Hej! I znów choroby nas dręczyły
Ja zaziębiona, kaszląca i smarkająca musiałam chodzić do pracy, bo jedna koleżanka ma dłuższe zwolnienie (operację miała) i drugiej nie miałam sumienia samej zostawiać z robotą, obie takie zasmarkane chodziłyśmy. A Oli w domu z Tomkiem siedziała - jakiś wirus żołądkowy albo co, w każdym razie biegunka i gorączka 40 stopni. Długo nie mogła wyjść z tego, bo skubana żadnych leków nie chciała łykać, jak jej wmusiłam smectę, to ją i tak zwróciła, tak jej nie smakowała. W końcu udało się nam znaleźć złoty środek - Oli nauczyła łykać się tabletki i jednyne co zaakceptowała to Nifuroksazyd w tabletkach, no i jak zaczęła łykać, to zaczęła się poprawa, ale pierwsze 5 dni, to był koszmar
Rety, żadne z moich starszych dzieci nie robiło takich cyrków przy łykaniu leków...
Sali, Ty chyba nie wychodzisz wcześnie rano z domu hehe, jak my wychodzimy do pracy o przedszkola o 7mej to jest już chłodno, więc ja ubieram Oliwce ciepłe ciuchy, zimowej kurtki jeszcze co prawda nie ubierałam, ale mam dla Oliwki taki jesienny 2 częściowy kombinezon (przeciwiatrowy i nieprzemakalny) i rano ubieram Oliwkce obie części, a w drodze powrotnej spodnie są w plecaku, a Oli wraca tylko w kurtce. Odkąd ubieram młodej tej kombinezon, to wreszcie się nie trzęsie rano w drodze do przedszkola. Teraz co prawda mieliśmy dłuższą przerwę na chorobę, ale przed chorobą już było zimno o tej 7mej. A w najbliższych dniach ma się zrobić naprawdę zimno
A tak w ogóle wszystkiego naj
Sali z okazji rocznicy ślubu!
My za 11 dni będziemy obchodzić 11tą