reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża niechciana...

Szczerze to ja nie wiem o czym piszecie. Od momentu kiedy dowiedzieliśmy się że jestem w ciąży to było tylko lepiej między nami. Potem się okazało że ciąża jest zagrożona i dostaliśmy zakaz sexu do samego porodu. Mimo tego jest jeszcze lepiej. Nie kłócimy się prawie wcale a jak już to szybko nam przechodzi ;-) a Patrysia to nasz Skarb Życia. Chcieliśmy jej od samego początku jak tylko się dowiedzieliśmy że już jest :tak: a mój mąż powiedział coś czego do końca życia nie zapomnę, czyli "żałuje tylko tego że wcześniej nie zrobiliśmy sobie takiej fajnej Patrycji" :tak:
 
reklama
Nic dziwnego ze nie rozumiesz tego o czym tu piszemy, bo tego nie przezylas. od samego poczatku martwilas sie o malensstwo i robilas wszystko zeby utzymac ciaze, tymczasem w nas gotowaly sie hormony i doprowadzaly nas do takiego krytycznego stanu. Wiadomo, ze kazda mama cieszy sie z istnienia malenskiej kruszynki, tylko ze w kazdej znas ta mysl roznie odjrzewa-u jednych mam wczesniej-u drugich pozniej :tak:
 
Witaj.. Jestem tego samego zdania co moje poprzedniczki.. masz burze hormonów. dziecko masz w brzuszku to cie na poczatku przeraża myślisz" jak ja sobie poradze?" ale to minie.. ja też miewałam na poczatku ciąży takie myśli.. ale to minie.. nie przejmuj sie pogadaj z mamą, przyjaciółką, rodzeństwem..? :-) Pozdrawiam
 
Ja bardzo chciałam zajść w ciążę. W końcu się udało. W drugim trymestrze zaczęło mi odbijać! Kłóciłam się z mężem o wszsytko. Mąż ile mógł to rozumiał ale były granice. Były również dni kiedy żałowałam wszsytkiego....również małżeństwa i po cichutku ciąży, bo jak to będzie jak między nami jest tak jak jest a dziecko potrzebuje spokoju i miłości. Także nasz kłótnie i nieporozumienia głównie były po prostu przeze mnie. Mężowi nie dałąm tego odczuć, ale po kilku godzinach rozmyślań jak jest do d..py stwierdziłam, że zachowuję się jak psychopatka. Pózniej i tak zdarzały mi się wyskoki ale potrafiłam sobie wytłumaczyć co ię dzieje i że nie mam racji-oczywiście nie we wszystkich syt;-). A jak poczułam pierwsze ruchy dziecka to pomyślałam sobie......jakie to obrzydliwe..miałam wrażenie, że jakiś robak wierci mi się w brzuchu. Nie chciałam czuć ruchów dziecka bo było to dla mnie niemiłe uczucie. Powiedziałam o tym mężowi i wtedy zrozumiałam co ja robie!!! Dwie noce nie spałam z żalu, jak mogłam tak pomyśleć!!!! W miarę upływu tygodni wszsytko mijało, ja coraz bardziej się cieszyłam i uwielbiałam kopniaki Michałka. Witałam się z nim rano i żegnałam w nocy.. Cieszyłam się ciążą, stałąm się bardziej ustępliwa, a przez to mąż szczęśliwszy i również bardzo wyrozumiały.Cierpliwości mówie Ci jak i wiele moich poprzedniczek:tak::tak::tak: A jak coś to pisz, zawszeCi odpowiemy i podniesiemy na duchu.
 
Nic dziwnego ze nie rozumiesz tego o czym tu piszemy, bo tego nie przezylas. od samego poczatku martwilas sie o malensstwo i robilas wszystko zeby utzymac ciaze, tymczasem w nas gotowaly sie hormony i doprowadzaly nas do takiego krytycznego stanu. Wiadomo, ze kazda mama cieszy sie z istnienia malenskiej kruszynki, tylko ze w kazdej znas ta mysl roznie odjrzewa-u jednych mam wczesniej-u drugich pozniej :tak:

Pewnie masz rację, tylko nie rozumiem jak można dopuścić do tego, żeby te wewnętrzne emocje urosły tak bardzo, że zaczyna się żałować dziecka, ślubu i wszystkiego innego. Dlaczego wcześniej kobieta nie rozmawia o tym co czuje z własnym mężem, w końcu to też jego dziecko.
Podobnie bywa w sytuacji utraty dziecka. Mąż, ojciec dziecka, który stara się by wsparciem dla swojej żony, często bywa oskarżany o to że nie jest mu żal tego co się stało, e go to nie zabolała, a przecież faceci też przeżywają wewnętrzne emocje, tylko że potrafią je bardziej ukrywać niż kobiety.
Skąd wiecie dziewczyny, czy ta burza hormonów, w wyniku której kłócicie się z mężami, nie jest dla nich tak samo trudna jak dla Was? Może oni też mają takie myśli jak Wy i żałują wielu rzeczy? Trzeba ze sobą rozmawiać, a nie dopuszczać do coraz to trudniejszych sytuacji.:tak:
 
kbetina jakby wszystko w żciu było takie proste jak piszesz to ludzie nie mieliy żadnych problemów;-)
Burze hormonalne mogą prowadzić do zaburzeń emocjonalnych, depresji poporodowych itd......więc widzisz jak mocna jest to siła
 
kbetina jakby wszystko w żciu było takie proste jak piszesz to ludzie nie mieliy żadnych problemów;-)
Burze hormonalne mogą prowadzić do zaburzeń emocjonalnych, depresji poporodowych itd......więc widzisz jak mocna jest to siła

