No pięknie sobie pisałyście dzionek cały!
Olji - życzę zdrówka dla Córeczki i siły dla ciebie. Naprawdę nie ma nic gorszego niż obawa o zdrowie malucha, w ogóle o zdrowie najbliższych, wiem coś o tym niestety. Ale wszystko będzie dobrze, dzieci się czasem szybciej regenerują niż myślimy.
Anecia - dzięki za życzenia zdrówka. Współczuję z powodu taty.
JJ - mnie też jutro czeka godzinka w pralni z przyjacielem żelazkiem i przyjaciółką deską do prasowania.
Asioczek - tobie równiez dzięki za dobre słowo, zawsze pozytywny przykład kogoś kto przeszedł przeszczep dobrze nastraja. U mojego męża wszystko idzie naprawdę ok aż boję się zapeszać, w ogóle sam przeszczep przeszedł w rekordowym tempie miesiąca, a nastawialiśmy się na conajmniej 2 miechy rozłąki. Ale szpik od młodziutkiej siostry miał, zdrowiutki, bez przeciwciał bo nie rodziła, więc się pięknie zasymilował. I w ogóle już tak wydobrzał i wypiękniał, serce rośnie!!!! więc jeszcze raz dzięki.
I w ogóle mój mąż mi tu czasem przez ramię zagląda i
wszystkim paniom dziękuje za słowa otuchy.
Melanie -ja też z 1978
Mkkafe - gratuluję wolności od kredytu !!! i życzę szampańskiego opijania, albo bez bąbelkoów, bo jeszcze Jagódce zaszkodzi. (Wiktor też miał być Jagódką, ale Wasilewski już w 15 tc stwierdził że na dziewczynkę to on nie wygląda, a ja dr Wasiłka się bardzo słucham)
Wronka Tobie też dzięki ode mnie i od męża. No i właśnie mąż tak tu zagląda i mówi "ja ją znam" i pyta czy może klientką Cubusa jesteś? tak czy owak pozdrawia.
Przyznaję rację
JJ - 2 dni z maluchem przy boku i mleczko powinno się pojawić i na tak wczesnym etapie jak radzi mk stopniowo rezygnowałabym z dokarmiania, także
Gonia dasz rade, a jeśli nawet nie no to pomyśl, czy warto się tak naprawdę tym zadręczać. Pij jakieś mlekopędne herbatki np. Hipp, albo napar z czarnuszki, albo dołącz się do innych mam i wypij dziś coś mocniejszego lampkę winka , na pewno nie zaszkodzi, a laktację wzmaga. Im częściej przystawisz maleństwo, tym więcej mleczka się pojawi. Etap 5-6 tyg. to rzeczywiście ten etap kiedy maluch zmienia zapotrzebowania, więc na pewno twój organizm się dostroi. Ja się bałam, że stracę pokarm kiedy mój mąż zachorował, ale piłam melisę, jakoś się wzięłam w garść i laktację zachowałam, mimo, że w tych najczarniejszych dobach Wiktorek był dokarmiany.
Ja nie miałam "dojarki", taka byłam zakręcona, że używałam ręcznej pompki, muły sobie wyrabiałam. A potem np ściągałam pokarm ręcznie i szłoooooo, ale żałuję że aventa nie miałam.
Do teraz Wiktorek jest na Humanie (2-rano, bo mniej treściwa, 3R na noc) , czy mamy starszych dzieci służą radą nt przechodzenia na mleko krowie. Ciągle się jeszcze waham.
Narobiłyście mi smaku na coś z % ...... ale teraz przymusowa abstynencja ze względu na rekonwalescenta - nie będę tak bezwględna i nie będę pić na jego oczach !nadrabiam na babskich wieczorkach prawie co weekend.
Ale ambitne sportowo jesteście tu co niektóre! Fajnie, ja co prawda po porodzie głównie chodziłam na aktywne spacery, potem były nerwy, więc waga jakoś sama się wyregulowała, ale sflaczałe ciało aktywnie od pewnego czasu katuję na zajęciach fitness 2x w tyg. Ach błogie to godzinki, ale ta teoria rowerowa to mi dała do myślenia, niby efekty są, ale czy przekraczam PRÓG TLENOWY ?

Nieważne, ruch poprawia mi nastrój lepiej niż czekoladka.
pa
p.s. jeśli pomieszałam jakieś wasze nicki to sorry, dopiero się tu wdrażam.