Powiem Ci ze dla mnie tez moje zycie konczylo sie i zaczynalo od nowa z tym ze dwa razy:-) Super uczucie
![]()
Dokładnie... to trzeba przeżyć...
co poród to miałam więcej atrakcji
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Powiem Ci ze dla mnie tez moje zycie konczylo sie i zaczynalo od nowa z tym ze dwa razy:-) Super uczucie
![]()
Monia, ale jak piszesz o tym po takim czasie, to wspominasz to ze śmiechemPixela ale miałaś super poród.
Cypisia jak przeczytałam twój opis to aż się poryczałam ze śmiechu. Ja też miałam cesarkę ale pod narkozą i małego zobaczyłam dopiero po wybudzeniu i to też byłam oszołomiona i nie bardzo to pamiętam. Ruszyć się z bólu też nie mogłam więc mu się nawet dokładnie nie przyjżałam tylko kazałam mojemu A zrobić zdjęcie żeby zobaczyć jak Fifi wygląda.
Potem się zaczeły cyrki bo macica mi się nie chciała kurczyć więc mnie wygniatali (co za ból) podawali mi oxo i później z braku poprawy jeszcze jakieś tabletki mi wpychali. Więc Fifik leżał sobie sam na noworodkach a ja miałam dochodzić do siebie. Ale jak tu odpocząć jak na sali 9 kobiet z dziećmi w tym 2 dziewuszki wyły calutką noc noc w noc do tego stopnia że jak mały był już ze mną to go wcale nie słyszałam jak udało mi się przysnąć i sąsiadki mnie budziły.
Ech ale się rozpisałam Sorki
Ja mam bardzo niemile wspomnienia... niestety... A to taka piekna chwila...
Termin mialam na 16 czerwca a zaznacze ze mieszkam w UK, tu wszystko wyglada inaczej... No wiec 16 we wtorek przyszla do mnie moja polozna zbadala mnie i mialam wysokie cisnienie, wyslala mnie do szpitala, tam zrobili mi ctg i spe3dzilam caly dzien czekajac na lekarza az podejmie decyzje, stwierdzono ze z cisnieniem 180/100 moge isc do domu i nie dali mi zadnych lekow ani nie zbadano mnie ginekologicznie. 17 i 18 tez bylam w szpitalu z tych samych powodow i nic sie nie zmienialo, nic nie robili. w piatek 19 zaczely sie skurcze, byly w miare regul;arne, kazano mi przyjechac do szpitala na porodowke, na porodowce skurcze przeszly ale znow pojawil sie problem wysokiego cisnienia i po raz kolejny nikt mnie nie zbadal ginekologicznie, musialam zostac na noc w szpitalu na oddziale. W sobote po poludniu moglam isc do domu, dostalam leki obnizajace cisnienie. Zaznacze ze ciaza byla przenoszona i zaiast lekow lepszym rozwiazaniem byloby wywolanie porodu. W nocy zaczelo sie skurcze byly nie do wytrzymania, wrocilam na porodowke i juz tam zostalam. o godzinie 2 w nocy zaczely sie skurcze parte ale kazano mi nie przec bo Olaf byl w niewlasciwej pozycji, tragedia, poprosilam o epidural, trwalo to tak do 8 rano, po 8 stwierdzono ze moge przec, parlam przez godzine a pozniej na sygnale zawiezli mnie na sale operacyjna.Cesarka byla traumatyczna, bo Maly utknal i nie mogli Go wyciagnac, szarpali mna a ja latalam po tym stole operacyjny strasznie. Maly urodzil sie o 12;45. Okazalo sie ze wystapilo zatrucie porodowe i ze maly byl zle wstawiony do kanalu rodnego. Nie proponuje rodzic w UK
Boże, az mi slow brakuje, lza w oku sie kreci... bidulek, niech juz Go w zyciu nic przykrego nie spotykaJa miałam podobną sytuacje choć rodziłam w Polsce. Zgosiłam się 5 dni po terminie do szpitala. Kazano mi przyjsc na 7 dobe po terminie-decyzja ordynatora. Niestety nie było miejsca, kazano mi przyjść na zajutrz. Wtedy była decyzja ordynatora o przyjęciu i obiecał mi,że zaczną działac w kierunku porodu. Niestety ordynator poszedł do domu. A przyszedł okropny lekarz,ktory kazał mi iść do domu-powiedział cytuję: my mamy 14 dni w których możemy nic nie robić a dopiero potem coś podać. Na szczęscie zostałam przyjęta. Wysłano mnie na usg- gdzie ten sam lekarz stwierdził,ze wszystko w porządku i wcale nie jestem tak bardzo po terminie-choc wiem co było napisane. Nie podano mi nic, na drugi dzien także. w 10 dobie po terminie podano mi prowokacje, w 11 także. Po 6 zastrzykach wkońcu ruszyło. Miałam straszne skurcze co 2 min/trwające też ok.2. O 22 nie wytrzymałam(odszedł także czop). Zbadała mnie pani doktor -było tylko centymetr rozwarcia-a ja juz nie wytrzymywałam. Kazała mi sie wykąpać i pójść spać. Po prysznicu oczywiscie nie przeszło. O 2 zbadała mnie ponownie-podłaczyła pod ktg i lezałam tak do 5.30(dalej rozwarcie się nie robiło). O 6 kazała mi sie wykąpac i dopiero wtedy sie mna zajeli. O 6 przyszła świetna położna dzieki,ktorej udało mi się urodzić(rozwarcie zaczęło się robić w dość szybkim tempie). Od tej chwili poród wspominam dobrze.Mały urodził się 10.50. Był zdrowy i duży.
Niestety jak mały zaczął się rodzić-okazało się,ze wody -które według lekarza były w porządku były zielone. Słyszałam tylko-:"Nałykał się dużo wód-cieżko go oczyscic". Potem podano mi małego i myślałam,ze wszystko w porzadku. Mały podczas karmienia zaczął się ksztusić-wypluł dosłownie żółtą kluchę. Zgłosiłam to pielegniarkom. Okazało sie ze dostał infekcji -wsadzono go do inkubatora.Infekcja postępowała-przewieziono go w krytycznym stanie nastepnego dnia do Chorzowa na OIOM. Tam okazało sie ze dostał zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Na szczescie po tygodniu wypuszczono go z inkubatora na oddział niemowlecy. A Po dwóch był juz w domu-teraz jest zdrowy. Mielismy wiele szczescia ,ze trafilismy na wielu swietnych lekarzy. Ten jeden czlowiek spowodował,ze niewiele brakowało a straciłabym mojego zdrowego synka. Mozna było tego uniknąć.
Jesli ktoras z kobiet zdecydowałaby sie na szpital na Raciborskiej w Katowicach to nie polecam lekarza Kurosada. Nigdy wiecej nie chciałabym go spotkac