reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czerwcowe mamy 2023

Dziewczyny, a kiedy planujecie L4 a może już jesteście? Lekarz bez problemu dał wam zwolnienie ?
Nie jestem, nie przewiduję tak naprawdę wcale jak na razie... Musiałoby dziać się coś naprawdę złego, co kompletnie uniemożliwiłoby mi nawet pracę zdalną, inaczej raczej tego nie widzę... Nie ma mnie kto zastąpić i nie chciałabym mieć wszystkich konsekwencji na sumieniu. Ale oczywiście nie praca jest tu priorytetem, na pewno nie naraziłabym się na żadne niebezpieczeństwo. Na razie nie mam żadnych objawów ciąży, więc może łatwo mi mówić ;-)
 
reklama
Ja planuję iść na urlop po świętach, albo po nowym roku ;) nie planuję iść wcześniej. A jeśli chodzi o wizyty z partnerem to przez in vitro bardzo się zbliżyliśmy do siebie wlaśnie poprzez wspólne wizyty i dzisiaj jak byłam sama na pierwszej wizycie to pozniej załowałam, że go nie bylo ze mną i nię przeżył tego razem ze mna :) zobaczenie serduszka to było cudowne uczucie i szkoda, ze on tego nie widział.
 
Cześć, nieśmiało dołączam, zobaczymy na jak długo. Już byłam przez chwilę na majówkach ale niestety ciąża biochemiczna :( teraz podchodzę na chłodno bo się boję znowu rozczarować.

Mamy synka z października 2021, nie mogliśmy się z mężem dogadać kiedy chcemy drugie dziecko i pierwszy cykl w naszym życiu postanowiliśmy się nie zabezpieczyć w dni niepłodne. Przed pierwszą ciążą nie miałam w ogóle owulacji i staraliśmy się ponad rok, dopiero po stymulacji się udało. Do tego mam PCOS i niedoczynność tarczycy. Stąd szansa na ciążę była bliska zeru :p a tu niespodzianka bo myślałam że jestem dwa dni przed okresem, a później okazało się że jednak byłam w trakcie owulacji. Owu w okolicach 30dc przy poprzednich cyklach 31-32 dni. Taki długi był ten cykl z owulacją że wiecie, spóźniał się okres już np 10 dni a testy negatywne. W końcu gdzieś w 48dc poszłam na betę, myśląc że to niemożliwe żebyśmy nagle wpadli jak przy pierwszej ciąży było tyle trudności, i to akurat ten jeden jedyny raz gdy człowiek się nie zabezpieczył i to jeszcze w dni niepłodne. A tu beta 44 :o byliśmy w ogromnym szoku, ale cieszyliśmy się bo chcieliśmy drugie dziecko więc po prostu los zadecydował. Niestety jak sprawdzałam przyrost bety to okazało się że spada, kilka dni później dostałam okres. Jednak poszliśmy za ciosem i postanowiliśmy spróbować już świadomie postarać się o dziecko. Teraz jest następny cykl po tej ciąży biochemicznej i nie wiedziałam czy w ogóle będzie owulacja, ile ten cykl będzie trwał, stąd testy robiłam już gdzieś od 29dc co kilka dni. W 41dc na teście mega blada kreska, już się napalilam że to na pewno ciąża, że się udało, pojechałam na betę a ta negatywna... Myślałam że nawet jeśli owu była w 30dc to 11 dni później beta byłaby już pozytywna, więc skazałam cykl na straty. Sytuację nakręcał fakt że w grudniu wracam do pracy po macierzyńskim i to był ostatni cykl żeby zdążyć zajść w ciążę przed powrotem. No ale czekam i czekam na okres a tu nic, w końcu wieczorem w 49dc zrobiłam jeszcze jeden test, a tu się wyłania co prawda blada, ale bardzo podobna kreska jak w pierwszej ciąży. Dzień później beta potwierdziła że to faktycznie ciąża :) znowu mamy niespodziankę. Jutro idę sprawdzić przyrost. Beta z wczoraj 56 więc znowu bardzo wczesna ciąża, chyba owu była nawet później niż w 30dc. Może być tak że finalnie termin będzie na lipiec. W każdym razie jakoś nie umiem się cieszyć, chyba dopiero muszę zobaczyć serduszko żeby uwierzyć że naprawdę się udało. Bardzo się boję że to będzie kolejny biochem...

No to się rozpisalam, ale jakoś mi lżej jak to z siebie wyrzuciłam. Swoją drogą mega ciekawe że teraz tak sobie zachodzę w ciążę bez problemu jak za pierwszym razem było tak trudno, może to brak stresu w pracy mnie odblokował.
 
