Aimee
Fanka BB :)
Hej Dziewczynki
i znowu mi zeszło, a obiecałam relację porodową i poporodową..teraz maluch spią, więc spróbujemy, co najwyzej będziecie miały sage w odcinkach, haha..
30 kwietnia w nocy odstawiłam fenoterol i miałam zgłosic sie do szpitala jak poczuję skórcze..rano już sie zaczęło, wiec pewnie koło 9 bylismy w szpitalu. Jak mnie położyli na sali porodowej, to z minuty na minute były coraz większe, a pod ktg chyba z godzine leżałam. Ze względu na ułożenie dzieci planowana była cc i tak zostało, chociażdrugi bliźniak dosłownie w ostatnich dniach zmienił połozenie z poprzecznego na główkowe. Ale i tak eterminujcy był pierwszy, a moja dziewczynka była miednicowa.
Około 11.00 lekarz zapowiedział, ze pewnie popołudniu będzie cięcie, ale wytrzymalam tylko do 12.00. Ale wiecie co, dziwne uczucie, jak przychodzi i mówi to co..za 15 minut??? A ja gwiazdki w oczach i strach paniczny..
Przy okazji znieczulenia dowiedziałam się, ze mam krzywy kręgosłup i w ogóle było już trochę mniej miło bo Pani troche na mnie pokrzyczała, że sie prostuję itp.. potem jeszcze dziwne pytania w stylu " czy serducho to zawsze tak Pani pracuje czy się Pani denerwuje???" - nie, wcale
no i slyszlam też niestety rozmowy lekarzy, co jeszcze nie było najgorsze i na sam koniec komentarz jednej z pielegniarek w stylu "ale rzeźnia.."..ale wiecie co??? na tym etapie to było mi wszystko jedno, bo moje 2 skarby byly już wyjęte i płakały i widziałam je cały czas i oczywiście mimo szoku, łzy szczęścia popłynęły
po zabiegu jakieś 6 godzin na sali pooperacyjnej - ból był, ale do zniesienia.. nie przejmujcie sie wieć, wszystko da sie przejsc..
no a potem to już na normalną salę, pozegnałam się z męzem i ok. 20.00 Panie, ku mojemu przerażeniu, odłączyły cewnik, co oznaczało, że do toalety trzeba wstać ale i to jakos poszło..a już w nocy kazali mi brac dzieci na rece z łozeczka...wiec nie wiem jak to się ma do oficjalnych zaleceń leżenia i nie noszenia po cc, w kazdym razie pisze jak było..
no i cóż - generalnie to podsumowałabym tak: poród ok, cesarka ok, choć ponieważ mam porównanie to chyba jednak obstawałabym przy SN, a opieka poporodowa nad matką i dziećmi - MASAKRA!!! nikt nie patrzy, ze to są bliźniaki, że człowiek nie ma 4 rak.. jak już jedna wyła z godzinę, bo była głodna, a ja akurat karmiałam druga to czasem Panie raczyły w dyzurce usłyszec (a miałam salę naprzeciwko ), i sie zlitowały..ale ogólnie to kanał..
i tak pełna nadzieji, że wyjde w 3 dobie, bo z dziecmi ok, dostałam nagle dreszczy i temperatury ponad 39 stopni (a jak zglaszalam rano, to Panie twierdzily, ze mamy gorąco w sali i to od tego)..no i kicha..leżalam jak kloda, beczalam, a walili kroplowa za kroplową i jeszcze nie wiedzieli od czego to jest i czy przypadkiem nie od cięcia..oczywiście przy tym wszystkim masakrycznie balam sie nocy i tego, ze zostaje sama z dziecmi, mezowi pomimo goraczki zostac nie pozwolili..
na szczescie ok.23.00 sie zlitowaly i zabraly dzieci do dyzurki, a ja mialam zalecenie odpoczynku przez noc.. temp. zblili po kilkunastu godz., jakies dodatkowe antybiotyki itp.. no i tym sposobem musialysmy zostac w szpitalu az do 6 doby....
takze Kochane..jak wyszlam to bylam cien czlowieka (zapomnialam dodać , ze prawie przez caly okres tylko sucharki i hebata, alo sama herbata) i presja na karmienie piersią - tylko ciekawe skad pokarm przy glodówce i stresie???
