Witajcie!
Jestem mamą 8 letniej córeczki, a obecnie jestem w 19 tygodniu ciąży. Podobnie jak większość tutaj, mam stany lękowe wywołane nerwicą. Z tymi zaburzeniami borykam się już dość długo. Po raz pierwszy lęki poczułam 7 lat temu. Lekarz uznał, że to nerwica. Brałam leki, chodziłam na terapię - wszystko było ok. Kolejny epizod pojawił się jakieś 3 lata temu. Leczenie identyczne: leki + terapia. Wszystko było ok, aż do teraz. Lęki wróciły tydzień temu. Nie było jakoś strasznie źle, ale świadomość, że jestem w ciąży i nie powinnam brać żadnych leków tylko pogorszyły sprawę. Przestałam czuć się bezpiecznie i od pierwszych chwil wiedziałam, że tym razem pozbycie się lęków nie będzie proste.
Byłam u psychiatry. Jeśli będzie bardzo źle, będę mogła wrócić do leczenia farmakologicznego, ale nie jest to wskazane. Sama też nie chciałabym posuwać się do ostateczności. Antydepresanty w ciąży, to dla mnie skrajne rozwiązanie, choć wg mojej lekarki, na tym etapie ciąży jest dopuszczalne w wyjątkowych sytuacjach.
Za dwa dni zaczynam psychoterapię. Ma mnie wzmocnić i pomóc wytrwać do porodu. Modlę się, żeby to wystarczyło, żeby się wzmocnić i przetrwać bez leków. Wiem, że lęk bierze się z głowy, z długotrwałego stresu i napięcia i nie jest niebezpieczny, ale jego odczuwanie jest tak przykre, że trudno sobie wyobrazić, że można z tego samodzielnie wyjść. A podobno można.
Bardzo się staram myśleć pozytywnie. Niestety wciąż mam ogromne obawy o dziecko. Czy urodzi się zdrowe i czy później nie będzie miało takich problemów jak ja. Naczytałam się, że dzieci matek z nerwicą zapadają częściej na depresję, że są płaczliwe i mają problemy emocjonalne. To pewnie skala 1/10000, ale świadomość, że w ogóle są takie przypadki wzbudza we mnie jeszcze większy lęk.
Przeraża mnie też fakt, że jestem skoncentrowana na sobie, a bardzo mało myślę o dzidziusiu. Nie ma we mnie tej radości, którą odczuwałam podczas pierwszej ciąży. Nie mówię do brzucha, nie śpiewam kołysanek, nie głaszczę brzucha. Nie robię niczego, co pokazują mamy na reklamach i o czym piszą kolorowe gazety. W głowie mam tylko jedno - przetrwać, urodzić i nie zwariować. Czy macie podobnie? Jak sobie radzicie w chwilach największego napięcia?