reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

Moi rodzice też się wiecznie kłócili 😉 teraz nam tych kłótni brakuje, taty nie ma z nami od roku.
Mnie też denerwuje wiele zachowań mojej mamy, np. jak mówi do córki że ma zjeść cały obiad, albo że jak zje to dostanie kinderka. Mąż z kolei daje małej tylko serki waniliowe i puszcza za dużo bajek. Ale coraz lepiej wychodzi mi już "olewanie" tego. Bo oczywiście nic nie mówię. Nie wiem co zrobiłabym teraz bez mamy.
 
reklama
Sodalit ja chyba też będę rodzic sama. Córka co prawda z babcią zostanie (jedyny plus tej całej sytuacji, córka śpi z babcią lub tata, jeszcze miesiąc temu był wielki ryk jak miała iść spać z mężem ) ale jakoś oddaliliśmy się z mężem od siebie ostatnio....nie wiem czy chce żeby był. Chociaż cholernie mi przykro z tego powodu
 
Sodalit - mam nadzieję, że jednak tak nie będzie z Twoim porodem :(

Dla mnie to jest trudne, bo moja mama stara się pomagać i dzieci ją lubią. Ale ma bardzo niszczący charakter. Ustawia się jako pokrzywdzona we wszystkich sytuacjach, zatruwa atmosferę. Mój ojciec jest inny, przy nim człowiek odpoczywa, a przy matce się dusi.

Ann - przykre co piszesz :( Pewnie odkąd córeczka się urodziła macie mniej takiego czasu dobrego dla siebie. Warto o to zawalczyć. Bardziej się doceniać, dziękować sobie. Czasem takie małe gesty dużo potrafią zmienić.
 
Ann - kiedyś nie wyobrażałabym sobie, że miałoby go nie być. Teraz mi wszystko jedno. Sytuację mamy taką jak u Was. Życie z drugim człowiekiem wcale nie jest takie proste. Myślałam, że znamy się bardzo dobrze, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wyszłam za mąż za zupełnie innego człowieka.
 
Sodalit - mam nadzieję, że jednak tak nie będzie z Twoim porodem :(

Dla mnie to jest trudne, bo moja mama stara się pomagać i dzieci ją lubią. Ale ma bardzo niszczący charakter. Ustawia się jako pokrzywdzona we wszystkich sytuacjach, zatruwa atmosferę. Mój ojciec jest inny, przy nim człowiek odpoczywa, a przy matce się dusi.

Ann - przykre co piszesz :( Pewnie odkąd córeczka się urodziła macie mniej takiego czasu dobrego dla siebie. Warto o to zawalczyć. Bardziej się doceniać, dziękować sobie. Czasem takie małe gesty dużo potrafią zmienić.
idealnie to ujęłaś - opisując swoją mamę - opisałaś moją. Różnica jest taka, że ona średnio jest zainteresowana wnukiem - jak już przychodzi - woli udawać, że coś sprząta i wsystko nam przestawia. Do tego stopnia, że ostatnio syn jak wrócił z przedszkola i zobaczył, że babcia jest u nas - powiedział jej, że ma iść do domu.
 
Wielomatka dokładnie, od kiedy mamy dziecko jest zupełnie inaczej, z czasem coraz gorzej. Chociaż i tak jest lepiej niż jeszcze rok temu. Ja wiem że to wynika z braku czasu, nie spędzamy go razem we dwoje prawie wcale, wiele razy o tym rozmawialiśmy. Ja niestety nie widze u męża chęci na zmianę, żadnej inicjatywy ☹️

Sodalit jakbym czytała siebie, mój mąż totalnie się zmienił....jeszcze rok czy dwa lata temu bardzo mnie to bolało, okropnie....teraz niestety przechodzi to wszystko powoli w obojętność.
 
idealnie to ujęłaś - opisując swoją mamę - opisałaś moją. Różnica jest taka, że ona średnio jest zainteresowana wnukiem - jak już przychodzi - woli udawać, że coś sprząta i wsystko nam przestawia. Do tego stopnia, że ostatnio syn jak wrócił z przedszkola i zobaczył, że babcia jest u nas - powiedział jej, że ma iść do domu.
Kurcze to współczuję 😞 moja mama też lubi dawać duuuuzo dobrych rad ale też już bardzo przystopowala. Natomiast z moją córka dogadują sie świetnie, mama ma dużo cierpliwości, co przy małej buntowniczce to cecha idealna.
 
Dziewczyny, głębokie oddechy :p
Faceci przeżywają inaczej. Na nich też się odbija to, że Wy leżycie i nagle mają na głowie praktycznie wszystko. A do tego są facetami, więc się nie domyślą. I robi się z tego spirala frustracji i zniechęcenia. Oni są zniechęceni, bo widzą Wasze zniechęcenie i zmęczenie tym leżeniem i tak to się kręci. Do tego obecne już dziecko, które nie rozumie sytuacji i wymaga opieki i mamy gotowy przepis na katastrofę. A na dodatek po porodzie wcale lepiej nie będzie.

Trzeba po prostu rozmawiać. Dużo rozmawiać. Oglądnijcie film razem, zamówcie pizzę i zjedzcie w łóżku, cokolwiek, co nie oznacza, że matka jest w łóżku w jednym pokoju, a ojciec w innym pokoju coś robi.
To się samo nie zrobi, jak Wy tego nie zrobicie. Niestety.

Mój mąż pracuje zdalnie, widzimy się 24/7, czasami mam ochotę go wręcz wywalić z domu, ale kryzysu nie ma. Po poprzedniej ciąży nawet mam większą pewność, że to ten. I wiem, że ten czas dla siebie da się znaleźć, tylkonczasem trzeba bardziej poszukać.
 
Lady - masz w zupełności racje, nie ma co generalizować - nie każdy facet jest zły. Nie każdy potrafi też odnaleźć się w nowej sytuacji.
My często rozmawiamy, niby dochodzimy do jakiegoś porozumienia - a w praktyce on nie potrafi dotrzymać tego co sam wymyśli.
Z nas dwojga to ja szukam więcej rozmowy, kontaktu - przytulenia - czegokolwiek. Ale jak na każdym kroku uderzam o ścianę obojętności - to już mam powoli na to wywalone. Cieszy mnie to tylko, że całą swoją miłość mogę przelać na syna, a już niedługo na kolejnego dzieciutka.
 
reklama
Ann byłam na NPL, bardzo mnie zaskoczyła lekarka, wypytała o to jak brzuch, czy nie twardnieje, czy nie czuje skurczy, czy mała się rusza. No i leki przepisała. W razie jakichkolwiek objawów niepokojących na ginekologię się mam zgłosić. Od razu poszłam sprawdzić gdzie to. Po wizytach u rodzinnego, który boi się cokolwiek zlecić ciężarnej miła odmiana.
Mój luby nie chce być przy porodzie, powiedział że nie wie jak by się zachował czy będzie krzyczał na wszystkich czy zemdleje pod ścianą. Pewnie w trakcie wyjdą pewne rzeczy.
Mi czasem brakuje mamy, pewnie dlatego, że jest daleko 400km. Ale zamieszkać znowu w domu rodzinnym bym nie chciała. Teściowie nie żyją, ale też mieszkali trochę daleki 180km. Tak, że sami z sobą tu jesteśmy.
 
Do góry