co do maluszków, bo nie wiem czy pisałam.. dziewczynki 37 tydz. ciaży skonczony, 2810 i 2790, 53 cmi i 49 cm.. 2 rożne charakterki: spokojna i nerwus..ale generalie jak są najedzone to kochane, tylko w tym szpitalu nas glodzili i dzieciom tez wydzielali mleko, ze co najmniej co 3 godziny i odlewali, zeby była okreslona dawka..a to sie czasem rozjezdzało i stad te wycia..
teraz w domku juz jest ok..spia i jedza..co 3 godziny..pierszia troche sobie dokarmialam, bo pokarm wrocil, ale raczej bede na butelce..zwlaszcza, ze w czwartek cos musialam zjesc i sie biedaki meczyly z kupka dwa dni.. wiec raczej sobie dam spokoj..
mam pomoc meza (pracuje w domu), wiec jak sa 4 rece to robimy wszsytko równoczesnie (przewiniecie+ karmienie ok 40 - 60 minut)..ale bycie samą tez mnie nie przeraza i to jedyny plus tej zaprawy w boju w szpitalu... wtedy trzeba je poprostu wyczuć i celować bardziej na jedna po druguej, chociaż oczywiscie zdaza się, ze jedna je, a jedna musi popłakać..
i to chyba tyle..
jeśli macie jeszcze jakies pytania to dawajcie.. ja bede starala sie do Was zagladać..jak cos pilnego chcialybyscie wiedziec to piszcie na PW, bo calego watku moge nie zawsze przesledzić..
to calujemy wszystkie ciocie BB, trzymajcie się dzielnie i nie bojcie się.. wszystko da sie przejsc , a nagroda najwieksza z mozliwych
aaa...i jeszcze zapomiałam wam napisać, że bosko jest bez brzucha..:-)
teraz już, a wic 2 tyg. po waga pokazuje mi 53 kg, przed ciąza bylo jakies 50 - 51, a wiec spada momentalnie..
troche dlugo utrzymuje sie opuchlizna nog, ale od soboty tez juz jest lepiej...
no to teraz macie juz pelen obraz...
a jak tam inne mamusie??? odzywa sie ktos...
i znowu mi zeszło, a obiecałam relację porodową i poporodową..teraz maluch spią, więc spróbujemy, co najwyzej będziecie miały sage w odcinkach, haha..
30 kwietnia w nocy odstawiłam fenoterol i miałam zgłosic sie do szpitala jak poczuję skórcze..rano już sie zaczęło, wiec pewnie koło 9 bylismy w szpitalu. Jak mnie położyli na sali porodowej, to z minuty na minute były coraz większe, a pod ktg chyba z godzine leżałam. Ze względu na ułożenie dzieci planowana była cc i tak zostało, chociażdrugi bliźniak dosłownie w ostatnich dniach zmienił połozenie z poprzecznego na główkowe. Ale i tak eterminujcy był pierwszy, a moja dziewczynka była miednicowa.
Około 11.00 lekarz zapowiedział, ze pewnie popołudniu będzie cięcie, ale wytrzymalam tylko do 12.00. Ale wiecie co, dziwne uczucie, jak przychodzi i mówi to co..za 15 minut??? A ja gwiazdki w oczach i strach paniczny..
Przy okazji znieczulenia dowiedziałam się, ze mam krzywy kręgosłup i w ogóle było już trochę mniej miło bo Pani troche na mnie pokrzyczała, że sie prostuję itp.. potem jeszcze dziwne pytania w stylu " czy serducho to zawsze tak Pani pracuje czy się Pani denerwuje???" - nie, wcale
no i slyszlam też niestety rozmowy lekarzy, co jeszcze nie było najgorsze i na sam koniec komentarz jednej z pielegniarek w stylu "ale rzeźnia.."..ale wiecie co??? na tym etapie to było mi wszystko jedno, bo moje 2 skarby byly już wyjęte i płakały i widziałam je cały czas i oczywiście mimo szoku, łzy szczęścia popłynęły
po zabiegu jakieś 6 godzin na sali pooperacyjnej - ból był, ale do zniesienia.. nie przejmujcie sie wieć, wszystko da sie przejsc..
