Witojcie. Widzę że chyba wszystkich dopadł jakiś marazm. Mnie też się pisać nie chce....
Weronika dochodzi do siebie w takim tempie że .... Od wczoraj jest na nogach i już mam Jej dość... Ciągle się Jej nudzi, sama nie wie co ze sobą zrobić i mi marudzi non stop. Magda na razie zdrowa, choć kaszląca. Pasę Ją lekami zaleconymi przez lekarza i liczę że grypisko Ją ominie. Dziś zaspałam....i Magda do żłobka nie poszła. Zapomniałam nastawić budzik i obudziłam się za 10 ósma, czyli w chwili gdy powinnyśmy już dochodzić do żłobka.Najgorsze jest to że jak One obie są w domu to jest taki sajgon że cholery można dostać.Krzyki, piski, ganianie, bicie i kłótnie o wszystko. Od rana myślałam że Je uduszę, ale jakoś zasiadły zgodnie przy stole i razem rysują, więc na razie jest względna cisza. Ciekawe jak długo.
Najgorsze jest to że ja się jakoś tak kiepsko czuję. Niby wszystko ok, gorączki nie mam, ale jakoś mnie w gardle drapie i ogólnie jakaś taka jestem bleeeee... nic mi się nie chce. Mam nadzieję że jednak się nie zarażę i że to tylko wpływ pogody i pochmurnego nieba - łykam witaminę C, rutinoscorbin, oscillococinum i na wsiaki słuczaj na noc tabcin. Może się nie rozłożę...:-(
Gingeros, Antek jest bezbłędny!
Esia, jak Piotworek w żłobku???
Co do kota, to odkąd zostawiamy uchylone drzwi od pokoju na noc, więcej przygoda się nie trafiła. A poza tym to chyba jednak były jakieś sensacje żołądkowe - myślę że kotka się przeżarła, bo ja robiłam akurat dzień wcześniej bitki wołowe i rzucałam jej kawałki miesa, a ona żarła jak maszyna. Teraz już pilnuję i daję jej tylko kocie żarcie.
Ale cholera teraz okazało się że kocica ma okropne pchły! Chyba już taka zapchlona przyszła, bo przecież u nas nie wychodzi, więc skąd??? Kupiłam środek na odpchlenie i chyba jest lepiej.Dziś minie druga doba, więc sprawdzimy. Powiem Wam, że ta kocica, to w gruncie rzeczy anioł nie kot. Jest taka przymilna i mrucząca aż człowiekowi się miło robi na sercu. Do tego lubi rozmawiać - jak coś do niej mówić to odpowiada. I, co najważniejsze, nie drapie dzieci. Żebyście widziały co Magda z nią robi. Musimy bardzo pilnować, bo Magda ją tak tuli, że kotu oczy na wierzch wychodzą. My interweniujemy, ale ta nasza zadziora tak zaciska łapy że siłą musimy kota wyciągać.A kot nic, miałczy żałośnie i na widok Magdy spierdziela gdzie oczy poniosą.Ale nigdy Jej nie zadrapała, nawet jak coś ją zabolało.
No i mamy jeszcze jeden problem - kurna, chyba muszę wyrzucać kota z pokoju jak nam się zachce seksić. Wczoraj nas wzięło, a ta cholera w najlepszym wypadku siedziała i się patrzyła, a bywało że i bliżej podchodziła się przyjrzeć.Jakoś nie mogę sie w tych warunkach odpowiednio nastroić.
Olla, trzymam kciuki za szybkie dostosowanie się Amelki do przedszkola.Ja wiem, teraz to mundra jestem, ale wiem jak serce boli jak dziecko płacze. Tylko że moja Magda najlepszym przykładem na to że dziecko szybko się adaptuje.
Szopka, daj znać jak wyniki Tymka.
Muszę zadzwonić do Jolki, bo znowu zniknęła. Mam nadzieję że wszystko oki.:-(
Weronika dochodzi do siebie w takim tempie że .... Od wczoraj jest na nogach i już mam Jej dość... Ciągle się Jej nudzi, sama nie wie co ze sobą zrobić i mi marudzi non stop. Magda na razie zdrowa, choć kaszląca. Pasę Ją lekami zaleconymi przez lekarza i liczę że grypisko Ją ominie. Dziś zaspałam....i Magda do żłobka nie poszła. Zapomniałam nastawić budzik i obudziłam się za 10 ósma, czyli w chwili gdy powinnyśmy już dochodzić do żłobka.Najgorsze jest to że jak One obie są w domu to jest taki sajgon że cholery można dostać.Krzyki, piski, ganianie, bicie i kłótnie o wszystko. Od rana myślałam że Je uduszę, ale jakoś zasiadły zgodnie przy stole i razem rysują, więc na razie jest względna cisza. Ciekawe jak długo.
Najgorsze jest to że ja się jakoś tak kiepsko czuję. Niby wszystko ok, gorączki nie mam, ale jakoś mnie w gardle drapie i ogólnie jakaś taka jestem bleeeee... nic mi się nie chce. Mam nadzieję że jednak się nie zarażę i że to tylko wpływ pogody i pochmurnego nieba - łykam witaminę C, rutinoscorbin, oscillococinum i na wsiaki słuczaj na noc tabcin. Może się nie rozłożę...:-(
Gingeros, Antek jest bezbłędny!
Esia, jak Piotworek w żłobku???
Co do kota, to odkąd zostawiamy uchylone drzwi od pokoju na noc, więcej przygoda się nie trafiła. A poza tym to chyba jednak były jakieś sensacje żołądkowe - myślę że kotka się przeżarła, bo ja robiłam akurat dzień wcześniej bitki wołowe i rzucałam jej kawałki miesa, a ona żarła jak maszyna. Teraz już pilnuję i daję jej tylko kocie żarcie.
Ale cholera teraz okazało się że kocica ma okropne pchły! Chyba już taka zapchlona przyszła, bo przecież u nas nie wychodzi, więc skąd??? Kupiłam środek na odpchlenie i chyba jest lepiej.Dziś minie druga doba, więc sprawdzimy. Powiem Wam, że ta kocica, to w gruncie rzeczy anioł nie kot. Jest taka przymilna i mrucząca aż człowiekowi się miło robi na sercu. Do tego lubi rozmawiać - jak coś do niej mówić to odpowiada. I, co najważniejsze, nie drapie dzieci. Żebyście widziały co Magda z nią robi. Musimy bardzo pilnować, bo Magda ją tak tuli, że kotu oczy na wierzch wychodzą. My interweniujemy, ale ta nasza zadziora tak zaciska łapy że siłą musimy kota wyciągać.A kot nic, miałczy żałośnie i na widok Magdy spierdziela gdzie oczy poniosą.Ale nigdy Jej nie zadrapała, nawet jak coś ją zabolało.
No i mamy jeszcze jeden problem - kurna, chyba muszę wyrzucać kota z pokoju jak nam się zachce seksić. Wczoraj nas wzięło, a ta cholera w najlepszym wypadku siedziała i się patrzyła, a bywało że i bliżej podchodziła się przyjrzeć.Jakoś nie mogę sie w tych warunkach odpowiednio nastroić.
Olla, trzymam kciuki za szybkie dostosowanie się Amelki do przedszkola.Ja wiem, teraz to mundra jestem, ale wiem jak serce boli jak dziecko płacze. Tylko że moja Magda najlepszym przykładem na to że dziecko szybko się adaptuje.
Szopka, daj znać jak wyniki Tymka.
Muszę zadzwonić do Jolki, bo znowu zniknęła. Mam nadzieję że wszystko oki.:-(
Ostatnia edycja: