Ollka ona tym, że swojego synusia trzyma przy sobie zrobiła na złość jemu, mnie i właśnie dla naszego dziecka. Jak pisałam - samolubna egoistka. Ona nic nie robi w kierunku tym, żeby nas pogodzić, żeby on widywał się z dzieckiem, ona też nie szuka kontaktu. Dla niej ważniejsze, żeby on był przy niej, a nie, żeby on miał rodzinę i jego syn ojca, którego on nie miał, bo zmarł. Wie co znaczy samotne macierzyństwo. I co, jest na tyle parszywa, że to wszystko ją nie interesowało co z nami będzie, że mój syn będzie wychowywał się bez ojca. O wnuczki od swoich córek zabiega, dzwoni do nich, pisze i spotyka się z nimi. Czyżby mój syn był dla niej wnukiem niższej kategorii, bo urodziła go jakaś tam kobieta. Dla niej mój syn po przemyśleniu tego wszystkiego to zagrożenie, bo przecież jak jej syn ułoży sobie życie to ona go straci. Na pewno będzie okazja, że ją spotkam i zapytam ją w prost, czemu udała, że mnie nie widzi. Jak to ona będzie spierdzielać, bo boi się poważnych rozmów. Chętnie bym jej wszystko wygarnęła - dla własnego samopoczucia.
Jej córki wiedzą, że zostałam sama z dzieckiem, a mimo to żadna nie zapytała co u mnie slychać, i czy sobie radzę. Jedną interesowało tylko to co robię, że tak schudłam, nawet mimo tego, że rok czasu mnie nie widziała, to nie widziałam chęci rozmowy z jej strony. Ale co to ich interesuje. Przecież ich dzieci wychowują się w pełnych rodzinach. Pisałam kiedyś, że ona jest z IRL i zapraszałam ją z rodziną do nas. Z dwa m-ce nie odpisywała, aż w końcu napisała, że ma dużo spraw i nie wie czy znajdzie czas. Czas miała dla swojej koleżanki, dla swojej siostry ciotecznej, ale dla bratanka nie. Żenada.