reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

o matko... sodalit, co za przeżycia :(
jeśli takie strasznie obfite ulewanie będzie się jej utrzymywać, to warto w kierunku alergii i refluksu diagnozować. My tak mieliśmy z synem, a było to przegapione :/

Lady Loka - przykro mi, że tak to przeżywasz czas ciąży. Wszystkie stresory Ci się uruchamiają w głowie :(

Ja się jakoś bez życia czuję. Wiem, że marudzę, ale to leżenie wysysa ze mnie energię.
 
reklama
Już zaczęłam odliczać w dół, żeby sobie w głowie przestawić 😂 więc nawet nie mówię sobie, że już mamy 20 tydzień, tylko, że jeszcze 16 (nie doliczam do 40tego, za daleko) i będzie ok. Że to juz niedługo, ale i tak brzmi jak wieczność. Siedzenie w domu mi nie przeszkadza, tylko głowa. Plus, że mi to po ciąży minie. Za to jak będę chciała kolejną, to pewnie wróci. Chyba, że moja terapeutka będzie miała pomysł na to, jak to przepracować, bo to są objawy typowo jak na zespół stresu pourazowego. I wydaje mi się, że większość terapii zakłada jednak nauczenie się jak żyć w objawami, a nie ich wyeliminowanie.
 
Wielomatka - no właśnie póki co muszę ją poobserwować. Nie ulewa jej się przy odbiciu, a tylko przy napinaniu - wygląda jakby miała wzdęcia. Teraz po karmieniu to kładę ją na sobie (na brzuchu) i tak trzymam jeszcze z pół godziny - czasem tak śpimy razem. Wtedy nawet jej nie spina. Włączyłam jej też wczoraj przed karmieniem espumisan. Jak to nie pomoże to będziemy na pewno szukać co dalej.

Z pozytywów, to Lila ładnie je, dobrze przybiera i schodzi nam już żółtaczka. Dalej jest raczej taka spokojna i nie płacze.

Byle do wiosny, może jak zaświeci słońce to będzie to wszystko jakoś lepiej wyglądało
 
Już zaczęłam odliczać w dół, żeby sobie w głowie przestawić 😂 więc nawet nie mówię sobie, że już mamy 20 tydzień, tylko, że jeszcze 16 (nie doliczam do 40tego, za daleko) i będzie ok. Że to juz niedługo, ale i tak brzmi jak wieczność. Siedzenie w domu mi nie przeszkadza, tylko głowa. Plus, że mi to po ciąży minie. Za to jak będę chciała kolejną, to pewnie wróci. Chyba, że moja terapeutka będzie miała pomysł na to, jak to przepracować, bo to są objawy typowo jak na zespół stresu pourazowego. I wydaje mi się, że większość terapii zakłada jednak nauczenie się jak żyć w objawami, a nie ich wyeliminowanie.
Dobrze poukładanie sobie wszystkiego w głowie to jednak podstawa. Pewnie, nie da się wszystkiego przewidzieć, ale ... po narodzinach, człowiek od razu zapomina o leżeniu - stara się odnaleźć tu i teraz, a wyzwań jest wiele.
Prawda jest jednak taka, że wychowanie dzieci to niestety bardzo dużo wyrzeczeń.
(ja po narodzinach syna nie mogłam przez pierwszy tydzień ogarnąć tego, że muszę być dla kogoś przez 24h, że nie mogę sobie spokojnie popracować wtedy kiedy mam na to ochotę - ale jak się z tym pogodziłam to było tylko lepiej).
 
Lady Loka - jak uda Ci się bezpiecznie przejść przez ciążę, to też te złe wspomnienia i doświadczenia zostaną trochę nadpisane przez dobre, nowe.

Sodalit - a jak z mężem się układa relacja? Jest coś lepiej?