Ja z zasady unikam spraw które mogą mi skomplikować życie.
Nie będę wypowiadać się na temat burzy hormonalnej bo tą która sama przeszłam w ciąży nie dawała się nikomu tak we znaki jak Wasze :tak:
Ja w ciąży pokazałam swoje różki i się na wszystkich wydzierałam poza moim mężem ;-) Od momentu kiedy dowiedzieliśmy się o dziecku to zdarzyły się nam może cztery kłótnie i przede wszystkim bez wrzasków. Przyszło to tak naturalnie, że żadne z nas nie musiało się w żadne sposób pilnować ;-) Jednak całkiem możliwe że stało się tak dlatego, że od samego początku ciąża była zagrożona, a do dnia porodu na patologii wylądowałam trzy razy.

Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę wytrwałości w pokonywaniu burz hormonalnych :-D
 
jutro zacznę 25-tydzien. Tak, wpadka, totalna, totalna wpadka, chociaż mam prawie 29 lat i nie wiem jak mogłam być taką idiotką.
Myslalam, ze te doły i depresje miną po I-szym trymestrze. Nie minęły. Ta ciąża wypierdoliła mi całe życie. Nie wiem co robić, co drugi dzień nie moge przestać płakać.
Cieszę się jak mały kopie, nie powiem, jest śmiesznie, chociaż czasem troche boli.
To nie zmienia jednak faktu, ze nie wyobrażam sobie siebie jako matki. W ogóle. :(
 
Bardzo chcielismy miec dziecko. W maju odstawilam tabletki a w lipcu juz bylam w ciazy...moja pierwsza reakcja?...Płacz! Panika! Że tak szybko, ze juz, ze jak to teraz bedzie itp. Maż bard\o sie cieszyl, ja jakos nie potrafilam, codziennie płacz, lament, no po prostu masakra..! Przerazała mnie mysl ze nasze zycie juz na zawsze sie zmieni, ze juz nic nie bedzie tak samo..I po jakims miesiacu minelo! Teraz w pelni ciesze sie z dzidziusia , juz nie moge doczekac sie rozwiazania! Czasem tylko dopada mnie dołek jak patrze w lustro i jak znika moja dawna figura...:-):-)
 
reklama
kbetina, gdyby wszystko w życiu było takie proste.... Widocznie nie miałaś aż tak! Bo ja to dokładnie sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Gdyby moja świadomość dopuszczała do siebie wszystkie myśli i wątpliwości to na pewno pogadałabym o nich z mężem. A tu wyrastały przede mną kolejne problemy, które wydawały mi się najważniejsze na świecie, dodatkowo dochodził strach przed brakiem akceptacji jak zacznie sie zmieniac moje cialo, ale to wszystko było gdzieś w podświadomości, głęboko ukryte, świadomość to spychała na dalszy plan, wiesz dlaczego? BO TAK JESTEŚMY WYCHOWANE, wszędzie się trąbi, ze ty masz byc szczęśliwa, a już w 18 tyg, to juz w ogóle, bo nie masz typowych ciążowych dolegliwości, po prostu sielanka się zaczyna! A jak mi zaczął właśnie brzuch rosnąć to zaczęły się problemy, w I trymestrze nie miałam jakichś szczególnych dolegliwości, pracowałam na normalnych obrotach, niby wiedziałam że jestem w ciąży, ale temat był jakby obok.
I to Twoja świadomość sama podsuwa ci takie absurdy, że niby masz jakiś problem (np. mąż Cię nie kocha, albo zdradza, albo się tobą nie interesuje) i to niby na tym trzeba się skupić i wyładować swoje emocje, taka walka z wiatrakami. I wydaje ci się że tak jest naprawdę, bo przecież dziecka chcesz, co prawda masz obawy, ale to nie takie ważne, a tu guzik. Problem jak sie okazuje jest głęboko w tobie i wynika z twojego lęku właśnie. Po prostu mnie umysł (hormony?)robił jakieś fatamorgany ;-). Dopiero jak sobie uświadomiłam w czym rzecz, pogadałam szczerze z mężem, powiedziałam mu że chyba mam problem i opisałam wszystko co powyzej, to rozeszły się czarne chmury... i wtedy dopiero dotarło do mnie, że on pewnie ma takie same obawy jak ja, a jeszcze musi znosić moje ataki absurdalne.
Ale już jest dobrze.... Wzruszę sie czasem z byle powodu i rycze jak bóbr, ale wyedy mąż mówi "o, znowu musiałaś sobie popłakać?", przytula mnie i jest git ;-)
A jak tam autorka wątku???
 
Do góry