mata-kow
mama do kwadratu :)
A było już tak pięknie... mała się obudziła, zjadła, wyszykowałam się i poszłyśmy na spacer. Ziewała, miała małe oczka, więc byłam pewna, że uśnie. A tu nic, doszłam do parku, wożenie, bujanie, śpiewanie, smok, nic nie działało. Tylko płakała w niebogłosy aż z tego wszystkiego czkawki dostała, więc ją na chwilę przystawiłam do piersi. Czkawka przeszła, mała nie ciągnęła, więc ją spowrottem do wózka i pędęm do teściowej (mieszka blisko parku). Chyba przez ten pęd mała usnęła... wróciłam, usiadłam na ławkę, posiedziałam z 5 min. mała zaczęła się wybudzać, więc ruszyłam do teściowej. Po drodze mała troszkę pospała, jak byłyśmy na miejscu to się obudziła. No i zgodnie z planem jedzonko, zabawa, była jeszcze głodna więc ją przystawiłam, przebrałam, na chwilę zajęła się nią babcia, widzę, że ziewa, to ją siup do wózka i usypianko... a wtedy się arie zaczęły a żeby było mało, to przyjechała rozgadana ciotka, druga z rozkrzyczanym dzieckiem przylazła, ale miałam nerwy... i wszystkie rozdarte lecą do małej którą usypiam i gadają jak najęte cały łątwy plan wziął w łeb... mała od 15 do 20 spała po 5 minut i budziła się z krzykiem, nie mozna było jej uspooić jak wróciłyśmy do domu to musiałam robic postaremu, cyc, kapanko, cyc (ale jadła króciutko) i spanko. O dziwo ładnie teraz śpi w łóżeczku, mam nadzieję, że pokima z 4 godzinki i nie będzie się z płaczem budzić.
No i dalej ją chyba kupki męczą...
A ja znów wysiadam po takich kilku godzinach... Mąż jest codziennie przy małęj ze 2 godzinki zanim mała zaśnie, a tak ciągle ja. Wiem, że teraz marudzę, ale podziwiam Was za to, że same dajecie sobie radę, a ja już przy jednym wysiadam... Do tego nie mam z kim zbytnio jak porozmawiać, nawet z mężem, bo wraca z pracy, zaraz kąpanko małej, a potem zmęczony usypia i tyle go mam...
No i dalej ją chyba kupki męczą...
A ja znów wysiadam po takich kilku godzinach... Mąż jest codziennie przy małęj ze 2 godzinki zanim mała zaśnie, a tak ciągle ja. Wiem, że teraz marudzę, ale podziwiam Was za to, że same dajecie sobie radę, a ja już przy jednym wysiadam... Do tego nie mam z kim zbytnio jak porozmawiać, nawet z mężem, bo wraca z pracy, zaraz kąpanko małej, a potem zmęczony usypia i tyle go mam...