Hej dziewczyny, ja się zbliżam do końca. Jest już ciężko, nogi opuchnięte i zakaz długich spacerów bo chłopcy ułożyli się miednicowo. Idzie 34 tydzień. A w przyszły piątek idę do szpitala i już będę czekać na cc. W ubiegłą sobotę mieli 2100g i 1800g. Mam nadzieję że jeszcze troszkę urosną. Na karmienie piersią nie nastawiam się zbyt mocno bo tak zrobiłam przy pierwszym dziecku no i wrażenia takie: mała nieustannie przy cycu ale wiecznie nienajedzona. Po dwóch miesiącach łez moich i jej, lekarz obserwując spadającą wagę dziecka stwierdził że mm. I od tego momentu było ok. Spacery długie bo termos z gorącą wodą, butelka z odrobiną wody zimnej oraz pojemniczek z mm nie były dla mnie uciążliwe. Tym razem denerwuje się bo jeden z chłopców ma pępowinę dwunaczyniową... podobno nie mam się tym przejmować ale pomimo pozytywnych wyników badań prenatalnych i echa serca obawa nadal pozostaje. No i jeszcze w 33 tc lekarz zauważył na serduszku białą plamkę... również nie mam się tym przejmować ale odetchnę z ulgą dopiero po porodzie i badaniach dzieci. Trzymam za was wszystkie kciuki a rozpakowanym życzę zdrówka i 1000 uśmiechów, dzięki którym zapominamy, że wychowanie to taka ciężka i wymagająca praca.