reklama
madzialenak
mama na pełen etat
- Dołączył(a)
- 25 Czerwiec 2012
- Postów
- 3 727
Miliaa ja też widzę
Misia1974
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Kwiecień 2012
- Postów
- 3 011
Sony - mój wytyczył linię, co może robić mężczyzna, a co nie. W dopuszczalnych granicach było odkurzanie, wyniesienie śmieci i pomycie po obiedzie. Tj. zakres jak daje się nastolatkom. Nie mieściło mu się w głowie, żeby mężczyzna prał, prasował, mył okna, podłogi, kibelki itp. Jego mama robiła mu kanapki do pracy, ja zapowiedziałam, że nie będę tego robić. Przez dwa miesiące pierwszej mojej ciąży mieszkaliśmy u niego - w akcie protestu robiła mu kanapki do pracy, bo ja nie robiłam :-) Ja byłam wtedy w 6ms, chodziłam do pracy - miałam wcześniej wstać i jemu zrobić przed wyjściem śniadanie (wychodził godzinę po mnie). Potem było tak, że pracowałam na etacie i miałam swoja nieźle prosperującą firmę. Padałam na tzw. pysk - bo w sumie dwa etaty, małe dziecko i dom na głowie. Kasa była (oboje świetnie zarabialiśmy), chciałam zatrudnić pania do sprzątania - ale nie było mowy, bo jak twierdził, nie jestem hrabianką. Natomiast on chyba był hrabia, bo nawet dziecka do przedszkola nie odstawiał ( ja szłam na 6.30 do pracy, a on na 8.00) i przyjeżdżała moja mama na 7.00, zaprowadzała dziecko do przedszkola, a potem pomagała nam posprzątać dom. Ja szybko przyjeżdżałam do domu i robiłam obiad, co by był gotowy jak wróci po 15.00. Potem popołudnie spędzałam w piaskownicy (bo przecież faceci nie chodzą z dziećmi do piaskownicy), wracałam i sprzątałam, a wieczorem prowadziłam firmę. Noż kurna - może nie byłam hrabiną, ale ani moja mama ani ja służącymi też nie byłyśmy. Po rozwodzie nauczył się i sprzątać i prać i gotować.
Oczywiście więcej było takich przykładów - jemu należało się jeździć tym lepszym samochodem, trzymać go w garażu. Ja jeździłam czymkolwiek i zimą wstawałam i pół godziny skrobałam lód. Dawało do myślenia, że sąsiad żonie samochód rano wystawiał nawet z garażu i podstawiał pod dom, żeby nie musiała chodzić. U nas mężczyzna musiał być na tej uprzywilejowanej pozycji - co by go nikt palcem nie wskazywał jako pantoflarza.
O rozwodzie decydowały i inne czynniki, które tu by były pewnie nie na temat. Piszę Ci jednak to, żeby pokazać jak powoli przesuwały się u nas granice w jakąś absurdalną stronę. Psycholdzy potem stwierdzili, że powoli pozwalałam przesuwać granicę. W tym tkwił mój błąd - tylko, że nie uważam, ze była to moja wina, ponieważ miał taki charakter, że jak coś szło nie po jego myśli, to się wkurzał i obrażał. Żeby nie znosić jego fochów, nauczyłam sie ustępować. Kiedy nie wytrzymywałam i broniłam swojego zdania, albo nie dawałam się obrażać czy upokarzać - kończyło się awanturą. Wiem więc, że łatwo się mówi, że ktoś sam pozwolił się sprowadzić do takiej pozycji - dlatego teraz ja szukałabym pomocy osób trzecich, może psychologów.
Gdy się rozwiodłam, poczułam się jakby ktoś mnie z łańcucha spuścił. Nie było tak, że nie kochałam swojego męża, ale po 9 latach małżeństwa czułam się jak ścierka do podłogi. Któregoś dnia zadałam sobie pytanie, czy chciałabym takiego życia dla mojej córki i byłam przerażona, że mogłaby powtórzyć mój wzorzec małżeństwa. Zresztą psycholodzy stwierdzili niezależnie od siebie, że muszę zerwać małżeństwo, bo utrwali jej się taki model związku jako akceptowalny. Chyba zrobiłam to za późno, bo ostatnio zakochana jest w jednym chłopcu. Sama nam powiedziała, że jest cięzki, bo innych obraża, jemu nie wolno nic powiedzieć, więc w klasie nie jest tolerowany. Ale ona potrafi sobie z nim poradzić, no i poza tym jest inteligentny i przystojny i mają podobne poczucie humoru. Jestem przerażona, bo poszukała sobie "tatę bis" - mimo, że od przedszkola biega za nią inny kolega z klasy, który jest miły, opiekuńczy, serdeczny, omaga w domu, przewija młodsze rodzeństwo - normalnie anioł. No cóż - chyba każdy musi uczyć się na swoich błędach.
Oczywiście więcej było takich przykładów - jemu należało się jeździć tym lepszym samochodem, trzymać go w garażu. Ja jeździłam czymkolwiek i zimą wstawałam i pół godziny skrobałam lód. Dawało do myślenia, że sąsiad żonie samochód rano wystawiał nawet z garażu i podstawiał pod dom, żeby nie musiała chodzić. U nas mężczyzna musiał być na tej uprzywilejowanej pozycji - co by go nikt palcem nie wskazywał jako pantoflarza.
O rozwodzie decydowały i inne czynniki, które tu by były pewnie nie na temat. Piszę Ci jednak to, żeby pokazać jak powoli przesuwały się u nas granice w jakąś absurdalną stronę. Psycholdzy potem stwierdzili, że powoli pozwalałam przesuwać granicę. W tym tkwił mój błąd - tylko, że nie uważam, ze była to moja wina, ponieważ miał taki charakter, że jak coś szło nie po jego myśli, to się wkurzał i obrażał. Żeby nie znosić jego fochów, nauczyłam sie ustępować. Kiedy nie wytrzymywałam i broniłam swojego zdania, albo nie dawałam się obrażać czy upokarzać - kończyło się awanturą. Wiem więc, że łatwo się mówi, że ktoś sam pozwolił się sprowadzić do takiej pozycji - dlatego teraz ja szukałabym pomocy osób trzecich, może psychologów.
Gdy się rozwiodłam, poczułam się jakby ktoś mnie z łańcucha spuścił. Nie było tak, że nie kochałam swojego męża, ale po 9 latach małżeństwa czułam się jak ścierka do podłogi. Któregoś dnia zadałam sobie pytanie, czy chciałabym takiego życia dla mojej córki i byłam przerażona, że mogłaby powtórzyć mój wzorzec małżeństwa. Zresztą psycholodzy stwierdzili niezależnie od siebie, że muszę zerwać małżeństwo, bo utrwali jej się taki model związku jako akceptowalny. Chyba zrobiłam to za późno, bo ostatnio zakochana jest w jednym chłopcu. Sama nam powiedziała, że jest cięzki, bo innych obraża, jemu nie wolno nic powiedzieć, więc w klasie nie jest tolerowany. Ale ona potrafi sobie z nim poradzić, no i poza tym jest inteligentny i przystojny i mają podobne poczucie humoru. Jestem przerażona, bo poszukała sobie "tatę bis" - mimo, że od przedszkola biega za nią inny kolega z klasy, który jest miły, opiekuńczy, serdeczny, omaga w domu, przewija młodsze rodzeństwo - normalnie anioł. No cóż - chyba każdy musi uczyć się na swoich błędach.
Ostatnia edycja:
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 0
- Wyświetleń
- 557
Podziel się: