Witajcie dziewczyny. Tak czytam sobie ten wątek i mogę powiedzieć tylko, że nie ma się czego bać.
Ja urodziłam synka 23 czerwca 2007 roku. W samym środku sesji. Byłam na II roku studiów, dojeżdżałam prawie 300 km
Udało mi się przełożyć sesję na miesiąc wcześniej, jednak zaczęły się małe kłopoty i nie byłam w stanie dojechać na uczelnię. Tak więc dzwoniąc i meilując do każdego profesora z osobna udało mi się znowu przełożyć sesję... Ostatni egzamin zaliczyłam w listopadzie...I nie było ztym najmniejszych trudności.
Synek ma obecnie 1,5 roku a ja dalej się uczę. Jeżdżąc tylko na jeden dzień w zjeździe. A mały ma wtedy frajdę zostając sam na sam z tatą lub dziadkami.
Jeżeli jednak chodzi o sam przebieg ciąży na studiach. Ja do ósmego miesiąca jeździłam na zjazdy dwa razy w miesiącu...Dodając, ze oprócz wykładów sama droga w jedną stronę zajmowała (i dalej zajmuje mi) 4 godziny ;-)
Ja urodziłam synka 23 czerwca 2007 roku. W samym środku sesji. Byłam na II roku studiów, dojeżdżałam prawie 300 km
Udało mi się przełożyć sesję na miesiąc wcześniej, jednak zaczęły się małe kłopoty i nie byłam w stanie dojechać na uczelnię. Tak więc dzwoniąc i meilując do każdego profesora z osobna udało mi się znowu przełożyć sesję... Ostatni egzamin zaliczyłam w listopadzie...I nie było ztym najmniejszych trudności.
Synek ma obecnie 1,5 roku a ja dalej się uczę. Jeżdżąc tylko na jeden dzień w zjeździe. A mały ma wtedy frajdę zostając sam na sam z tatą lub dziadkami.
Jeżeli jednak chodzi o sam przebieg ciąży na studiach. Ja do ósmego miesiąca jeździłam na zjazdy dwa razy w miesiącu...Dodając, ze oprócz wykładów sama droga w jedną stronę zajmowała (i dalej zajmuje mi) 4 godziny ;-)