reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża niechciana...

no badania to generalnie robi sie co miesiac-siusiu,krewka.Usg to roznie ja w czasie ciazy mialam robione 6 razy w czym dwa na moja prosbe prywatnie bo chcialam popatrzec:)postaraj sie zrobic tak jak napisala RUBI bo bez tego bedzie ciezko ale napewno dasz rade:)
pozdrawiam
 
reklama
Dziewczyny, czytam wasze wypowiedzi i zastanawiam się co z moją psychiką jest nie tak... Bo to raczej nie tylko sprawa hormonów.
jestem w 17tygodniu i cały czas nie czuję chęci czy miłości do tego dziecka... Wręcz przeciwnie. Za każdym razem kiedy zostaję sama w domu to ryczę, bo nie chcę tego dziecka :( wiem że to głupie. I do tego problemy z mężem. To wszystko odpiera mi radość życia i ochotę na cokolwiek. po prostu nie chce mi się żyć z tym wszystkim. nie chcę takiego życia. Żałuję śłubu i ciąży jak nigdy dotąd. I miała potrzebę tym napisać, bo nie mam komu powiedzieć:(
 
nisha miałam to samo.Najpierw starałam sie o to dziecko.A pozniej Go nie chciałam-hormony,hormony i jeszcze raz hormony.NA szczescie wszystko ustało jakoś w 11 tygodniu.I od teraz pałąm do tego dziecka taka milością.Może porozmawiaj z przyjacioółką.siostrą mamą?Nie znam CIe na tyle by analizować wszystkie przyczyny Twojego stanu.W moim wypadku to były tylko i wylacznuie hormony nie wiem jak jest u Ciebie
 
Kochane u mnie bylo to samo. Pierwsza córke urodzilam majac 17 lat, mozecie wyobrazac sobie jak to wygladalo i jak to przezywalam. Mialam plany marzenia, a tu nagle runela na mnie odpowiedzialonosc i dorosle zycie. No ale pogodzilam sie z tym, teraz jestem szczesliwa ze nie popelnilam zadnoego glupstwa! Teraz kiedy zycie mi sie juz w miare pukladalo, mialam nawet pojsc do pracy i zaczac studia, zaszlam w kolejna nieplanowana ciaze... Teraz to juz naprawde myslalm ze to koniec swiata, z mezem mi sie nie ukladalo, mialam czarne scenariusze przed oczami. jednak teraz wiem, ze to wina hormonow!!! Z kazdym nsatepujacym stadium ciazy czulam sie lepiej, zaczelam sie cieszyc ze bedzie biegal kolejny maly blon-brzdąc. Z czasem mina Ci te hustawki nastrojow, sadze ze to normalne. Nie martw sie, kazda mama ma prawo troche zfiksowac! Na pewno przejmujesz sie nowa rolą i zadajesz sobie wiele glupich pytan, to minie, zobaczysz! :-) Jesli nie masz z kim porozmawiac i potzebbujesz pmocy, polecam sie :-)
 
Hmmm... Chciałabym Ci jakoś przekazać pozytywną energię. Hormony? Możliwe. Ja też nie zawsze czułam się na swoim miejscu będąc w ciąży i miałam z tego powodu potworne wyrzuty sumienia (bo przecież to taka wielka radość, że powstaje nowe życie) Myślałam, że nie poradzę, nie podołam i nie nadaję się do tego. I żal mi było tej małej co się we mnie lęgnie ;-) bo przecież ona miłości potrzebuje!! I nie wiem co takiego nastąpiło, że nagle zniknęły czarne chmury... Powiem Ci, że dla mnie chyba ruchy dziecka są taką rozbrajającą rzeczą. Wierci się to to, smera nóżkami czy rączkami, próbuje znaleźć sobie też miejsce w tym świecie. Fakt, że mąż jest dla mnie dużym wsparciem... a Ty mówisz o kłopotach z mężem... Nie wiem i nie wnikam jakiego rodzaju to kłopoty. Mogę Ci tylko powiedzieć, że ja w pewnym okresie ciąży potrafiłam burzę w szklance wody wywołać i wydawało mi się że mąż mnie kompletnie nie rozumie, wręcz zadawałam sobie momentami pytanie "co się z nami dzieje?".
Teraz z perspektywy czasu widzę na jakie huśtawki emocjonalne to ja go narażałam, że odbierałam to wszystko bardzo subiektywnie i nie potrafiłam nabrać do siebie samej dystansu. A on już pewnie też miał dość i może też nie do końca mnie rozumiał a sam też pewnie miał wewnętrzne dylematy czy podoła roli ojca...
Nie będę Cię zapewniać, że będzie dobrze, ale tego Ci życzę z całego serca! Może przyjdzie taki dzień, że spojrzysz na to z innej perspektywy i pokochasz tego małego bezbronnego szkraba :-)
 
