reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciaza - archiwum

reklama
Teraz ja.
U mnie zaczęło się niewinnie bólami w nocy z soboty na niedzielę, bóle były od razu nieprzyjemne, bo promieniowały do krzyża. Nie spałam całą noc, męczyłam sie tak do 9 rana az skurcze były co jakieś 5 min, potem taxi i do szpitala, bo myslałam że przejdą bóle,że to fałszywy alarm.
Ale jak mnie zbadali to okazało się,że mam już 3 cm rozwarcie. No i decyzja- na porodówkę!
Tam podłączyli mi ktg i dali kroplówkę z glukozą.
I tak bym sobie może leżała i kilka godzin, ale... o 11 przyjechał mój położnik, jak zaczął działać, podłączył mi oxy, to skurcze miałam tak mocne i silne,że darłam się na całą porodówkę, a to tylko dlatego,że miałam bóle krzyżowe!! Nie życze nikomu.
Ale po 3 godzinach męczarni było po wszystkim. Tak szybko wszystko u mnie postępowało, bo co chwila coś tam przy mnie robił połoznik,że aż ciężko mi powiedzieć co dokładnie,wiem że przebijał mi pęcherz płodowy i chyba robił masaże szyjki.
Słyszałam tylko: rozwarcie na 6cm, rozwarcie na 8cm, a potem już była ulga przy skurczach partych. Nacięli mnie, miałam szyte krocze ale to mnie nic nie bolało!
Jak zobaczyłam swoją małą córeczkę, to od razu zapomniałam o tym całym bólu i tych krzykach na całe gardło... hi hi.
 
No to i ja szybko cos naskrobię póki Ninka śpi :) No więc miałam się zgłosić do szpitala na ustalenie terminu cc między 10 a 12 czerwca. natomiast ze względu na to iż był to długi weekend zasugerowano mi że mam sie zgłosić jednak po długim weekendzie bo nie będzie lekarzy tylko dwóch, którzy będą robić nagle przypadki. No to dobra, czekam do poniedziałku. W czwartek wieczorem posprzątałam dom, poszłam się wykąpać, ogoliłam, nabalsamowałam, zrobiłam sobie nawet paznokcie :D i położyłam się spać....tak jakby.... :) o 23:10 leżąc w łóżku coś mi "chlupnęło". Idę do wc a tam w majtkach galaretka jakaś. Wołam mojego małża i mówię: czop mi poszedł. On oczywiście ze mną polemizował :) ale ja wolałam to sprawdzić. więc w samochód i do szpitala. Drogi puste, szybko byliśmy na miejsu. Trochę bałam się, że jak przyjedziemy w środku nocy to nie będzie to dla nich mile (wiadomo, że na nocnych dyżurach zazwycaj się odsypia) i "zemszczą" się na mnie. Okazało się, że przyjęli nas naprawde miło i ciepło. Lekarz, który przprowadzil badanie stwierdził, że poród się zaczął, rozwarcie na dwa palce, "szyjka zgładzona" jak to okreśił. Przyjął mnie na oddział o 1:25 rano. Zrobili KTG stwierdzili, że skurczy nie ma, a ja od momentu badania (przy przyjeżdzie na izbę przyjęć) miałam regularne skurcze co 3minuty, trwające aż 1,5 minuty każdy. KTG nic ni wykazywało a ja po godzinie miałam dość. Nie miałam żadnych wcześniejszych skurczów i trochę mnie przeraziła częstotliwość ich, ich długość i moc. Lekarz zrobił też USG żeby potwierdzić wielkość płodu (w 7tygodniu 4,5 kilo) i stwierdził że mała nie jest duża ma max 4,1kg. Powidział, że poczekamy jak bedzie sie rozwijac akcja i zdecydujemy czy bedzie cc czy porod sn. Położyli mnie na sali na patologi ciąży i kazali cekać. Ból był nie do zniesienia. Nie wiedziałam czemu, ale KTG ciągle nie pokazywało skurczy. Chwile potem przyszła położna i kazała mi przejśc na sale porodową. Tam mnie zbadał lekarz a rozwarcie od kilku godzin nie zmieniło się. Natomiast pękł pęcherz płodowy. Zaczęly lać się wody. Była już prwie 6 rano a oni nic nie wiedzieli, akcja nie postepowała i nikt nie wiedział czemu. O 7 rano zjawił sie ordynator i spytał się co robimy. Czy chcę rodzić naturalnie czy wolę cc. Powiedziałam, że wolę cc bo nie wiem co sie dzieje i nie chce ryzykowac, ze mojej corci os sie stanie. Powiedział, że ok, i że mam sie przygotować do cc. Zabieg wyznaczyl na 8 rano. Nie mogłam się już doczekać, ból był straszny. Punktualnie wzięli mnie na salę operacyjną. Jak dali zastrzyk w kręgosłup to mogłam wtedy odetchnąć.zabieg poszedł szybko, same przygotowania były dluższe. O 9:01 Ninka była już na świecie. Okazało się, że była od szyji po same nóżki oplątana pępowiną dlatego akcje porodowa nie postępowała. Mała wyglądała jak mumia - tak owinięta. Na szczęście wszytsko skończyło się dobrze. Mała dostała 9 punktów ze zględu na zabarwienie ciała. Waga 3870 i 55cm :) W szpitalu byłyśmy 3 doby i już jesteśmy w domu :) Rana ładnie się goi, chociaż szarpie i ciągnie jak nie wiem. Ale i tak uważam się za dzielną babę, bo nie mogłam dostać żadnych środków przeciwbólowych, bo mam na nie alergię i wsyztskie dni w szpitalu spędziłam bez żadnych "wspomogaczy". Ale nic nie jest tak istotne jak moja córcia.Teraz słodko śpi i dopiero w nocy da mi popalić :) gorsza wiadomośc jest taka, że moja Nina urodziła się o 9:01 a o 21:00 tego samego dnia zmarl brat mojego taty, ten o którymś kiedyś pisałam, że choruje na raka płuc z przerzutami do mózgu......Nawet nie zdąrzył się dowiedzieć, że Ninka już jest......
 