Cześć, nieśmiało dołączam, zobaczymy na jak długo. Już byłam przez chwilę na majówkach ale niestety ciąża biochemiczna :( teraz podchodzę na chłodno bo się boję znowu rozczarować.

Mamy synka z października 2021, nie mogliśmy się z mężem dogadać kiedy chcemy drugie dziecko i pierwszy cykl w naszym życiu postanowiliśmy się nie zabezpieczyć w dni niepłodne. Przed pierwszą ciążą nie miałam w ogóle owulacji i staraliśmy się ponad rok, dopiero po stymulacji się udało. Do tego mam PCOS i niedoczynność tarczycy. Stąd szansa na ciążę była bliska zeru :p a tu niespodzianka bo myślałam że jestem dwa dni przed okresem, a później okazało się że jednak byłam w trakcie owulacji. Owu w okolicach 30dc przy poprzednich cyklach 31-32 dni. Taki długi był ten cykl z owulacją że wiecie, spóźniał się okres już np 10 dni a testy negatywne. W końcu gdzieś w 48dc poszłam na betę, myśląc że to niemożliwe żebyśmy nagle wpadli jak przy pierwszej ciąży było tyle trudności, i to akurat ten jeden jedyny raz gdy człowiek się nie zabezpieczył i to jeszcze w dni niepłodne. A tu beta 44 :o byliśmy w ogromnym szoku, ale cieszyliśmy się bo chcieliśmy drugie dziecko więc po prostu los zadecydował. Niestety jak sprawdzałam przyrost bety to okazało się że spada, kilka dni później dostałam okres. Jednak poszliśmy za ciosem i postanowiliśmy spróbować już świadomie postarać się o dziecko. Teraz jest następny cykl po tej ciąży biochemicznej i nie wiedziałam czy w ogóle będzie owulacja, ile ten cykl będzie trwał, stąd testy robiłam już gdzieś od 29dc co kilka dni. W 41dc na teście mega blada kreska, już się napalilam że to na pewno ciąża, że się udało, pojechałam na betę a ta negatywna... Myślałam że nawet jeśli owu była w 30dc to 11 dni później beta byłaby już pozytywna, więc skazałam cykl na straty. Sytuację nakręcał fakt że w grudniu wracam do pracy po macierzyńskim i to był ostatni cykl żeby zdążyć zajść w ciążę przed powrotem. No ale czekam i czekam na okres a tu nic, w końcu wieczorem w 49dc zrobiłam jeszcze jeden test, a tu się wyłania co prawda blada, ale bardzo podobna kreska jak w pierwszej ciąży. Dzień później beta potwierdziła że to faktycznie ciąża :) znowu mamy niespodziankę. Jutro idę sprawdzić przyrost. Beta z wczoraj 56 więc znowu bardzo wczesna ciąża, chyba owu była nawet później niż w 30dc. Może być tak że finalnie termin będzie na lipiec. W każdym razie jakoś nie umiem się cieszyć, chyba dopiero muszę zobaczyć serduszko żeby uwierzyć że naprawdę się udało. Bardzo się boję że to będzie kolejny biochem...

No to się rozpisalam, ale jakoś mi lżej jak to z siebie wyrzuciłam. Swoją drogą mega ciekawe że teraz tak sobie zachodzę w ciążę bez problemu jak za pierwszym razem było tak trudno, może to brak stresu w pracy mnie odblokował.

U mnie było tak samo, też przed córką starania, leki, diety. Jedno poronienie we wrześniu etapie. Też założyłam że skoro było tak trudno to na drugie znowu będę musiała się przygotowywać i starać nie wiadomo jak długo, a zdarzyła się totalna niespodzianka. Jak zrobiłam test to wyskoczyła niemal od razu bardzo wyraźna kreska, do lekarza poszłam już 4 dni później bo w poprzedniej ciąży przyjmowałam od początku zastrzyki przeciwzakrzepowe i na wizycie już było serce także bardzo późno się dowiedziałam...
 
Właśnie chciałam żeby to pozytywnie to wybrzmiało :) mam wrażenie że wokół mnie jest straszna nagonka na on vitro, potwornie mnie to wkurza...
ja mam wrażenie, że w moim otoczeniu przeciwnie, ludzie wreszcie ogarniają i wspierają. Z tym, że w moim otoczeniu nie udało się jeszcze nikomu z ciążą tą metodą :(
 
Cześć, nieśmiało dołączam, zobaczymy na jak długo. Już byłam przez chwilę na majówkach ale niestety ciąża biochemiczna :( teraz podchodzę na chłodno bo się boję znowu rozczarować.