Ja wiem, że mam gorszy czas, bo już, już jestem blisko, a jednak tak daleko. Mniej się martwię wcześniactwem, ale dobijają mnie te ograniczenia i ciągłe chorowanie dzieci i przy okazji mnie.
 
Wielomatka - trochę się uspokoiły nasze relacje. Uznaliśmy, że zamiast skupiać się na tym kto czego nie zrobił, albo zrobił źle - zaczniemy doceniać to co się udało zrobić dobrze.
Udało nam się też trochę okiełznać starszego syna - koło 20 śpi w swoim łóżku, gdzie zawsze szalał do nocy i spał z nami.
Małą opiekuję się głownie ja, chociażby dlatego, że karmię piersią - więc tu mi mąż zbytnio nie pomoże.

Starszy syn jest też bardzo zazdrosny o tatę, więc początki brania na ręce małej przez tatę były ciężkie. Teraz już jest lepiej. Metodą małych kroków idziemy do przodu.

Wczoraj tylko okazało się, że mąż nie ma żadnej wiedzy jak ewentualnie ratować takiego malucha jakby coś się stało - więc muszę go dopilnować, żeby się dokształcił.
 
Mika nie wiem czy mi się tam robi ciaśniej ale badanie mnie ostatnio za każdym razem boli....i już od kilku miesięcy po każdym badaniu mam plamienia 😐
Ann, ostatnio jak byłam u tego drugiego lekarza w Krakowie, myślałam że mi tam popękało przy wziernikowaniu, tak bolało. Później była wizyta u prowadzącego i to samo. Powinno być chyba na odwrót, że im bliżej porodu, tym się bardziej rozluźnia :p
Ktoś kiedyś na forum wspominał, że przez leżenie nie może cieszyć się ciążą - to ja teraz czuję się tak samo. Zamiast cieszyć się, że mam zdrowe dziecko to myślę , żeby szybko rosła, żeby już ją nie męczyło.
Mama cały czas powtarza, żebym zapomniała o braku stresu, jak się urodzi. Już zawsze się będę martwić o dziecko, tylko może inaczej, niż w brzuchu :D. Takie pocieszenie.
To pewnie ja pisałam :) brzmi jak ja 🤦‍♀️ powiem Wam, że to paskudne co myślę, ale są momenty, kiedy już chciałabym mieć spokój. W obojętnie którą stronę, ale po prostu spokój. Bez stresu, bez zastanawiania się, bez rozkmin. Nawet jakbym miała przeboleć drugą stratę, to mialabym jasną sytuację, a nie taką nerwówę jak teraz.
Czuję się taka wycieńczona tym wszystkim. Złapałam się nawet na tym, że się stresuję jak mam iść pod prysznic, bo jak coś się działo, to wtedy 🤦‍♀️ włosy myję raz na 4-5 dni, tak je przestawiłam, żeby minimalizować ten czas stania w łazience. Wcześniej byłam w stanie się uspokoić, a teraz już nie jestem, nawet poranki bez plamień mnie nie odprężają.
Chyba nie da się bez stresu w ogóle, a co dopiero po takich przejściach. Też się nieraz zastanawiam, co by było, gdyby znowu coś się stało. Wtedy mnie tylko pociesza myśl, że chyba nie może być aż takich błędów w statystykach (chociaż też nie chcę, żeby ktoś inny to przechodził). Swoją drogą, też już nie umiem spokojnie żyć, albo to się zbliża ten przeklęty 30 tydzień, ale ogólnie zaczęło się, jak się dowiedziałam, że muszę mieć ten zabieg na oko, zaczęłam się bardzo stresować. A stres = twardnienia i tak w koło. Żebyśmy nie zwariowały do końca, tego nam życzę.
 
sodalit - cieszę się, że takie przełomy u Was :) To dobrze rokuje. To jest zdrowe podejście - zawsze lepiej skupiać się na pozytywach, zwłaszcza, że tak łatwo dostrzegać to co się nie udaje
 
reklama
Do góry