Witam dziewczęta! Chciałabym opowiedzieć swoją historię ku przestrodze.
Urodziłam córunie w lutym, cudem przeżyła - właściwie nie cudem a dzięki naszym wspaniałym lekarzom na oddziale Intensywnej Opieki Noworodka w Zielonej Górze, na czele z niezastąpioną dr Magdaleną.
To była moja trzecia ciążą, bałam się rodzić. Wymyśliłam sobie, że tym razem to chcę to przejść w Sulechowie. Źle bardzo się czułam i w szpitalu byłam parę dni wcześniej, już po terminie porodu. Przetrzymali mnie, poród zaczął się naturalnie prawie 2 tygodnie po terminie. Miałam mieć znieczulenie zewnątrzoponowe- w trakcie porodu okazało się że nie będzie ponieważ anestezjolog do mnie nie przyjdzie, bo się nie dogadali z porodówką. Szkoda, że wcześniej o tym nie powiedzieli bo to był jeden z wyznaczników, dla którego zdecydowałam się na Sulechów. Z wanny też nie można sobie tak łatwo skorzystać - trzeba ją odkażać przez godzinę, a ja tu już jestem na półmetku i położna okazuje swoje niezadowolenie. Miałam mieć swoją położną do porodu pracującą w tym szpitalu. Zrezygnowałam -800 pln to dużo dla mnie. To teraz bardzo popularne - dużo kobiet płaci. Pewnie gdybym zapłaciła , byłoby inaczej...
Na badanie ginekologiczne w trakcie porodu musiałam iść sama przez porodówkę do gabinetu na korytarzu. Niby to nie daleko, ale z silnymi skurczami wiłam się z bólu po drodze.
Przebito mi pęcherz płodowy - wody były gęste i zielone. Nie znałam się na tym, nie wiedziałam, że to może oznaczać śmierć dla mojego dziecka. Nie zrobiono mi cesarki, kazano rodzić naturalnie. Córeczka urodziła się z 1 pkt w skali appgar - biło tylko serduszko, żadnych odruchów.
Specjalną karetką z Zielonej Góry wieziono ją na oddział. Kilka dni leżała podłączona do respiratora, dawano jej 1 na 10 szanse na przeżycie. Przeżyła, była silna.
Długo się zastanawiałam - nim zdecydowałam się to napisać. Pozdrawiam wszystkie kobiety i życzę szczęścia.