Mamy synka z października 2021, nie mogliśmy się z mężem dogadać kiedy chcemy drugie dziecko i pierwszy cykl w naszym życiu postanowiliśmy się nie zabezpieczyć w dni niepłodne. Przed pierwszą ciążą nie miałam w ogóle owulacji i staraliśmy się ponad rok, dopiero po stymulacji się udało. Do tego mam PCOS i niedoczynność tarczycy. Stąd szansa na ciążę była bliska zeru :p a tu niespodzianka bo myślałam że jestem dwa dni przed okresem, a później okazało się że jednak byłam w trakcie owulacji. Owu w okolicach 30dc przy poprzednich cyklach 31-32 dni. Taki długi był ten cykl z owulacją że wiecie, spóźniał się okres już np 10 dni a testy negatywne. W końcu gdzieś w 48dc poszłam na betę, myśląc że to niemożliwe żebyśmy nagle wpadli jak przy pierwszej ciąży było tyle trudności, i to akurat ten jeden jedyny raz gdy człowiek się nie zabezpieczył i to jeszcze w dni niepłodne. A tu beta 44 :o byliśmy w ogromnym szoku, ale cieszyliśmy się bo chcieliśmy drugie dziecko więc po prostu los zadecydował. Niestety jak sprawdzałam przyrost bety to okazało się że spada, kilka dni później dostałam okres. Jednak poszliśmy za ciosem i postanowiliśmy spróbować już świadomie postarać się o dziecko. Teraz jest następny cykl po tej ciąży biochemicznej i nie wiedziałam czy w ogóle będzie owulacja, ile ten cykl będzie trwał, stąd testy robiłam już gdzieś od 29dc co kilka dni. W 41dc na teście mega blada kreska, już się napalilam że to na pewno ciąża, że się udało, pojechałam na betę a ta negatywna... Myślałam że nawet jeśli owu była w 30dc to 11 dni później beta byłaby już pozytywna, więc skazałam cykl na straty. Sytuację nakręcał fakt że w grudniu wracam do pracy po macierzyńskim i to był ostatni cykl żeby zdążyć zajść w ciążę przed powrotem. No ale czekam i czekam na okres a tu nic, w końcu wieczorem w 49dc zrobiłam jeszcze jeden test, a tu się wyłania co prawda blada, ale bardzo podobna kreska jak w pierwszej ciąży. Dzień później beta potwierdziła że to faktycznie ciąża :) znowu mamy niespodziankę. Jutro idę sprawdzić przyrost. Beta z wczoraj 56 więc znowu bardzo wczesna ciąża, chyba owu była nawet później niż w 30dc. Może być tak że finalnie termin będzie na lipiec. W każdym razie jakoś nie umiem się cieszyć, chyba dopiero muszę zobaczyć serduszko żeby uwierzyć że naprawdę się udało. Bardzo się boję że to będzie kolejny biochem...

No to się rozpisalam, ale jakoś mi lżej jak to z siebie wyrzuciłam. Swoją drogą mega ciekawe że teraz tak sobie zachodzę w ciążę bez problemu jak za pierwszym razem było tak trudno, może to brak stresu w pracy mnie odblokował.
Cześć zatem i trzymam ogromnie kciuki by serduszko pięknie biło ❤ też na nie czekam i jeszcze parę tu z nas, każda z wielkim wyczekaniem, chyba faktycznie to taki lekki "kamień z serca" jak już jest. Zatem jeszcze raz zaciskam kciuki by Wszystkim nam tutaj udało się i oczywiście bez komplikacji 🥰
 
reklama
Właśnie chciałam żeby to pozytywnie to wybrzmiało :) mam wrażenie że wokół mnie jest straszna nagonka na on vitro, potwornie mnie to wkurza...
:-) Zdania są na pewno podzielone... My mamy akurat bliskich znajomych, którzy przeszli przez to samo, więc na zrozumienie możemy liczyć. Ale np. rodzina mojego męża o niczym nie wie, bo wydaje mi się, że tego nie zrozumieją. Choć pewnie z czasem im powiemy, jeśli sytuacja się rozwinie. I nie ma to nic wspólnego np. z poglądami religijnymi, bo oni nie są katolikami ani Polakami zresztą.
To też kwestia atmosfery wokół. We Francji in vitro jest refundowane i jest normalną procedurą leczenia, obok wszystkich innych...
 
Do góry