Reginko, szczęście w nieszczęściu ;-( przykro mi, ale najważniejsze że Ty i Niniusia jesteście w domu! jeszcze raz gratuluję... :tak:

Blumetka i Dorotka, kolejne expresówki, gratulacje :-) ucałowania dla Julinki i Joasi :-D
 
Blumetka i Dorotka, kolejne expresówki, gratulacje :-) ucałowania dla Julinki i Joasi :-D

EWUNIU dziękuje za gratulacje, my też całujemy mocno!!
Niunia jest słodka jak cukiereczek, jak na nią patrzę, to nie mogę jeszcze uwierzyć,że ona jest moją córeczką, a ja jej mamusią. Że mam dziecko!!
Jestem szczęśliwa.:-):-):-):-)
 
no to nadeszla moja pora by cosik napisac
otoz pojechalismy do szpitala na planowana cesarke w czwartek rano. Dali nam pokoj gdzie sie przebralismy, zrobili nam badania i usg. okolo 11 zostalismy wezwani na sale operacyjna, gdzie pierw spotkalismy sie z anestezjologiem. Ogolnie znieczulenie nie jest takie zle, moze do najprzyjemniejszych rzeczy to nie nalezy ale myslalam ze bedzie gorzej. Troche bolalo i te dziwne pozycje musialam robic. Polozyli mnie na stol zaczelo sie dretwienie w moment nie czulam nic od piersi w dol. Pamietam ze smiesznie cicho mowilam, chyba to ze bylam unieruchomiona zabieralo mi powera by wydusic cos glosniejszego z siebie. Zalaczyli mi cewnik i wjechalismy na sale. Pierwsze co to spojrzalam czy cokolwiek bedzie sie w lampach odbijac ale jednak nie , za to pani doktor miala mega gogle w ktorych caly moj brzuszek jak na obrazku, ale nie patrzalam by sie nie zrazic. Mezus dostal krzeselko przy mojej glowie tylem do brzucha. To trwalo naprawde chwile jak mnie rozcieli i wyjeli mala. Czulam ciagniecia , pchania, szarpania i to wszytsko. Ha! porownalam to nawet do mieszania bigosu w wielkim garze hehe
Atmosfera na sali byla naprawde fajna, wszyscy tryskali humorem, podpytywali nas o wyrazenia w jez polskim itp
Jak wyciagali malutka krzyczeli do mojego meza...ooo patrz nogi widac, na poczatku nie chcial patrzec ale spojrzal hehe.
Wyciagneli ja i to byla kwestia minutki zanim zaczela plakac choc dla mnie to byla cala wiecznosc. Pierwsze o co spytałam to czy jest zdrowa i czy rzeczywiście dziewczynka. Pierwsze co podali mi wage w lb ale od razu podpytałam ile w kilogramach i jak się okazalo moja kruszynka to taka spora kruszynka bo wazyla 3.870 kg J
Pozniej już potok lez, smieszny widok mezusia który nieco ogłupiony był a zarazem szczesliwy na maxa. Mala zostala polozona mi na klatce piersiowej skad patrzała się na mnie swoimi cudnymi oczkami, głaskałam ja delikatnie po główce, raczkach było naprawde błogo!
Zszywanie trwalo troszke dłużej niż samo rozcinanie ale dalo nam to chwile by oswoic się troszke ze soba. Pozniej mezus dostal malutka na rece i mnie przełożyli na inne lozko na którym przetransportowali mnie na sale pooperacyjna, gdzie byliśmy jakies 2h.Mialam troche dreszczy... moze jakies 20 min, na szczescie zadne inne niedogodnosci zwiazanie ze znieczuleniem mnie nie zlapaly. Czucie wróciło mi po ok. 3h od czasu zapodania znieczulenia. I tak wlasnie wyglądał cala akcja narodzin. Pozniej niestety było ciezej…jak to po operacji, wstalam by usiąść na fotelu tego samego dnia wieczorkiem, pod prysznic poszlam nastepnego dnia rano, jednak przy dużej pomocy meza. Było troche ciezko szczególnie pierwszej nocy, ale już nie będę marudzic.
Pierwszy dotyk, przytulenie i kazde kolejne spojrzenie i poczucie zapachu swojego dzieciatka jest najcudowniejszym uczuciem jakie mogłam w zyciu doświadczyć. Mezus jak najbardziej stanął na wyskosci zadania opiekując się nami dwoma. Mimo iż jest mega ciezko walczyc z baby blues’em, karmieniem piersia, zmeczeniem i bolem pooperacyjnym doświadczyłam najwiekszego szczęścia w moim zyciu J
 