no a potem to już na normalną salę, pozegnałam się z męzem i ok. 20.00 Panie, ku mojemu przerażeniu, odłączyły cewnik, co oznaczało, że do toalety trzeba wstać ale i to jakos poszło..a już w nocy kazali mi brac dzieci na rece z łozeczka...wiec nie wiem jak to się ma do oficjalnych zaleceń leżenia i nie noszenia po cc, w kazdym razie pisze jak było..
no i cóż - generalnie to podsumowałabym tak: poród ok, cesarka ok, choć ponieważ mam porównanie to chyba jednak obstawałabym przy SN, a opieka poporodowa nad matką i dziećmi - MASAKRA!!! nikt nie patrzy, ze to są bliźniaki, że człowiek nie ma 4 rak.. jak już jedna wyła z godzinę, bo była głodna, a ja akurat karmiałam druga to czasem Panie raczyły w dyzurce usłyszec (a miałam salę naprzeciwko ), i sie zlitowały..ale ogólnie to kanał..
i tak pełna nadzieji, że wyjde w 3 dobie, bo z dziecmi ok, dostałam nagle dreszczy i temperatury ponad 39 stopni (a jak zglaszalam rano, to Panie twierdzily, ze mamy gorąco w sali i to od tego)..no i kicha..leżalam jak kloda, beczalam, a walili kroplowa za kroplową i jeszcze nie wiedzieli od czego to jest i czy przypadkiem nie od cięcia..oczywiście przy tym wszystkim masakrycznie balam sie nocy i tego, ze zostaje sama z dziecmi, mezowi pomimo goraczki zostac nie pozwolili..
na szczescie ok.23.00 sie zlitowaly i zabraly dzieci do dyzurki, a ja mialam zalecenie odpoczynku przez noc.. temp. zblili po kilkunastu godz., jakies dodatkowe antybiotyki itp.. no i tym sposobem musialysmy zostac w szpitalu az do 6 doby....
takze Kochane..jak wyszlam to bylam cien czlowieka (zapomnialam dodać , ze prawie przez caly okres tylko sucharki i hebata, alo sama herbata) i presja na karmienie piersią - tylko ciekawe skad pokarm przy glodówce i stresie???
co do maluszków, bo nie wiem czy pisałam.. dziewczynki 37 tydz. ciaży skonczony, 2810 i 2790, 53 cmi i 49 cm.. 2 rożne charakterki: spokojna i nerwus..ale generalie jak są najedzone to kochane, tylko w tym szpitalu nas glodzili i dzieciom tez wydzielali mleko, ze co najmniej co 3 godziny i odlewali, zeby była okreslona dawka..a to sie czasem rozjezdzało i stad te wycia..
teraz w domku juz jest ok..spia i jedza..co 3 godziny..pierszia troche sobie dokarmialam, bo pokarm wrocil, ale raczej bede na butelce..zwlaszcza, ze w czwartek cos musialam zjesc i sie biedaki meczyly z kupka dwa dni.. wiec raczej sobie dam spokoj..
mam pomoc meza (pracuje w domu), wiec jak sa 4 rece to robimy wszsytko równoczesnie (przewiniecie+ karmienie ok 40 - 60 minut)..ale bycie samą tez mnie nie przeraza i to jedyny plus tej zaprawy w boju w szpitalu... wtedy trzeba je poprostu wyczuć i celować bardziej na jedna po druguej, chociaż oczywiscie zdaza się, ze jedna je, a jedna musi popłakać..
i to chyba tyle..
jeśli macie jeszcze jakies pytania to dawajcie.. ja bede starala sie do Was zagladać..jak cos pilnego chcialybyscie wiedziec to piszcie na PW, bo calego watku moge nie zawsze przesledzić..
to calujemy wszystkie ciocie BB, trzymajcie się dzielnie i nie bojcie się.. wszystko da sie przejsc , a nagroda najwieksza z mozliwych
aaa...i jeszcze zapomiałam wam napisać, że bosko jest bez brzucha..:-)
teraz już, a wic 2 tyg. po waga pokazuje mi 53 kg, przed ciąza bylo jakies 50 - 51, a wiec spada momentalnie..
troche dlugo utrzymuje sie opuchlizna nog, ale od soboty tez juz jest lepiej...
no to teraz macie juz pelen obraz...
a jak tam inne mamusie??? odzywa sie ktos...
Ostatnio edytowane przez moderatora: