no dobre i toZgadza się, 81.
Z tym, że my bez potomstwa. Jest psiak ;-)
Fajnie, że u Ciebie 6-letnie Szczęście.
wy też się doczekacie jak i każda na wątku tylko czemu to tyle trwa nie wiem
skąd jesteś
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
no dobre i toZgadza się, 81.
Z tym, że my bez potomstwa. Jest psiak ;-)
Fajnie, że u Ciebie 6-letnie Szczęście.
Witam,
Chciałam dołączyć do grona starających się, które "pomagają naturze".
Odkąd pamiętam moje cykle były nieregularne. Regularności doświadczyłam jedynie podczas antykoncepcji hormonalnej.
Obraz usg to stadko pęcherzyków, a bez wspomagaczy nie mam co liczyć na owulację. Z badań gin zlecił prolaktynę i FHS - w normie.
Jestem zapisana na laparoskopię w sierpniu.
Póki co luteina 15-25 dc i clo (na razie 1 cykl) 2-5 dc.
Luteina działa na mnie dość nietypowo, ponieważ nie mam po niej normalnej miesiączki, tylko plamienie i to już od 24, 25 dc. Gin stwierdził, że mam to liczyć jako @. No to liczę, chociaż trochę na wyczucie, bo nigdy nie wiem czy plamienie nie zmieni się w typową @.
To mój pierwszy cykl z clo. Prawy jajnik się zlitował i był pęcherzyk, choć niewielki 13 mm. Endometrium słabiutkie: 7 mm. No ale mieliśmy próbować (w Dzień Dziecka :-) ) - pęcherzyk był na skraju pęknięcia.
Od czasu prób miałam przez 3 dni kłócia w pachwinach, ciągnięcie - dziwne uczucie, którego do tej pory nie znałam. Dziś 18dc i cisza, czasem coś zaboli, ale bardzo delikatnie. Przez dwie noce miałam sny o ciąży. Zdaje się, że dość mocno to przeżywam, chociaż staram się na zewnątrz tego nie okazywać.
Czas goni, za rok 30, więc na pewno czuję jakąś wewnętrzną presję. Nie wspomnę o ściskaniu w dołku na widok dzieci. Do tego oficjalnie też się nie przyznaję. Boję się chyba bardzo chcieć, żeby nie czuć żalu, że się nie udaje (starania od września).
Jeszcze kilka dni temu mocno wierzyłam, że się udało. Teraz już mniej, może nawet wcale... Z tego wszystkiego wrzeszczę na męża bez specjalnego powodu, potem chce mi się ryczeć.
Oj dziewczyny. Nie jest łatwo. Ale Wy to wiecie najlepiej.
Pozdrawiam gorąco i ściskam wszystkich serdecznie.
Środowisko, sztuczne jedzenie, ciągły stres i gonitwa... To wszystko się na nas odbijano dobre i to
wy też się doczekacie jak i każda na wątku tylko czemu to tyle trwa nie wiem
kujawsko-pomorskieskąd jesteś
:-) Widzę, że jesteście małżeństwem z zeszłego roku. Wrzesień? My z października.witam nową staraczkę:-)
i życzę, aby Twoje starania jak najszybciej odniosły upragniony skutek w postaci fasolki
:-) Widzę, że jesteście małżeństwem z zeszłego roku. Wrzesień? My z października.
Witam,
Chciałam dołączyć do grona starających się, które "pomagają naturze".
Odkąd pamiętam moje cykle były nieregularne. Regularności doświadczyłam jedynie podczas antykoncepcji hormonalnej.
Obraz usg to stadko pęcherzyków, a bez wspomagaczy nie mam co liczyć na owulację. Z badań gin zlecił prolaktynę i FHS - w normie.
Jestem zapisana na laparoskopię w sierpniu.
Póki co luteina 15-25 dc i clo (na razie 1 cykl) 2-5 dc.
Luteina działa na mnie dość nietypowo, ponieważ nie mam po niej normalnej miesiączki, tylko plamienie i to już od 24, 25 dc. Gin stwierdził, że mam to liczyć jako @. No to liczę, chociaż trochę na wyczucie, bo nigdy nie wiem czy plamienie nie zmieni się w typową @.
To mój pierwszy cykl z clo. Prawy jajnik się zlitował i był pęcherzyk, choć niewielki 13 mm. Endometrium słabiutkie: 7 mm. No ale mieliśmy próbować (w Dzień Dziecka :-) ) - pęcherzyk był na skraju pęknięcia.
Od czasu prób miałam przez 3 dni kłócia w pachwinach, ciągnięcie - dziwne uczucie, którego do tej pory nie znałam. Dziś 18dc i cisza, czasem coś zaboli, ale bardzo delikatnie. Przez dwie noce miałam sny o ciąży. Zdaje się, że dość mocno to przeżywam, chociaż staram się na zewnątrz tego nie okazywać.
Czas goni, za rok 30, więc na pewno czuję jakąś wewnętrzną presję. Nie wspomnę o ściskaniu w dołku na widok dzieci. Do tego oficjalnie też się nie przyznaję. Boję się chyba bardzo chcieć, żeby nie czuć żalu, że się nie udaje (starania od września).
Jeszcze kilka dni temu mocno wierzyłam, że się udało. Teraz już mniej, może nawet wcale... Z tego wszystkiego wrzeszczę na męża bez specjalnego powodu, potem chce mi się ryczeć.
Oj dziewczyny. Nie jest łatwo. Ale Wy to wiecie najlepiej.
Pozdrawiam gorąco i ściskam wszystkich serdecznie.
Jakoś nie mam serca katować męża tym wszystkim. Będzie zdrowszy ;-) Choć i tak widzi, że mnie nosi i w sumie bez mrugnięcia okiem "daruje" mi moje humorki.i ja witam ...
w grupie raźniej więc zapraszamy
Jakoś nie mam serca katować męża tym wszystkim. Będzie zdrowszy ;-) Choć i tak widzi, że mnie nosi i w sumie bez mrugnięcia okiem "daruje" mi moje humorki.
A tak poza tym, to chyba nikt tak dobrze nie zrozumie kobiety w takiej sytuacji jak tylko druga kobieta.
a u mnie już ciut lepiej. Wyryczałam się przed mężem, pomęczyłam go żalami na cały świat i w miarę funkcjonuje Przetrawiłam brak ciąży, odstawiłam luteinę i zostało mi czekać na @. A później znowu CLO, monitoring i nasłuchiwanie : pękło to cholerstwo czy nie Dobrze, że chociaż seks jest rekompensatą za całość zmagań hehe
Zmykam odprężyć się za cały dzień.
Miłej nocki kobietki
PS : pani_cinkowa a jak Twoja beta?
Kochana, wyryczenie się pomaga. Oczyszcza jakby.a u mnie już ciut lepiej. Wyryczałam się przed mężem, pomęczyłam go żalami na cały świat i w miarę funkcjonuje Przetrawiłam brak ciąży, odstawiłam luteinę i zostało mi czekać na @. A później znowu CLO, monitoring i nasłuchiwanie : pękło to cholerstwo czy nie Dobrze, że chociaż seks jest rekompensatą za całość zmagań hehe
Zmykam odprężyć się za cały dzień.
Miłej nocki kobietki
79,70!!! urosło jak cholera:-) więc już chyba mogę przesyłać ciążowe fluidy