Ewitka
Majowo-lutowa mama
Czy waszym dzieciom zrosło się już ciemiączko? U nas niestety jeszcze nie (jakieś 1cm zostało), w dodatku ostatnio jak podnoszę małego w nocy z łóżka, to cała poduszka jest mokra.
Byliśmy wczoraj u nowej lekarki na próbę, ale totalna porażka, nie można było liczyć na jakąkolwiek z jej strony poradę. Nie dość, że na wizytę czekaliśmy 45 min (bo pielęgniarka pozapisywała po dwie osoby na tę samą godzinę) to jeszcze zostaliśmy potraktowani na odczepnego, z pytaniem wyrysowanym na twarzy "po co przyszlicie". Mąż swierdził, ze do niej przychodzi się tylko jak dziecko chore albo ma szczepienie. Kompletnie nic się nie dowiedziałam co z jego ciemiączkiem, zatkanym noskiem, dietą i jego reakcjami pokarmowymi, bo w trakcie wizyty praktycznie do gabinetu (do sąsiedniego otwartego pokoju) weszło drugie dziecko szykowane do szczepienia i zrobił sie totalny rozgardiasz. Na dodatek jak zobaczyłam jak z wielkimi tipsami nieporadnie przystawia się do siusiaka, to się lekko przeraziłam. Ciemiaczko to mu tak sprawdzała, ze aż zaczął płakać, a jak go badała, to mu energicznie odsuwała ręce, bo mu się stetoskop bardzo podobał. Zero podejścia do dzieci. Potraktowała nas z buta i w taki to sposób straciła potencjalnego pacjenta, bo już do niej nie pójdziemy. A co ciekawe, jak dzisiaj wróciłam się tam poszukać łyżeczki-gryzaka, którą zgubił, to była taka miła, nawet imię pamietała. No to to mamy szukanie nowego pediatry....
Byliśmy wczoraj u nowej lekarki na próbę, ale totalna porażka, nie można było liczyć na jakąkolwiek z jej strony poradę. Nie dość, że na wizytę czekaliśmy 45 min (bo pielęgniarka pozapisywała po dwie osoby na tę samą godzinę) to jeszcze zostaliśmy potraktowani na odczepnego, z pytaniem wyrysowanym na twarzy "po co przyszlicie". Mąż swierdził, ze do niej przychodzi się tylko jak dziecko chore albo ma szczepienie. Kompletnie nic się nie dowiedziałam co z jego ciemiączkiem, zatkanym noskiem, dietą i jego reakcjami pokarmowymi, bo w trakcie wizyty praktycznie do gabinetu (do sąsiedniego otwartego pokoju) weszło drugie dziecko szykowane do szczepienia i zrobił sie totalny rozgardiasz. Na dodatek jak zobaczyłam jak z wielkimi tipsami nieporadnie przystawia się do siusiaka, to się lekko przeraziłam. Ciemiaczko to mu tak sprawdzała, ze aż zaczął płakać, a jak go badała, to mu energicznie odsuwała ręce, bo mu się stetoskop bardzo podobał. Zero podejścia do dzieci. Potraktowała nas z buta i w taki to sposób straciła potencjalnego pacjenta, bo już do niej nie pójdziemy. A co ciekawe, jak dzisiaj wróciłam się tam poszukać łyżeczki-gryzaka, którą zgubił, to była taka miła, nawet imię pamietała. No to to mamy szukanie nowego pediatry....