Vittoria1 ,
Chodzenie narazie do psychologa nie ma sensu troche trzeba bylo sie nameczyc by na nfz załatwic sobie jakiegos , pani zwykle mi na kazdej wizycie tylko przytakiwala YHM I YHM.. zapisując wszystko po kolei nie dostalam od niej ani razu zadnej rady.. wiec stwierdzilam tylko ze nie potrzebnie marnuje pieniadze na taxowki by tam dotrzec ... bo i tak nie dawało mi to nic.
W grudniu stwierdzili u mnie wrzody zoladka na dwunastnicy ale w ciazy one jakos odeszly natomiast teraz znow mi one dolegają.. ból zoladka jest potworny a to przez stres ... z tego je tez dostalam.
Na początku miałam nerwy z czasem mialam tam jakieś lęki .. typu ze jak wyszłam na zewnatrz widzialam psa zaraz sie balam ze zacznie szczekac.. wiec jeszcze w domu bylo okej ... od poczatku ciazy kazdego dnia trzymaly mną nerwy lęków nie mialam dopiero z czasem zaczely one dawac znaki.. natomiast teraz od 2/3 tyg jest okropnie... CAŁY DZIEŃ , WIECZOR I NOC.. NIE USTĘPUJĄ CHOC NA CHWILE.. czuje się okropnie ciągle w zagrozeniu
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
nawet jak durny telewizor ogladam boje sie ze zaraz bedzie reklama i ze spokojnego filmu nagle wlaczy sie inny obraz i muzyka.. TO JUZ JEST CHORE... ja juz naprawde mam bóle brzucha , okropne bole zoladka .. te bole nie odchodza
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
nie miałam nigdy az tak nasilonych lęków jak teraz.. codziennie przechodze koszmar... a co do dzidzi mowisz ze twoja normalnie kopie ? moja mała .. ja jej prawie nie czuje.. jak juz cos to bardzo ale naprawde bardzo delikatnie.... jesli jestem w silnym lęku wtedy czuje jak ona sie mocno porusza... Trace siły
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
zazdroszcze ci ze masz tabletki.. u mnie za pozno na wprowadzanie czegos i musze zyc w męczarniach.... Stres jest okropny dla dziecka ,wiem. ale uwierz , ze nie potrafie o niej myslec choc mocno ją kocham czuje ze cos we mnie sie porusza ... nie dociera do mnie ze mam dziecko.. nie dociera do mnie ze bedzie na swiecie , ze moge byc matka czy miec ja w ramionach.. CIĄGLE MYŚLE LICZE KAŻDY DZIEŃ i wiem , ze ona nie wytrzyma tego juz... nie umiem sb wyobrazic ze bedzie dobrze... bo widze po sobie ze az wszystko mnie boli... ze sama nie daje rady... co dopiero ona
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
wolałabym juz urodzic i by byla w inkubatorku przez jakis czas niz wiedziec ze mogę ją naprawde skrzywdzic poprzez moja chorobe , nie kontroluje siebie choc staram sie.. dzis az wybiegłam z domu z tych lęków miałam dość zaczelam chodzic w kołko i plakac.. ale juz nawet na zewnatrz co chwile cos mnie rusza...