Dziewczyny, dziekuje za wsparcie
.
Okazuje sie, ze panika jest zlym doradca ( wielkie mi odkrycie
, ale lepiej pozno niz pozniej).
Po pierwsze plamienie okazalo sie byc wydzielina infekcyjna: nigdy takich uplawow nie mialam - mi to wygladalo na brazowa krew zmieszana z wydzielina z pochwy, wg lekarki to zakazenie. Dostalam lek dopochwowy. Lekarka powiedziala, ze niepokojaca jest tylko zywa czerwona krew, skrzepy i nie strozka, kropelki, slad, a konkretne krwawienie.
Poradzila nie glaskac brzucha - to sprzyja napinaniu macicy (sic!), jak mnie cos poli to przykladam rece, a tu ponoc nie pomaga...
Aha dzieciaczek zdrowy, rusza sie, serduszko bije. Oczywiscie nawet na chwile nie pokazala mi dzieciaczka- przeciez to bylo na IP
. Niepokoj matki sie nie liczy...
Co do kleszcza: lekarz z zakaznego powiedzial, ze nie daje sie antybiotyku profilaktycznie. Mam obserwowac zmiane pod katem rumienia. Ew. Zbadac przeciwciala za 6 tyg. Jego zdaniemnie kazdy kleszcz ma borwlioze i nawet jak ma to nie musi jej przekazac.
Zeby nie bylo tak fajnie w badaniu obciazenia glukoza wyszedl mi cukier na czczo 103, potem 79/78 po 1h/2h. Wg lekarki z IP mam cukrzyce i mam isc do diabetologa, kontrolowac cukry i trzymac diete. Podlamalam sie. Wczoraj pozwolilam sobie na ciasto x2 i duzo, duzo arbuza, ale nie wiem czy to te grzeszki czy tylko sie tak pocieszam.