Całkiem niedawno miałam ochotę założyć podobny wątek. Cóź przeszło mi trochę i też winię hormony za moje złe samopoczucie kilka tygodni temu. Hm.. jednak nie jest tak złoto jak można pomyśłeć zawsze są jakieś wątpliwości a w szczególności do tej mojej drugiej połówki. Myślę że oddaliliśmy się od siebie i oboje to wiemy. Już nawet spokojnie potrafimy o tym porozmawiać. Czasem przykro mi się robi ale wierzę że nadejdzie czas pojednania i zbliżenia. Nawet nie mam potrzeby przytulania się i jak mó mąż mnie dotyka czuję że sztywnieję. Nie wiem co to. Może przejdzie?? Przed ciążą było inaczej. Piszcie dziewczyny jak to u was.
 
Nie wiem Króliczątko, moze to też sprawa hormonów, a moze są inne przyczyny? Ale skoro piszesz, że przed ciążą było inaczej... to chyba odpowiedź.
Ja wiem, że jeśli chodzi o mnie, to ja sama wpadałam w jakąś czarną dziurę, tzn sama się tam wpędzałam. Pewnie to sprawa hormonów, bo wydawało mi się, że strasznie cierpię, że nikt mnie nie rozumie i ze problem, który nieświadomie sobie stworzyłam jest największy na świecie. I trzeba na to spojrzeć z pewnej perspektywy żeby dostrzec jakie błedne było moje myślenie. Ale w danym momencie to raczej niewykonalne. To ja jestem najbiedniejsza i już. Myślę, że dla psychiki może lepsze było stworzenie sobie jakiegoś wyimaginowanego problemu i przygotowanie sobie gruntu pod upuszczenie swoim emocjom w poczuciu krzywdy niż otwarte wykrzyczenie tego co powiedziała autorka wątku. No bo przecież decydowałam się świadomie, wątpliwości przyszły później.
 
Ja też świadomie zdecydowałam się na dziecko. I potem zaczęły się jakieś dziwne moje uczuci i doszukiwanie się wad w moim małżonku. Może też po prostu to jakiś naturalny etap małżeństwa? Teraxz już jest lepiej ale kilka tygodni temu to chciałam być sama. Nie kłócimy się tylko tak ja czułam. Wolałam samotność.
 
reklama
Króliczątko, dokładnie, u mnie było to samo!! Już nie będę się rozwodzić jakie absurdy mi po głowie chodziły.... Ale mi przeszło, nawet sama nie wiem kiedy. Mąż mial na tyle cierpliwości by po chwilach wielkiej burzy zapewniać mnie o swojej miłości i mówił, że moje argumenty są tak absurdalne, że nawet nie wie jak się ma do nich ustosunkować. To mnie trochę sprowadzało na ziemię... Ale też wspominam to jako bardzo czarny okres (patrz temat "depresja w ciąży"). I wcale to nie był, jak się powszechnie pisze, I trymestr! Zachowywałam się irracjonalnie a jednocześnie miałam wielkie poczucie krzywdy, takie błedne koło. Nie powiem, że teraz nie mam wątpliwości! Tak, ale już nie wpadam taką czarną psychiczną dziurę.
A więc.... to chyba jednak hormony szaleją. Nawet mi wcześniej przez myśl nie przeszło, że można w ciąży przez coś takiego przechodzić...
 
Do góry