No to ja relax z Kacperkiem w łóżeczku:-) a Amelka zabawia babcię:-),
Poród mogę przeżyć jeszcze raz- cudowne przeżycie i te skurcze to pikuś w porównaniu do momentu aż się ujrzy dzieci!!!!!!Ale pierwsze uruchamianie po- to zabić bym mogła tą położną- choć ona bogu ducha winna.
Więc tak: poniedziałek 5.30 pobódka- moje nerwy w desperacji, 6.30 wyjazd do szpitala- początek deprechy, że za jakie grzechy mam tam siedzieć skoro NIC mi nie ma!!!???!!!???Równo 7 weszliśmy na IP gdzie emek został na dzień dobry wywalony



a mi kazana się przebrać w piżamie i czekać koło windy,którą poruszał się personel całego szpitala!!!Tak czekałam prawie do 8 wzięła mnie na przesłuchanie tym razem sympatyczna położna, zrobiła wywiad gdzie ja nadal się upierałam,że nie chcętu eżeć, ale stwierdziła,że i tak musi mnie ordynator obejrzeć....gin się mnie pyta jak się czuję, no że
nic mi nie ma!!!!!I chcę do domu...przed 9 dotarłam dopiero do "swojego" łóżka, zaczęłam się rozgaszczać i 2 towarzyszki wchodzą do po badaniu do pokoju się witają i dobitnie twierdzą,że dzisiaj urodzę, bo to szczęśliwe łóżko, a ja,że tak chyba prędzej do domu wyjdę bo Nic mi nie ma!!!!A one swoje,że leżą od wczoraj i ja jestem 3 od tego czasu- zaśmiałam się......ale....usiadłam na łóżku i skurcz....ee tam ile to ja już takich miałam przepowiadających....telefon do emka z deprechą, że nic mi nie ma i chcę wyjść, ale mnie jeszcze ordynator nie widział...za chwilę następny skurcz-mmocniejszy.....za kilka minut znów

zaczęłam sprawdzać czas a one coraz częściej poleciałam do położnych,że CHYBA mnie skurcze łapią, te szybko panika KTG dla bliźniąt i równiutko o 10 mi podłączyły i kazały leżeć godzinę- wytrzymałam 40-45minut kiedy to KTG zaczęło wyć ze skurcze 100% co 2 minuty!!!!!Szybko badanie gine- rozwarcie już na 5


i nawet ordynator znalazł chwilkę na zbadanie mnie- potwierdziła,że mała miednicowo i cesarka w międzyczasie jedna położna szybko po moje rzeczy i komórę - dzwonię o 11 do emka przyjeżdżaj bo ja rodzę!!!!A ten,że co ja za głupoty opowiadam przecież dopiero co do domu chciałam iść


, no ale jakoś się zebrał i przyjechał. na sali przygotowawczej czekałam ponad pół godziny, równo o 12 zaczęli CC a o 12.23 nasza księżniczka była już z nami, minutę po niej nasz szkrab:-) potem zszywanie, 2 h na poporodowej i potem sala po CC na pierwszą dobę, koło 17 przywieźli mi małą:-), Kacperka widziałam dopiero następnego dnia:-( i nie pytajcie jak ryczałam na widok tych wszystkich kabli, rurek....ale kolejnego dnia już był bez respiratora- urodził się z niewydolnością oddechową i złapał zapalenie płuc. Tylko zastanawia mnie ta niewydolność skoro jak go wyjmowali to się darł i to porządnie w porównaniu do Amelki...no ale już jesteśmy wszyscy w domku razem- co nas bardzo cieszy!!!
Lola- cudne te Twoje myszki- mam nadzieję,że niebawem Lenka dołączy do Was!!!!!To całkiem inaczej jest!!!A jak Ona się czuje?!?!Co mówią lekarze?!?!?