Jolka, no nie zazdroszczę tego uziemienia - i to do tego jeszcze z Maksem u boku.
Aniajw, ale zazdroszczę tej zjeżdzalni! Kurka, tylko że my tobyśmy się musieli już w ogóle wyprowadzić żeby miejsce zrobić.
Magda wczoraj w żłobku dostała paczkę od Mikołaja - zabawkę drewnianą na kiju (super, mnie się te drewniane baaaaardzo podobają) plus trochę słodkości. Moje dziewczyny to Mikołajki też mają bardzo "bogate" w prezenty, bo nie dość że dostają jakieś drobiazgi od mojej rodzinki najbliższej (czyli moja Mama, Ciotka i Siostra), to do tego przeważnie w Mikołajki lub blisko tego terminu wypadają imieniny mojej Babci (Baśki znaczy się) i wtedy zjeżdza się więcej ludzi. A oni przecież wiedzą że są w domu dzieci, więc też zawsze po jakimś drobiazgu przywiozą. Tak że w niedzielę wracałam od Babci z dwiema siatami pełnymi prezentów. Ze słodyczy można już spokojnie jedną paczkę złożyć. A tu tradycyjnie - mój Mąż dostanie po paczce dla obu bab w pracy i ja też. Uwaga!!! Sklep ze słodyczami zaraz będzie miał dostawę.;-)Powiem Wam, że mimo że wszyscy jemy te słodycze, dostarczamy do rodzin na święta jakieś ptasie mleczka czy torciki, to i tak słodyczy starczy nam średnio do połowy roku. W tym roku ostatniego Mikołaja z czekolady zjadła moja Teściowa jakieś... 2 miesiące temu.
He he, jak myślicie że takie dni jak wczoraj to u mnie rzadkość, to posłuchajcie. Dziś rano ja wykonywałam normalne czynności typu - ubranie, malowanie, ścielenie łóżek, przygotowywanie śniadania a moje dzieci:
- Weronika przez 15 minut ubierała rajstopy bo nie mogła trafić na "stopę" i ciągle miała krzywo, więc co chwila mnie wołała żeby Jej pomóc,
- Magda usiłowała: otworzyć szufladę ze swoją bielizną i "wyjąć" z niej rajstopy (szuflada jest na samym dole, a nad nią są zepsute, które opadają, więc jakby się Jej udało, to trzy szuflady miałabym wywalone), potem chciała się bawić klockami i usiłowała wyrzucić z torby 100 klocków na podłogę, potem uznała że się pobawi swoją nową zabawką na kiju i bardzo była niezadowolona że Jej nie pozwalam, bo musimy się ubrać, w końcu zrobiła awanturę że nie chce się ubierać bo będzie jeść płatki z Weroniką. A jak już wychodziłam z Weroniką do szkoły, to brała się za wyciąganie książek, bo będzie czytać.
A w międzyczasie kocica usiłowała się bawić Magdy smoczkiem i musiałam go jej ciągle zabierać.
Tak mniej więcej wygląda mój poranek przed wyjściem do szkoły-żłobka-pracy.
Aniajw, ale zazdroszczę tej zjeżdzalni! Kurka, tylko że my tobyśmy się musieli już w ogóle wyprowadzić żeby miejsce zrobić.
Magda wczoraj w żłobku dostała paczkę od Mikołaja - zabawkę drewnianą na kiju (super, mnie się te drewniane baaaaardzo podobają) plus trochę słodkości. Moje dziewczyny to Mikołajki też mają bardzo "bogate" w prezenty, bo nie dość że dostają jakieś drobiazgi od mojej rodzinki najbliższej (czyli moja Mama, Ciotka i Siostra), to do tego przeważnie w Mikołajki lub blisko tego terminu wypadają imieniny mojej Babci (Baśki znaczy się) i wtedy zjeżdza się więcej ludzi. A oni przecież wiedzą że są w domu dzieci, więc też zawsze po jakimś drobiazgu przywiozą. Tak że w niedzielę wracałam od Babci z dwiema siatami pełnymi prezentów. Ze słodyczy można już spokojnie jedną paczkę złożyć. A tu tradycyjnie - mój Mąż dostanie po paczce dla obu bab w pracy i ja też. Uwaga!!! Sklep ze słodyczami zaraz będzie miał dostawę.;-)Powiem Wam, że mimo że wszyscy jemy te słodycze, dostarczamy do rodzin na święta jakieś ptasie mleczka czy torciki, to i tak słodyczy starczy nam średnio do połowy roku. W tym roku ostatniego Mikołaja z czekolady zjadła moja Teściowa jakieś... 2 miesiące temu.
He he, jak myślicie że takie dni jak wczoraj to u mnie rzadkość, to posłuchajcie. Dziś rano ja wykonywałam normalne czynności typu - ubranie, malowanie, ścielenie łóżek, przygotowywanie śniadania a moje dzieci:
- Weronika przez 15 minut ubierała rajstopy bo nie mogła trafić na "stopę" i ciągle miała krzywo, więc co chwila mnie wołała żeby Jej pomóc,
- Magda usiłowała: otworzyć szufladę ze swoją bielizną i "wyjąć" z niej rajstopy (szuflada jest na samym dole, a nad nią są zepsute, które opadają, więc jakby się Jej udało, to trzy szuflady miałabym wywalone), potem chciała się bawić klockami i usiłowała wyrzucić z torby 100 klocków na podłogę, potem uznała że się pobawi swoją nową zabawką na kiju i bardzo była niezadowolona że Jej nie pozwalam, bo musimy się ubrać, w końcu zrobiła awanturę że nie chce się ubierać bo będzie jeść płatki z Weroniką. A jak już wychodziłam z Weroniką do szkoły, to brała się za wyciąganie książek, bo będzie czytać.
A w międzyczasie kocica usiłowała się bawić Magdy smoczkiem i musiałam go jej ciągle zabierać.
Tak mniej więcej wygląda mój poranek przed wyjściem do szkoły-żłobka-pracy.