Dzięki Dziewczyny za wsparcie.
Kotek - współczuję szwagra i całej reszty rodzinki,
Esia - a Tobie teściowej. U mnie najśmieszniejsze jest to, że to moja rodzina jest taka porypana.
Ale wczoraj za to miałam taaaaaaaaką satysfakcję!!!


Jak pisałam byłyśmy wczoraj na zdjęciu gipsu. Mówiłam Wam wcześniej, że Weronika jest osóbką wręcz "nadwrażliwą" i jak ją coś zaboli to jest koniec świata. Ja jestem przyzwyczajona i już umiem ją doprowadzić do pionu jak zaczyna jojczeć. No więc zdjęli ten gips, pani doktor zaczyna macać łapę a Weronika w płacz że boli. Wysłali nas na rentgen na wszelki wypadek żeby sprawdzić czy boli, bo się staw zastał czy boli bo coś się złego jednak dzieje w tym łokciu. Weronika histeryzowała przed, w czasie zdjęcia i po też (bo Pani dotyka ręki i być może będzie prostować, a ona nie może), i ona chce z powrotem gips, bo w gipsie jej nie bolało. Powiedziałam jej, że jak będzie mi robić histerię i nie będzie ćwiczyć prostowania rączki to ją wyślę na rehabilitację, gdzie nie będą się cackać. Ja wiem, że rozruszanie stawu boli, ale po pierwsze można to zrobić delikatnie i powolutku, a po drugie zupełnie nie widzę potrzeby takiego ryku już na wszelki wypadek. No i wołają nas do gabinetu już ze zdjęciem, a Weronika w płacz już na wejściu. Więc powiedziałam Weronice że chyba rozmawiałyśmy na temat histerii, a ona od razu "dobrze, już nie płaczę", pielęgniarki wielkie oczy i z tekstem "o rany, nareszcie jakaś normalna matka się trafiła, jak miło kogoś takiego trafić na koniec dnia". Ja zaczęłam się śmiać, że niech się cieszą że z Weroniką Babcia i Ciocia nie przyszły - te które z nią przyjechały jak to się stało. Pielęgniarka spojrzała na mnie, na Weronikę i mówi z uśmiechem "aaa, to ja już wiem, która to dziewczynka, no faktycznie, ma pani rację, całe szczęście, że to nie one". He, he, he, urosłam!!! A ręka już rozruszana i Weronika z wielkim bananem na twarzy już od dziś w przedszkolu.
Elmaluszek, dobrze że już lepiej. I badaj się, bo mnie załamałaś swoją wagą!!!
Kachasek, powodzenia na sesji. I tak zdasz kujonico.;-)
Kotek, dasz radę! Dzielna jesteś kobita. Buziaki dla brzusia.
A wiecie jak się u mnie w robocie sypnęło???? Jedna koleżanka rodzi w sierpniu, kolega czeka na dzidzię w listopadzie (z powikłaniami, bo żona musi leżeć), a dziś się dowiedziałam że drugi kolega w grudniu będzie mieć bliźniaki.:-) Jak na firmę, która zatrudnia na miejscu w Warszawie15 osób to niezły wynik, nie?
Anni, historia z blenderem superowa. Ciekawe co na wyjeździe wymyślisz.
A tak przy okazji - wczoraj zadzwoniła do mnie właścicielka naszego pensjonatu z pytaniem, czy nie zgodziłabym się na zamianę pokoju, bo ona ma kogoś, kto przyjeżdza na miesiąc i nie ma jak dać im pokoju bez przeprowadzki po dwóch tygodniach. A jakbym ja się zgodziła na zmianę to by było ok. W gruncie rzeczy lubię iść ludziom na rękę, ale sorry, bez przegięcia - pokój który mi proponowała był na 2-gim piętrze.

Powiedziałam jej, że przykro mi bardzo ale się nie zgadzam. Po pierwsze mam dwoje dzieci, w tym jedno dopiero zaczynające się przemieszczać i nie mam ochoty na pilnowanie 24 godziny na dobę czy mi się ze schodów nie stelepie. Po drugie, wchodzenie na 2 piętro z dziećmi też nie jest za wygodne. A po trzecie, po to chciałam pokój na parterze i od strony grilla, żeby móc z wakacji korzystać i pobyć z ludźmi na grillu jak dzieci pójdą spać. Oczywiście powiedziała, że nie ma sprawy, bo ona tylko pyta, ale trochę mnie to wkurzyło, bo ja po to robiłam rezerwację już w styczniu, aby sobie zapewnić taki pokój jaki ja chcę, a nie taki jaki zostanie. A ktoś sobie dzwoni na 1,5 miesiąca przed wakacjami i już wszystko pod niego się ustawia.

Swoją drogą i tak nie mogę się doczekać wakacji.