Co do mojego porodu to bylo tak :biggrin2:

W srode 10 czerwca dzien jak codzien nic nie zapowiadalo, ze zaczne rodzic. Posprzatalam chatke, popralam, poprasowalam i wiekszosc dnia spredzilam z corcia na siwrzym powietrzu na kocyku za domkiem. Cudowny dzien a ja o niczym nie myslam jak o tym, ze na drugi dzien jade na 16 do szpitala na wywolywanie porodu. Wieczoram sie wykapalam, ogolilam wymaseczkowalam zeby ladnie wygladac na drugi dzien :-D:tak: o 22 dzwnil do mnie Przemek i jak zwykkle mowie, ze nic sie nie dzieje i stracilam andzieje, ze wogole cos zacznie sie dziac. Gdy skonczylismy rozmawiac przyszlam do salonu i polozylam sie przed TV i jakos tak dziwnie zaczal mnie bolec brzuch. Pierwszy bol poczulam o 22:30. Na poczatku myslam, ze pewnie nic sie nie dzieje i tylko czuje cos czego nie ma, ale bol sie powtorzyl i byl troszke mocniejszy niz wczesniej wtedy spojzalam na zegarek skurcze mialam co 10 min i kazdy skurcz trwal minute. Gdy powitrzylo sie 3 razy zadzwonilam do Przemka ze wreszcie sie zaczelo, od razu wskoczyl w auto i jechal do domku. Zadzwonilam do szpitala z zapytaniem czy juz mam jechac, czy sie wstrzymac czy moze karetka przyjedzie. Okazalo sie ze powinnam jechac od razu bo przy drugim dziecku moge szybko urodzic. Wtedy zaczelam troche krwawi, ale wody nie odeszly. Zadzwonilam po kolege przyjechal po mnie, zabralam otorby i zawiezlismy do niego zaspana Sandrusie. Mala polozyla sie do Piotrusia lozka troszke przy niej posiedzialam (tlumaczylam juz od dluzszego dczasu ze pojedzie na pijama party i bardzo sie ciszyla) nie zabardzo chciala zostac, ale jak tylko Przemek po mnie przyejchal to pozegnalam sie znia i poszlam. Gosia mowila ze troszke poplakala, ale zaraz zasnela i spala cala noc. Gdy wsiadalam do auta mialam skurcze juz co 5 minut. W drodze do szpitala wysylalm wszystkim smsy, ze sie zaczelo i maja trzymac kciuki :tak:Wtedy tez powiedzialam mezowi ze nie ma szans na kolejne dziecko i zeby nawet mnie nie namawial :-p;-) Gdy dojechalismy do szpitala skurcze byly juz co 2 minuty bolalo juz bardzo. W szpitalu juz na mnie czekali i wszystko bylo przygotowane, na izbie przyjec zostalam zbadana i rozwarcie bylo na 6palcy. Poszlam na sale porodowa byla godzina 1:20 od razu dostalam znieczulenie w posladek i gaz :biggrin2: ooo gaz byl super :-D:tak::biggrin2::biggrin2:. Czulam sie jakbym byla na lekkim rauszu, wszystko docieralo do mnie jakby w zwolnionym tempie i mialam wrazenie jakby wszystkie zmysly sie wyostrzyly. Polozna zostawila nas samych, bylo bardzo milo i sympatycznie cisza spokoj i tylko my :biggrin2: Gaz dzialal skurczy byly malobolesne, polozna przyszla w pewnym momencie (wydawalo mi sie za minela chwila odkad weszlam do sali a tu juz byla 2:30) zapytala tylko czy czuje parcie i przebila mi wody (fajne i