poddaje - tyle powiem.
;-)Fajny za to jest. Nawet nie glupi.. hehehe
Dom- wracam do domu, otwieram zamek w drzwiach slysze jakies odglosy z lazienki. "No pieknie" mysl"e - jeszcze tego mi kurna potrzeba, zeby nam dom obrabowali." Wzielam wiec parasol do reki i szusuje do lazienki. A tam...
Okno otwarte na osciez (zostawiam otwarte jak wychodze ciutke- ale ogrod mamy zamnkniety) ...Slady lap na oknie i podlodze a tam w wannie ...- cos skunkso podobnego!!!!!!!!(taka skunkso tchorzofredka)
Ja wrzask a skunks w nogi - do kuchni. No jak on wszedl przez okno - nie mam pojecia - moze po drzewie - who knows (chodza skunksy po drzewach?)... a jak do wany wlazl - nie wiem!!Ale wyszedl (no mamy takie schodeczki dla Suri przy Wannie - ale czemu Wanna?!!) Mowie Wam - normanie zgupialam!
Skroce - niunia do lozeczka a ja gonilam z bijacym sercem skunksa po chalpie. Dogonilam narzucilam na niego stare przescieradlo... Wywalilam za drzwi. Dom mi tak smierdzi, ze juz nei wiem jak mam go jeszcze wyczyscic. Nie mowiac o tym, ze sasiad mi zapukal i zasugerowal, ze jezeli palimy maryche to zebysmy wywietrzyli bo na klatce capi
no tyle u nas.
Lece do pracki.