Napisałam i zniknełam. Nie miałam czasu. Mam leżeć a nie mam czasu. Tak, z tego wszystkiego napisałam mastektomia, a o czym innym myślałam. Myślę, że to moja decyzja i nie chcę w tej sprawie dyskutować. Skutki też ponoszę ja. Z racji tego, że już przy planowaniu trzeciej ciąży odbyłam kilka długich spotkań z dwoma lekarzami na ten temat to nie widzę sensu tego rozkładać na czynniki pierwsze.
Finansowo dalibyśmy sobię radę z czwórką dzieci ale psychicznie już nie. I tutaj głownie mówię o ciąży. Zamiast być uśmiechniętą i pełną życia mamą dla tych dzieci, które już mam, jedynie co mogę robić to bawić się z nimi z łóżka czy kanapy. Nie mogę z nimi obecnie nigdzie pojechać czy iść z nimi w jakieś fajne miejsca, bo jestem zagrożona porodem przedwczesnym. Jestem mamą z kanapy. Nie chce już tego więcej przechodzić i patrzeć na ich zawiedzone buzie, że ciągle im czegoś odmawiam, bo mama musi leżeć. Czas zająć się tymi dziećmi, które już są i oczywiście córką, które zaraz się pojawi.
To jest czas dla tej trójki. Nadal będą mnie rozczulać dzieci ale innych, a wszystkie ciąże przechodzę okropnie. Powikłane cukrzycą itp itd i nie chcę ani swojej rodzinie ani sobie dokładać kolejnych miesięcy na strach i jedną wielką niewiadomą. Uda się donosić czy nie? Nie chce już się nad tym zastanawiać i żyć z tygodnia na tydzień licząc ile dni mi zostało do bezpiecznego terminu, bo co to znaczy bezpieczny termin? Wybija 37 tydzień i nagle rodzę zdrowe dziecko? Nie. Różnie może być i nie chcę już tego przechodzić. Przed planowaniem trzeciej ciąży poszłam do psychologa. Chciałam się upewnić, że jestem na to gotowa. Po roku uznałam, że tak, że ten ostatni raz spróbuję i mimo tego, że werdykt jaki uslyszałam od lekarza kilka tygodni temu na temat mojej szyjki nie spodobał mi się, to się nie załamałam tylko wziełam to na klatę i staram się nie myśleć o porodzie przedwczesnym. Nawet nie mam na to czasu. Dbam o siebie jak mogę. Na ten moment zrobiłam i robię wszystko by do terminu porodu wytrzymać i nie dać się tym negatywnym emocjom. Jestem spokojna. Duża zasługa mojego męża.
Mam nadzieję, że wszystkie tutaj damy radę bez względu na termin, sytuację czy odmienne zdanie, bo tkwimy w tym samym. Cel to urodzic, a wczesniej nie zwariować
Będę tu częściej zaglądać, bo lubię czytać o tym, że ktoraś z Was już kończy kolejny tydzień. To bardzo budujące i sprawia, że cieszę się razem z Wami.
Mam pytanie. "Niby" jestem zaprawiona i obeznana z różnymi dolegliwościami w ciąży, a od dwóch tygodni czuję przy dłuższym chodzeniu jakby mi ktoś do posladków cegły przywiązał i do tego takie uczucie ciężkości w okolicach narządów rodnych. Jutro mam wizytę ale już pytałam ostatnio lekarza i mówi, że to prawdopodobnie od kręgosłupa i przez to, że macica i dziecko wciąż rośnie. Chodzi o to, że w poprzednich ciążach miałam reżim łóżkowy i chodziłam tylko do toalety czy lekarza i nie pamiętam czy to normalne, a teraz nie mogę tyle leżeć i zastanawiam się czy Wy też tak macie gdy dłużej chodzicie lub stoicie?