Olla, trzymam kciuki bardzo bardzo mocno.
Esia, współczuję choróbska na pełnym froncie rodzinnym.
Oby szybko przeszło.
Czytam tu cały czas, choć niewiele co było przez weekend....
Nie piszę, bo jestem strasznie przygnębiona.:-(Magda dziś poszła do żłobka, ale z płaczem. Najgorsze jest to, że Ona nie histeryzuje - to bym przyjęła jako chęć wymuszenia do wzięcia do domu. Ona po prostu ze strasznym smutkiem płacze, godzi się ze swoim losem i idzie do sali, a łzy jak grochy lecą.:-(Serce mi po prostu pęka....
Dziś Babcia Ją odebrała i Pani powiedziała że Magda cały dzień nic nie jadła, nie chciała się bawić z dziećmi, cały czas była markotna, siedziała w kąciku i popłakiwała. A jak Babcia Ją zabiera to Magda jest tak zapłakana że szok.:-(Do tego Pani powiedziała że Magda ma katar i proszę Jej nie przyprowadzać do żłobka tylko iść do lekarza.
No kurka, katar ma, ale żadnych objawów więcej. A katar, jak to katar - leczony trwa tydzień, nie leczony 7 dni. Poza tym jak jest w domu i nie płacze to tego kataru prawie nie ma.
No i teraz co? Brać zwolnienie za każdym razem jak dzieciak kataru dostanie???? To co to za chodzenie do żłobka??? I jak Ona ma się przyzwyczaić???? Nie wiem, ale zaczynam się łamać i myślę żeby jednak zrezygnować i żeby jeszcze ten rok posiedziała w domu z Babcią. Babcia się zgadza, bo mówi że Jej też serce pęka jak Magdę odbiera i widzi Ją w takim stanie. Na razie siedzę i ryczę, bo pokłóciłam się na ten temat z Tomkiem. On uważa że trzeba Ją prowadzać mimo wszystko. Fajnie, tylko to nie On patrzy na Jej rozpacz....:-(Na razie ustaliliśmy, że ten tydzień posiedzi w domu, bo te baby jak już zobaczyły że Ona ma katar, to przy wejściu sprawdzą i mnie i tak do domu odeślą z kwitkiem.
Potem wróci na tydzień i jeśli się przyzwyczai to ok, jeśli dalej będzie jak jest to się pomyśli....
Nie wiem, może ja za bardzo wrażliwa jestem, ale ja nie mogę na to patrzeć...:-( Sorki że tak smęcę ale nie daję rady, znowu już mi łzy lecą...
Spadam.