dosc dziwne uczucie jak ni z tad ni z owad robi sie mokro i cieplo ;-) ) no i wtedy sie zaczelo. Bole byly juz bardzo silne mimo ze caly czas wdychalam gaz i w pewnym momencie myslam ze zgryse lub polkne ten ustnik. Przyszla jeszcze jedna babeczka sprawdzily rozwarcie i kazaly przec. Parlam i parlam i omalo mezowi reki nie zgniotlam :biggrin2: maly po malu wychodzil i za kazdym razem brakowalo jednego parcia i by sie wydostal, ale bole ustepowaly i musialm przestac. Nie naciniali mnie ale peklam, nic nie czulam tylko delikatne szczypanie. 5 podejsc i o 2:59 maluszek byl juz na swiecie :biggrin2: Oczywiscie najsliczniejszy bobasek na swiecie :tak::biggrin2: Waga 3800gr i 51cm. Odrazu dostal 10pkt Apgar. Czarne wloski jak u tatusia :-D Normalnie miniaturka tatusia :biggrin2: Od razu polozyli go na mnie poprzytualalismy sie chwilke i potem tatus nosil maluszka na rekach a ja rodzilam lozysko i tak samo jak przy Sandrusi nie mialam skurczy i nie umialam sobie z tym poradzic. W koncu daly mi butelke i kazaly do niej dmuchac i udalo sie urodzilam cale lozysko, ale niestety trzebaby bylo dszyc, wiec zaraz przyszla lekarka i mnie zszyla. Dostalam znieczulenie miejscowe ale mimo to szycie bylo bardzo nieprzyjemne. Gdy juz bylo po wszytskim nadszedl byl czas na nasza trojeczke sam na sam. Calowalismy, glaskalismy, usmiechalismy sie i strasznie sie cieszyslismy :biggrin2::biggrin2: Po godzince sam na sam poszlismy na sale poporodowa. Ja o dziwo sama szlam i czulam sie naprawde dobrze. Troszlke tylko poszczypywalo ale nie bylo zle. Siadlam na lozku i zaraz dostalismy jedzenie i picie. Zostalismy sami z synusiem, a Przemek pojechal do domu. Ja nie moglam zasnac z wrazenia, caly czas sie patrzylam na malego i usmiechalam do niego. Na sasiednim lozku lezala polka z tej samej miejscowosci co ja. Ona urodzila o 22 wieczorem. Mailysmy sobie duzo do opowiadania i ani ja ani ona nie moglysmy spac :biggrin2: Znow wszytskim powysylalm smsy i w koncu po 6 zasnelam. Obudzilo mnie sniadanko o 8, potem kapiel i wizyta lekarzy, tylko pytali kiedy bym chciala isc do domu, a ze czulam sie naprawde swietnie i z maluszkeim bylo wszytsko w porzadku to zapytalam czy moge wyjsc tego samego dnia. A ze to moj drugio poorod to sie zgodzili i juz o 15 dostalam wypis ze szpitala. Przemek z Sandrusia przyjechali po nas, spakowalismy si ei po 16 bylismy juz w domku. ja tak jak sobie obiecalam od razu siedzialam w siadzie skrzyznym i nic a nic mnie nie bolalo i nie ciaglo. Jestem pelna podziwu, ze mozna urodzic i zaraz na drugi dzien czuc sie naturalnie tak jakby nigdy nic :biggrin2: Jestem najszczesliwsza kobieta na swiecie mam cudowne zdrowe dzieci i kochanego mezusia :tak::tak::tak::biggrin2::biggrin2::biggrin2::biggrin2:

A teraz poczytam jak to bylo u Was ;-)
 
reklama
Do góry